- Autor: Bogusławski Andrzej
- Tytuł: Zemsta wampira
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1977
- Nakład: 120000
- Recenzent: Mariusz Młyński
„Labiryntowe” kryminały rządziły się swoimi prawami; ich nadrzędnym celem było dosolenie niemieckim rewizjonistom, Organizacji Gehlena czy CIA, a pośrednim uwielbienie dla Służby Bezpieczeństwa i napiętnowanie osób, którym nie podobała się władza ludowa. I tak jest tutaj – Andrzej Bogusławski splótł w jednej książce wszystkie wytyczone mu odgórnie cele, zrobił to jednak bardzo topornie, łopatologicznie, drętwo i niestrawnie.
Mamy oto Roberta Leśniewskiego, sławnego reżysera, który „o ile wiem, nigdy nie pałał chęcią nawiązywania jakichkolwiek kontaktów z krajem”; swego czasu do Ministerstwa Kultury wpłynęło pismo, w którym prosi on o umożliwienie nakręcenia w okolicach zamku w Krzyżowicach części scen plenerowych do swojego nowego filmu, „Zemsta wampira”. Tymczasem Służba Bezpieczeństwa dowiaduje się, że CIA chce „po ostatnio doznanych niepowodzeniach zmontować pewną akcję, która będzie argumentem w prowadzonej przeciwko nam wojnie psychologicznej. W grę wchodzi morderstwo…”; konkretnie chodzi o to, żeby Leśniewskiego „stuknąć z czystym sumieniem. Sprawcy nieznani, rozumiecie. I to tak, żeby potem rozdmuchać sprawę u nas”.
Jak więc widać perfidia naszych wrogów nie zna granic. Ale nasza rodzima bezpieka, jak wiadomo, nie jest gapami karmiona: wrogiej agenturze czoła stawia doktor filmologii, porucznik Marta Bednarz, która podaje się za pracowniczkę zespołu filmowego „Muza”. Pani porucznik, wraz z udającym jej męża kapitanem Marianem Pruszakiem, szuka potencjalnego mordercy Leśniewskiego, któremu kierownictwo operacji nadaje kryptonim „Sowa” – łatwo się więc domyśleć, że pierwowzorem postaci reżysera jest Roman Polański, tym bardziej, że autor dość zgrabnie zmienia tytuły jego filmów na „Córkę diabła”, „Obrzydzenie” czy „Tajemniczego sublokatora”. I mam takie wrażenie, że głównym celem tej książki jest właśnie zmieszanie Polańskiego oraz jego filmowej ekipy z błotem: obrywa się więc Krzysztofowi Komedzie czy Rolandowi Toporowi, krytykuje się sposoby finansowania zachodnich filmów, obsmarowuje się filmowych krytyków „preparujących swoje recenzje w zadymionych kawiarniach dokładnie pod gust sezonowych koneserów, tworzących na jednorazowy użytek własną wizję świata i jego konfliktów” i generalnie objeżdża się samego Polańskiego („Sam wyjazd z kraju, który go wykształcił i dał możliwość awansu, nie przemawia na korzyść Leśniewskiego. Swoje uwagi czy zastrzeżenia mógł zgłaszać tutaj, na naradach czy nawet w prasie fachowej, a nie w obcym środowisku, kreując się na nieomylną wyrocznię”); autor na pewno nie zachwyca się też Zachodem „przesyconym już otępiającą nagością i agresywnym seksem o zabarwieniu sadystycznym”. Akcja całej tej kuriozalnej powieści wydaje się więc być tylko dodatkiem do ataku na Polańskiego; po dość intrygującym początku książka rozłazi się na wszystkie strony i wyraźnie sprawia wrażenie pisanej „na siłę”. Na końcu zaś mamy atak oczekiwany chyba od samego początku: pojawia się niemiecki wywiad czyli potomkowie Hitlerjugend i ODESSY, którzy zbierają werbowników do północnej Afryki; pojawia się też Radio Wolna Europa. To wszystko sprawia, że tej książki najnormalniej w świecie nie da się czytać; jest to po prostu koszmarek do zapomnienia – i to jak najszybszego.