Majewska Danuta – Zbrodnia bez nazwiska 194/2022

  • Autor: Majewska Danuta
  • Tytuł: Zbrodnia bez nazwiska
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1973
  • Nakład: 120336
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

W końcu trafiłem na „Labirynt” rozgrywający się w Gdańsku – i, co ważne, jest to Gdańsk przedstawiony rzetelnie, solidnie i wiarygodnie. Zaczyna się intrygująco: w bloku na Przymorzu samobójstwo popełnia Wanda Strumińska, pracowniczka Biura Konstrukcyjnego „Stoprojekt” zajmującego się projektowaniem siłowni do nowo budowanych statków.

Wkrótce Konrad Ebert, kierownik działu Biura, zgłasza naczelnikowi włamanie do jego biurka; niedługo potem tenże kierownik zostaje otruty znacznie przekraczającą dozwolone dawki naparstnicą. W jego mieszkaniu milicja znajduje zamaskowaną skrytkę w starym biurku, a w niej pornograficzne zdjęcia stażystki z biura, podejrzaną korespondencję z zagraniczną firmą oraz fotokopie tajnych projektów; poza tym żona Eberta mówi, że otrzymała anonimy o jego rzekomych zdradach. Na odsiecz gdańskim milicjantom przybywa Służba Bezpieczeństwa z Warszawy ale nie zapobiega to zepchnięciu ze schodów biurowej stażystki – atmosfera w biurze jest więc bliska psychozy.

Jest to więc dość nieszkodliwy kryminałek w którym pobrzmiewają dalekie echa twórczości Agaty Christie i Joanny Chmielewskiej; autorka musiała jednak oddać „Labiryntowi” co labiryntowe i wplotła w akcję motyw szpiegostwa przemysłowego – wiadomo, na początku lat 70. przemysł stoczniowy był oczkiem w głowie rządzącej władzy i trzeba było wskazać wroga, który mógł w nim namieszać. Sama intryga jest dość prosta, niektóre rozwiązania są banalne ale książkę generalnie da się czytać; nie ma tu jakiejś drętwoty, a postacie przedstawione są intrygująco i oryginalnie. Dodatkowym plusem tej książki, przynajmniej ode mnie, jest ciekawie pokazany Gdańsk; co prawda akcja ogranicza się tylko do kilku ulic ale widać, że autorka przynajmniej się przez miasto przespacerowała – co prawda z ulicy Szerokiej, gdzie mieści się siedziba „Stoprojektu” raczej nie widać żadnej latarni morskiej, a na Przymorzu trudno usłyszeć pękającą na zatoce krę ale to są szczegóły. Ogólnie nie jest to jakiś literacki fajerwerk ale też większego obciachu nie ma.