Czerniawski Czesław – Jak tylko wróci z morza 119/2022

  • Autor: Czerniawski Czesław
  • Tytuł: Jak tylko wróci z morza
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1976
  • Nakład: 120000
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Jacka Pokrzywnickiego
LINK Recenzja Wiesława Kota
LINK Recenzja Iwony Mejzy

Maigret po polsku: golonka zamiast wołowiny po burgundzku, żytnia zamiast calvadosu

To już czwarta recenzja tej książki i dziwię się, że do tej pory nie zauważono ewidentnej inspiracji dla postaci głównego bohatera. „– Ja także uważam, że Simenon jest świetny” – powiedział do żony kapitan Doliński z Wydziału Służby Kryminalnej Komendy Miejskiej w Szczecinie.

A skoro tak, to rzeczony oficer pod wieloma względami przypomina komisarza Maigreta: jest tak samo zwalisty, z nagrzanego biura lubi obserwować holowniki na Odrze, lubi napić się piwa w czasie pracy, niechętnie podchodzi do samochodów, zdarza mu się wpadać w stany przygnębienia i zniechęcenia, otacza się zespołem sprawnie działających milicjantów, ma troskliwą i doradzającą żonę, lubi spacery i dobre jedzenie – o ile jednak francuski odpowiednik delektuje się wykwintnymi potrawami popijanymi calvadosem, o tyle kapitanowi do szczęścia wystarczy golonka z ziemniakami i kapustą popita Extra Żytnią. I tylko palenia nasz bohater nie toleruje – każdego, kto w jego biurze wyciąga „Sporty” gromi wzrokiem, a po odprawach spowitych dymem boli go głowa. Szkoda tylko, że jego relacja z podwładnymi nie jest taka, jak na Quai des Orfèvres 36 czyli wymagająca ale też partnerska, czasem niemal ojcowska; tutaj jest aż do bólu hierarchiczna, sztywna, służbista i sztuczna; jego relacja z podejrzanymi też pozbawiona jest tej tak charakterystycznej dla Maigreta empatii.

A sama historia jest dość ciekawa, choć już samo śledztwo jest przedstawione bez jakichś większych komplikacji i chyba aż za prosto: po niemal dwóch tygodniach od wyjścia z domu rodzina zgłasza zaginięcie Stefanii Pawelec trudniącej się dzierganiem swetrów i drobnym handelkiem. Wkrótce, podczas delektowania się w bufecie flaczkami i eksportowym, szczecińskim „Baltic Beer”, dopada kapitana Dolińskiego informacja, że zaginiona została znaleziona martwa na dawnym cmentarzu w dzielnicy dość odległej od jej miejsca zamieszkania; zwłoki zostały tam prawdopodobnie przywiezione na sankach. Doliński zza biurka nadzoruje śledztwo, a jego podwładni, sierżant Antosiak i plutonowy Adamek, penetrują Szczecin, docierają do środowiska marynarzy i tam trafiają na właściwy trop. A żeby oddać cesarzowi co cesarskie, a „Labiryntowi” co labiryntowe pojawia się mikroskopijny motyw agenturalno-szpiegowski, na szczęście nie mający żadnego wpływu na fabułę – wszystko sprowadza się więc do schematu: morderstwo, śledztwo, wina, kara.

Jest to więc dość zgrabny kryminałek stylizujący się na śledztwa komisarza Maigreta; niestety, nie jest wolny od obowiązkowej propagandy: dowiadujemy się więc jak kapitan Doliński poznał swoją żonę – otóż oboje wstąpili do Pierwszej Polskiej Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki formującej się w 1943 roku w Sielcach nad Oką; kto wie, może poznali tam przyszłego generała, który za 46 lat zostanie prezydentem Polski? Tam między nimi zaiskrzyło ale musieli się rozdzielić: ona poszła do szkoły podoficerskiej, a on przeszedł cały szlak szlak bojowy pierwszej armii, od Lenino do Kołobrzegu. No i dobrze – tylko co to ma wspólnego z fabułą książki? Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że prawdopodobnie bez tej wstawki książka nie mogłaby się ukazać, więc przymykam na nią oko; tak samo jak przymykam na porównanie dwóch milicjantów, jakiego dokonuje sam Doliński: plutonowy Adamek „z rzutkością, z inicjatywą, z pomyślunkiem. Taki, jakim powinien być funkcjonariusz służby śledczej”, a z drugiej strony sierżant Antosiak, takie trochę popychadło, któremu palcem trzeba pokazać co ma zrobić, „dobry pracownik, sumienny i uważny, lecz inicjatywy brakowało mu kompletnie” – i ciekawe, który w milicji zrobi karierę, a który na wieki ugrzęźnie na jednym stanowisku. Mimo wszystko uważam, że jest to dość przyzwoita książka, ma ciekawie zarysowane postacie, jest solidnie i rzetelnie umiejscowiona, atmosfera portowego Szczecina jest oddana wiarygodnie; na jedną podróż pociągiem nadaje się więc w sam raz.