Rewera Kamil – Biała Walkiria 114/2010

  • Autor: Rewera Kamil
  • Tytuł: Biała Walkiria
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1978
  • Nakład: 120000
  • Recenzent: Ewa Helleńska

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

BIAŁA  WALKIRIA  ZNAD  MORZA  CZARNEGO

Major Aleksander Orlewicz, oficer służb specjalnych, jest w złej formie fizycznej i psychicznej.  Nic dziwnego – jakiś czas wcześniej major uległ wypadkowi podczas lądowania po skoku ze spadochronem.Efektem wypadku było skomplikowane złamanie nogi, leczenie i rehabilitacja trwały bardzo długo, po wykorzystaniu zwolnienia lekarskiego major postanowił pójść na urlop, nie bardzo jednak miał ochotę wracać do pracy. Pewnego dnia odwiedził go w domu jego szef, pułkownik Kondracki, który zastał swego podwładnego w fatalnym stanie. Orlewicz był zaniedbany, smutny, przekonany o konieczności odejścia ze służby.  Okazało się jednak, że Kondracki ma dla Orlewicza ciekawą propozycję.

Tak rozpoczyna się „Biała Walkiria”, powieść Kamila Rewery.  Orlewicz ma pojechać na kilka miesięcy do Mangalii w Rumunii – ma tam korzystać z przeróżnych zabiegów w miejscowym sanatorium, a przy okazji ma udawać polskiego uczonego, Aleksandra Oczaję, niezwykle utalentowanego cybernetyka, pracującego właśnie nad supernowoczesną maszyną cyfrową służącą do łamania szyfrów. Wiadomo już, że pracami profesora interesuje się zachodnioniemiecki wywiad.  Dla zmylenia przeciwnika postanowiono podsunąć Niemcom fałszywego profesora, podczas gdy prawdziwy profesor mógłby spokojnie dokończyć swoje prace nad wynalazkiem. Wyjazd majora do Rumunii i jego pobyt tamże są starannie przygotowane, Orlewicz mieszka w dość luksusowym pensjonacie, w którym mâitre d’hôtel to „człowiek o trudnym do określenia wieku, o aparycji sycylijskiego fryzjera wystrojonego na uroczystą procesję w dzień Bożego Ciała”.  Nasz bohater chodzi na zabiegi, zwiedza okolicę, ale odnosi wrażenie, że nikt nie interesuje się zbytnio jego osobą. Aż nagle zjawiła się ona…

„Czuł się tego ranka znakomicie i maszerował dziarskim wydłużonym krokiem jeszcze w strefie, gdzie zwykle chodził już podpierając się laską. Sygnałem, że się zapomniał, był dlań widok Rosemarie Trinborn.
Siedziała na głazie, wpatrzona w morską dal.  Jej jasna głowa i wyraźnie zarysowany profil widoczne były na tle szarej tego dnia wody.
Lorelei – pomyślał Orlewicz, choć gdzie Ren, a gdzie Morze Czarne, a dziewczyna zamiast złotych loków miała fryzurę pruskiego rekruta.”

Wkrótce nasz bohater poznaje osobiście Rosemarie, mieszkającą w tym samym co on pensjonacie. Spotykają się parę  razy w kawiarni w sąsiednim hotelu, gdzie major zawiera też znajomość z dwoma Francuzami. Rosemarie robi na majorze duże wrażenie, choć cóż z nich za para?  On – starzejący się facet po wypadku, człowiek żyjący skromnie, nieco zgorzkniały. Ona – beztroska dziewczyna z zamożnej niemieckiej rodziny, przyzwyczajona do robienia tego, na co ma w danej chwili ochotę.  W końcu jednak oboje lądują w łóżku i następnego dnia po szalonej  nocy major dowiaduje się, że dziewczyna wyruszyła w podróż powrotną do Moguncji. Owi wspomniani tu Francuzi nazwą dziewczynę Białą Walkirią. Lorelei czy Walkiria – cóż to za różnica? Przydomek „biała” wiąże się z bardzo jasnymi włosami pięknej dziewczyny.

W tym samym czasie pułkownik Kondracki nie próżnuje i zajmuje się rozpracowaniem paru ludzi związanych z pewnym klubem sportowym, podejrzanych o współpracę z zachodnioniemieckim wywiadem. Oczywiście sprawa ta wiąże się ściśle ze sprawą profesora Oczai. Jest sprawą oczywistą, że nasze służby specjalne odniosą sukces, zaś major Orlewicz dowie się czegoś  więcej o osobie, której rolę odgrywał w Mangalii. Prawda okaże się zaskakująca.
Szpiegostwo, o jakim mowa w książce, to już przeszłość. Polska jest członkiem Unii Europejskiej, nie ma już dwóch państw niemieckich. Jeśli jednak spotkacie gdzieś jasnowłosą dziewczynę o wyglądzie germańskiej boginki – strzeżcie się.  Piękna kobieta potrafi być niebezpieczna.