Niziurski Edmund – Szkielet 299/2022

  • Autor: Niziurski Edmund
  • Tytuł: Szkielet w: „Opowiadania”
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Harcerskie „Horyzonty”
  • Rok wydania: 1973
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Praksa, Trzynoga, Kurta, Pędzelkiewicz i reszta ferajny

Edmund Niziurski był mistrzem mojej młodości. I zapewne mistrzem młodości wielu czytelników będących dziś w okolicach pięćdziesiątki. W moim osobistym rankingu autorów piszących dla młodzieży najpierw był Niziurski, a potem długo długo nic. Oczywiście czytało się Nienackiego, Szklarskiego, Bahdaja, Siesicką i innych autorów, a w drugiej kolejności.

Przygodę z Niziurskim rozpocząłem od powieści „Naprzód wspaniali”, która mnie zachwyciła i tak już pozostało. Niziurski, poza powieściami pisał także znakomite opowiadania i tu pochylę się nad jednym z nich, nad „Szkieletem” mianowicie.

A to dlatego, że jak najbardziej mamy mu wątek milicyjnego śledztwa, choć okazuję się on drugoplanowy, ale jednak.

Zwróćmy uwagę na pierwsze, jakże znamienne zdanie „Szkieletu”: „Porucznik Milicji Obywatelskiej Praksa rozpiął kurtkę munduru, wychylił szklankę piwa i otworzył papierową teczkę z aktami sprawy A/M/55”.

I tu już mamy cały styl Niziurskiego: zapowiedź świetnej przygody, dziwne nazwisko milicjanta oraz delikatna kpinę z urzędowego języka. Dalej zaś jest tylko lepiej. Oczywiście dawno minęły czasy, kiedy piwo uchodziło za napój chłodzący i można było konsumować je oficjalnie w miejscu pracy, w godzinach pracy i to dodatkowo na komendzie milicji.

Po takim wstępie przechodzimy od razu do akcji i jest to akcja wstępna, poprzedzająca główną. Mianowicie dochodzi do awantury w tramwaju, gdzie chuligani turbują konduktora i tłuką szybę, a następnie atakują nauczyciela Żwaczka, który staje w obronie konduktora. Następnie chuligani chcą zbiec z miejsca zdarzenia, czemu usiłuje zapobiec kapral Trzynoga oraz przypadkowi pasażerowie. Tymczasem na skwerze Worcella, a w zasadzie w krzakach wydarzyło się coś dziwnego, co zatrzymało wzmiankowanych chuliganów i umożliwiło ich ujęcie. I to właśnie jest sednem opowiadania. Co takiego

straszy w krzakach skweru Worcella. Powstaje drugie pytanie, dlaczego strach ogarnia przechodzących przez skwer pijaków opuszczających w stanie wskazującym bar „Pod Gołąbkiem”. Trop prowadzi do dwóch uczniów liceum im. Lindego – Kurty i Pędzelkiewicza. Afera narasta. Wkrótce na terenie szkoły pojawia się milicja, po korytarzach zaczynają krążyć plotki o inkryminowanych chłopakach i faktycznie niebawem zostają oni wezwani przez dyrekcję. Wszyscy zastanawiają się nad jednym, czy Kurta i Pędzelkiewicz zostaną wylani, czy też może niekoniecznie. A jeżeli wylani, to za jakie konkretnie przewinienia. Wątki na poły kryminalne, czy tez sensacyjne pojawiają się niemal w każdym utworze Edmunda Niziurskiego i nie chodzi tu tylko o typowe dwa kryminały milicyjne tego autora – „Pięć manekinów” i „Przystań eskulapa”, ale o jego twórczość w ogóle. W rozmaitych przygodach uczestniczą zwykle uczniowie późnej podstawówki lub wczesnego liceum i dzięki niespożytej wyobraźni autora, specyficznego języka i wielkiej autonomii działań bohaterów Niziurskiego czyta się nadal świetnie, mimo upływu dziesiątek lat. Po „Szkielet” sięgnąłem ponownie po zapewne 40-tu latach ale, jak się okazało miałem w pamięci zarówno zarys intrygi, jak i nazwiska kilku protagonistów. Co za autor, ten Edmund Niziurski! Jego bohaterowie działają niemal zawsze oddolnie, w grupach nieformalnych. Ta idea w dużej mierze ukształtowała również mnie jako osobę. Stąd różnego rodzaju kluby, które towarzyszą mi od lat i które próbuję współtworzyć. Obecnie jest to Klub Miłośników Polskiej Powieści Milicyjnej (i nie tylko) MOrd. Czy Klub MOrd powstałby, gdyby nie Edmund Niziurski? Myślę, że raczej nie. Tak mi się przynajmniej wydaje.

„Szkielet” ukazał się kilka razy, w różnych zbiorach opowiadań. Tym razem sięgnąłem po wydanie „Opowiadań” z początku lat 70.