- Autor: Klejnocki Jarosław
- Tytuł: Opcje na śmierć
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
- Rok wydania: 2012
- Recenzent: Wiesław Kot
Kryminał zaklęty
Kto dziś nie pisze kryminałów? Może jeden Konwicki. Za to inni autorzy pokrywają Polskę zbrodnią dywanowo. Krajewski tłucze o Wrocławiu, Wroński o Lublinie, Smura o Poznaniu, a Klejnocki (nie on jeden) o Warszawie.
Ach, jak on uwielbia cieniować różnice między górnym i dolnym Mokotowem? Tym razem jego ulubiony śledczy Ireneusz Nawrocki zaplątał się w aferę kryminalno-bankową. Co daje chwilę oddechu czytelnikowi przywykłemu do fabuł rzeźniczych, które biegną jak prosta notatka prasowa: ?Wczoraj w godzinach wieczornych, w trakcie libacji alkoholowej?? A i to w fabułę zaplącze się łomiarz, który stuknie jedną panią na tyłach multipleksu przy Puławskiej.
Ale o niego nie chodzi. Jedną taką naprawdę ważną ofiarę dopada pamiętny ?biały szkwał? na jeziorze Niegocin. Dmuchnęło mocno, a że facet był już napompowany, więc raz-dwa pogrążył się w odmętach. Ofiarę drugą przytopiono w kanale w Amsterdamie, bo to powieść światowa. Śladem ofiar podąża śledczy Nawrocki, który jest w policji na wylocie. Ma dość, odchodzi i będzie zarabiał na życie jako ochroniarz. Tymczasem gustuje w chilijskich winach i muzyce zespołu Rammstein. Swojak.
Opowieść zgrzyta odrobinę na poziomie stylu. Zbyt dużo tu gotowców. Jak ktoś zmienia pracę, to od razu ?przechodzi na ciemną stronę mocy?. Jak się czyta książkę, to ?z wypiekami na twarzy?. Jak samochód rusza, to ?z piskiem opon?. A łomiarz, który rabuje kobiety, bo planuje pohulać po szerokim świecie, nie wybiera się tak po prostu na Malediwy. On obiera ?destynację? na ten kierunek. Łomiarz i ?destynacja?? ?Destylacja? to maks na co takiego typa stać. Szczególnie mocno zafiksował się Klejnocki na imiesłowie ?zaklęty?. Oto wspomnienia są u niego ?zaklęte w albumach pełnych zdjęć?. A malarstwo holenderskie posiada ?symbolikę zaklętą w szczególe?. Jeszcze brakuje, żeby pisał, iż właśnie spadł ?biały puszek?, a Zakopane jest ?zimową stolicą Polski?. Dla równowagi: są też przejawy mądrości ponadczasowej: ?K?. , jak nic się nie dzieje, to nic się nie dzieje. A jeśli już, to wszystko naraz?. I niech który powie, że to nieprawda!
Parę nazwisk autor pożycza sobie z realu ? jak by nie było książki telefonicznej. Jest więc tu Zygmunt Miłoszewski i Mariusz Czubaj. Jest i Irena Falska ? była taka pani, co za Jaruzela czytała w telewizji, jak to fatalnie sobie poczyna ekstrema ?Solidarności?. A wśród glin z Amsterdamu trafia się i van Basten. W powieści Klejnockiego pojawia się też sam Klejnocki. Doktor Klejnocki. Lata mijają a Klejnocki ciągle doktorem? Piszący te słowa ma zresztą to samo. Mnie to uwiera. A pana, panie Klejnocki?