Romański Marek – Małżeństwo Neili Forster 161/2010

  • Autor: Romański Marek
  • Tytuł: Małżeństwo Neili Forster
  • Wydawnictwo: KAW Lublin
  • Rok wydania: 1991
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Kobiety złe i jeszcze gorsze

Marek Romański należał w okresie dwudziestolecia międzywojennego do ścisłej czołówki polskich autorów sensacyjno-kryminalnych.

Stał w jednym szeregu z takimi wielkościami epoki, jak Antoni Marczyński czy Adam Nasielski. Jednak z trzech wspomnianych nazwisk tylko Antoni Marczyński przebił się do świadomości współczesnych, za sprawą licznych wznowień na przełomie lat 80. i 90. Nasielski i Romański pozostali w mrokach niepamięci i dziś tylko wielcy miłośnicy gatunku kojarzą te nazwiska. A jakże niesłusznie. Bo jeżeli przed wojną wśród dziesiątek nazwisk na burzliwym ruchy wydawniczym, właśnie te trzy lśniły największym blaskiem, to jakiś tego powód być musiał. Myślę, że nawet dwa powody. Pierwszy to niewątpliwie sprawnie poprowadzona intryga, a drugi to szybkość pisania, zapewniająca  stałą obecność na rynku i dyskontowanie kolejnymi książkami sukcesów poprzednich powieści. Dziś nie ma już tak płodnych autorów, a jeżeli nawet by byli, to wymogi rynku raczej nie pozwoliłyby na wydanie trzech czy pięciu powieści danego twórcy w jednym roku. Tymczasem Marek Romański na przestrzeni tylko dziesięciolecia (1930-1939) opublikował ponad 40 powieści. W tym „Szpiega z Falklandów”, „Pająka”, „Tajemnicę Axela Branda” czy „Śmierć w operze”. Niestety współcześnie wznowiono tylko dwie z nich – „Mord na placu Trzech Krzyży” oraz „Małżeństwo Neili Forster”. o której poniżej. Tymczasem przepraszam za przydługi wstęp, ale wyjątkowo wydał mi się on konieczny.
Wydawnictwo Stanisław Cukrowski tak zachwalało twórczość swego flagowego autora: „Kto przeczyta jedną powieść powieść Marka Romańskiego — przeczyta wszystkie”. Po czy wymienia się 13 powieści autora już wydanych oraz zapowiada publikację sześciu kolejnych w najbliższym czasie. Cóż za tempo.
„Małżeństwo Neili Forster” nie jest typową powieścią kryminalną. Jest to raczej gatunkowa hybryda — romans kryminalny. Wskazuje na to nie tylko już sam tytuł, ale nawet i stylizowana na przedwojenną okładka. Na pierwszym planie dama z woalką czyli niewątpliwie pani Forster, w tle zaś automobil oraz sylwetka mężczyzny w kapeluszu, tonąca w mroku.
Do detektywa (z zawodu lekarza) Piotra Vulpiusa zgłasza się mężczyzna z prośbą o odszukanie przyjaciela, właśnie męża tytułowej Neili Forster. Pan Forster bowiem zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Piotr Vulpius szybko stwierdza, ze pani Forster nie mówi całej prawdy o życiu własnym i męża, jest natomiast uwikłana w dziwny związek z niejakim Brentanem. No i że nad całą skomplikowaną relacją ciąży jakaś mroczna przeszłość. Są poszlaki wskazujące, że Forster został zgładzony (porzucony kapelusz i ślady krwi w mieszkaniu Brentana), natomiast nigdzie nie ma ciała. Czy w takiej sytuacji w ogóle można postawić jakiekolwiek zarzuty? Okazuje się, że można i tu tkwi pewna niekonsekwencja w koncepcie autora. Nic to jednak. Mamy historię miłosnego trójkąta w doklejonym sensacyjnym tłem. Akcja rozgrywa się w wymyślonym dużym mieście (własna komunikacja), pojawiają się nazwy ulic i placów. Wszystko to Romański opisuje sprawnie i gładko. Czyta się miło: „Miasto układało się do snu. Pękate cielska autobusów przestały przebiegać z krzykiem syren wielkomiejskie arterie. Z podmiejskich stacji odeszły ostatnie pociągi kolei podziemnej” (str. 147). Może to być Paryż, może Londyn, ale dokładnie nie wiemy. Piotr Vulpius współpracuje  w miejscową prasą oraz policją. Zatrzymana do dyspozycji organów ścigania Neili Forster jest piękna i milczy lub też mataczy(jak byśmy dziś powiedzieli) i skrywa tajemnicę. To aż nazbyt wiele by czytelnik chciał dowiedzieć się prawdy. Tym bardziej, że Romański dokłada starań, by ukazać panią Forster jako kobietę zjawiskową: „Patrzył na nią z upodobaniem, przesuwając wzrok po ślicznie toczonych ramionach. Znał je dobrze. W ich uścisku przeżył tyle chwil rozkoszy (str. 101 ) Z kolei Piotr Vulpius tak myśli o pani Forster: „Ten ogród, ta villa i ramiona tej kobiety” (str. 44).  Oczywiście kontrapunktem dla krystalicznej urody ramion Neili Forster, choć może nie dość zaznaczonym, są portowe kobiety, które spotykał wielokrotnie podczas służby na morzu, zaginiony pan Forster. Tak to widzi przyjaciel zaginionego: „Staliśmy wtedy w Colon (…) To nędzna dziura, żółta febra i marne dziewczęta” (str. 46). Teraz nie możemy się dziwić, że od momentu, gdy pan Forster spotkał przyszłą panią Forster, nic już nie mogło być takie jak dawniej. Z całą pewnością  książka Marka Romańskiego nie zestarzała się, a że autor stosuje może zbyt wielką prostotę środków w konstruowaniu świata. Cóż, nie on pierwszy. Lektura na zimowy wieczór jak znalazł.