- Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
- Tytuł: Tajemniczy pamiętnik
- Wydawnictwo: Wydawnictwo LTW
- Seria: Kryminał (nr 13)
- Rok wydania: 2011
- Recenzent: Wiesław Kot
LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza
„W Augustowie, tam nad Neckiem, w białe dnie…”
A na imię miała właśnie Agnieszka. Piękne imię muszę przyznać… Ale co z tego, skoro kobiecie całkiem przewróciło się w głowie i zostawiła redaktora Wrońskiego (ale nie tego Wrońskiego, przed nim byli i inni dziennikarze Wrońscy) dla ledwo poznanego Argentyńczyka. Nie mnie, prostakowi, oceniać, ale od tego miejsca fabuła biegnie porywiście i się mieni, co tak w ogóle rzadkie, choć nie u Zeydlera-Zborowskiego.
W każdym razie kobieta upadła nagle się czegoś boi, a jej argentyńskiego gacha dzieciaki znajdują przy Senatorskiej w wartburgu dwukrotnie podziurawionego. Więc redaktor Wroński łapie się za śledztwo równolegle ze swoim przyjacielem kapitanem Downarem. W pewnym momencie fabułka skręca do Augustowa, gdzie odnaleziono pamiętnik seryjnego mordercy, który i tu maczał palce, choć nie wiadomo po co. Ale ten Augustów, niestety, całkiem nie jak z piosenki… „Na rynku spacerowało parę zmokłych kur. Od czasu do czasu nastraszały pióra, otrzepując cierpliwie chłodne krople. Umorusane dzieci chlapały się w pobliskiej kałuży. Jakiś chłopak zataczał na rowerze szerokie koła, gwiżdżąc przy tym przeraźliwie. Wypłowiały szyld obwieszczał istnienie gospody. Dawno niemyte okna zamazane były deszczem”. A ja tego roku zobaczyłem ryneczek wymuskany, obstawiony lodziarniami i restauracjami. Zażywałem tam z przyjemnością a to łososia, a to pizzy. W „augustowską noc” spacerowaliśmy z Dorotą brzegiem jeziora, a po tafli sunął statek, na którym młodzi, wykształceni, z dużych miast bawili się do muzyki techno. Czysty nastrój.
W każdym razie kapitan Downar w Augustowie natyka się na dawnego kumpla, niegdyś szefa archiwum w białostockiej KW MO. I tu skucha, bo ten Korolkiewicz do połowy powieści pracuje jako archiwista w Komendzie Wojewódzkiej w Białymstoku, a po połowie okazuje się, że był archiwistą w Komendzie Warszawskiej. Kwestia pospiesznego pisania. Co mówię, bo mnie się zdarzyło w druku pomylić Iran z Irakiem. Poza tym najwięksi pisywali w cyklach tygodniowych, jak Downar swoją powieść (pierwodruk w „Dzienniku Łódzkim”) i też im się zajączkowało. Sienkiewicz pisał „Potop” kursując po całej Europie. I nigdy nie był pewien, czy to, co zamierzał, już napisał, czy tylko projektował. Więc telegrafował do redakcji z Riwiery : „Czy Kmicic już wysadził kolubrynę?”
Ale niepotrzebnie czepiam się tego ex-archiwisty, bo on i tak wkrótce polegnie, a fabuła pogna przez Warszawę na Wybrzeże i z powrotem do stołecznego szpitala, gdzie uroczo splątane wątki się uspójnią i wyjaśnią.
I to by było na tyle, jeżeli chodzi o fabułę: wolę powiedzieć dwa słowa za mało niż jedno za dużo.
Zajrzyjmy powieści do środka.
Mnóstwo tu różnych tropów kulturowych. Pozbierałem niektóre.
- „Stary stolarz siedział przed milicjantami. Nie wyglądał na zdenerwowanego. Spokojnie palił papierosa i od czasu do czasu spluwał”. Jak stary stolarz i spluwał, to to na pewno nie święty Józef, ale raczej Gepetto.
- „Trzasnęła zapałka. Przez chwilę siedzieli w milczeniu, otaczając się gęstymi kłębami dymu”. „Kłębami dymu niechaj się otoczę i o młodości pomarzę półsenny…” Który to klasyk i za co go kochamy?
- „Nie ma lepszego lekarstwa na melancholię niż pisanie reportaży”. Tłumaczę to studentom, z którymi przerabiam „reportaż prasowy”, ale na milę czuję, że psiekrwie mi nie wierzą. A potem w kolejce po zaliczenie…
- „Downar wyjął z szafki butelkę chińskiego koniaku i napełnił kieliszki”. Osiecka: „Upij się ze mną chińską wódką. Zechcesz coś chlapnąć, no to chlap”. Biorąc pod uwagę chronologię, to raczej ona ściągała z Zeydlera, a nie odwrotnie.
- „Życie na cichej prowincji sprzyja rozmyślaniom na tematy literackie”. No bo weźmy takiego Mickiewicza. Mentalnie to on poza Nowogródek nigdy nie wyszedł.
- „Nie należy zbyt surowo sądzić ludzi, a szczególnie kobiet”. No, bo choćby scena z Jezusem i jawnogrzesznicą…
- „Nic nie trwa wiecznie”. Może miało być: „Nic nie może przecież wiecznie trwać”?
- I piosenka raz jeszcze. W powieści występuje piosenkarka Korzybska (typ dość mętny), która ma w repertuarze utwór „Nie oczekuję dziś nikogo”. W realu tę piosenkę śpiewała Rena Rolska. Czyżby pani Rolska..? A fe!
- Żart emerytowanego milicjanta: „Porządna dziewczyna z tej Broni, tylko strasznie lekkomyślna. Niedawno znowu zaszła w ciążę z urzędnikiem pocztowym. Powiedziałem mu, że powinien pójść na przeszkolenie wojskowe, żeby się nauczyć obchodzić z Bronią. Dobry kawał, nie? Ha, ha, ha”. Ja bym raczej doradzał, by poczciarz przeczytał „Pożegnanie z bronią”.
- Alkohol. „A ponieważ nie lubię wydawać pieniędzy w samotności, więc zapraszam cię na jedną wódkę. – Wiesz przecież, że ja nie piję. – A kto mówi o piciu? Powiedziałem, że zapraszam cię na jedną wódkę”.
- Downar spekuluje: „A może Wroński był wtedy rzeczywiście trochę na bani. Ci dziennikarze…” Tak, kapitan znał życie.
Paląca kwestia polszczyzny:
- „W życiu nie można być taką ciepłą kluchą, bo cię ludzie zjedzą z kościami”. No, albo klucha, albo kości.
- „Czy nie sądzicie, towarzyszu kapitanie, że możemy się już stąd likwidować”?
- „Półki z książkami, biurko z jasnego drzewa”. Sądziłem, że „jasne drzewo” to takie, na które pada blask słoneczny, a jasne drewno… Nie znęcajmy się, to za łatwe.
- „- To znaczy, że te morderstwa nie zostały wykryte – powiedział Wroński. – Otóż to. Nie zostały wykryte”. Przeczuwam, że morderstwa zostały „wykryte”, tylko mordercy nie.
- „Koła wagonów poczęły rytmicznie uderzać w szyny”. Próbowałem to sobie wyobrazić, ale bez skutku.
- „Downar niecierpliwie trzasnął w palce”. (?)
Trop gastronomiczny: „- Panie Waciu, pan będzie uprzejmy dwie kawy, tylko takie protekcyjne. Protekcyjna kawa okazała się szarawą lurą o dziwnym zapachu”.
Poza tym biegną sobie aforyzmy w znacznej ilości, które przytaczamy:
- Nie możemy, niestety, liczyć na same przyjemności.
- Każdy zbrodniarz popełnia jakiś błąd.
- Na wsi to ludzie specjalnie na zegarek nie patrzą.
- Trzeba mieć bardzo poważne powody, aby się zdecydować na fałszowanie paszportu.
- Trzeba pamiętać o przyszłości, choćby nawet o tej najbliższej.
- Co było, to było, a teraz będzie co innego. (mój ulubiony)
- Można z kimś przeżyć całe lata, a właściwie nie bardzo się wie, jakim ten ktoś jest naprawdę.
- Różnie się ludziom życie układa.
- Dużo jest na świecie wysokich brunetów.
- Właściwie nie ma na świecie rzeczy niemożliwych, są tylko rzeczy mniej lub więcej prawdopodobne.
- Jak ktoś stawia wódkę, to o przyjaciół nietrudno.
- Nie wszystkie zbrodnie są wykrywalne…
- Całe życie jest jedną wielką przygodą
- W obliczu nowej porażki bledną dawne zwycięstwa.
- Człowiek nigdy nie żałuje, jeśli powie za mało, natomiast prawie zawsze żałuje, jeśli powie za dużo. Milczenie jest złotem. Zawsze to lepiej trzymać język za zębami.
- W dzisiejszych czasach niełatwo o porządnego człowieka.
- Ludzie sobie nieraz sami życie komplikują, szukają nie wiadomo czego.
- Tak się czasem zdarza, że nikogo nie ma w domu.
- Nawet najuczciwszy człowiek na widok mundurów milicyjnych traci pewność siebie.
Co do mnie osobiście, to odnalazłem pewne aluzje, np. „Wszelkiego rodzaju zboczeńcy odznaczają się zazwyczaj niesłychaną przebiegłością”. Albo taka: „Głośno pociągała nosem, nie chcąc najwidoczniej tracić cennego czasu na zbyt częste używanie chusteczki”.
Znalazłem nawet szkic do portretu mojej skromnej osoby: „Bardziej na prawo siedział blady młodzieniec, który ostentacyjnie dłubał w zębach, czkając przy tym rytmicznie”.
I coś, co zostało napisane wprost do mnie: „Nie ulegało wątpliwości, że dobrze by mu zrobiła znajomość z jakąś interesującą kobietą. Ale gdzie znaleźć interesującą kobietę? To nie takie proste”. Co nie, Dorotka?