Jarosiński Roman – Kolekcjoner 133/2010

  • Autor: Jarosiński Roman
  • Tytuł: Kolekcjoner
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 240000
  • Recenzent: Iwona Mejza

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Marzenia o herbacie earl grey

Jeżeli nie wiadomo o co chodzi , to zawsze chodzi o pieniądze. Pozwalam sobie to jakże mądre i trafne powiedzenie umieścić w charakterze wstępu. Było, jest i będzie zawsze aktualne.

Tradycyjnie , jak to w kryminałach milicyjnych najgorsze zbrodnie zdarzają się w spokojne noce.  Jeżeli czytamy , ze dochodzi północ a tu   sierżant, porucznik , czy też innej rangi milicjant bierze się za parzenie z trudem zdobytej herbaty earl Grey to znaczy , że za chwilę odezwie się telefon. W „ Kolekcjonerze’ mamy miłą odmianę, sytuację spotykaną trochę rzadziej. „Biało –niebieski polonez omijał liczne wyboje. Patrolowa służba na wybrzeżu prawobrzeżnej Warszawy nie należała do zbyt atrakcyjnych. Ten letni wieczór  był jednak wyjątkowo spokojny”….   „Światła mijania oświetlały niewielką żwirową alejkę. Kilkadziesiąt metrów dalej obok  wysokiego ,rozłożystego kasztana leżał szary , słabo widoczny przedmiot”….. Tymi słowami zaczyna się kryminał Romana Jarosińskiego „Kolekcjoner” . Zaraz na drugiej stronie mamy zwłoki i zaczyna się akcja. Kryminał stereotypowy a jednak nie nudny.
Najpierw postać niestety zamordowanego , z dokumentów wynika, że to Henryk Wójcicki –historyk. Potem dowiadujemy się , że tenże pan miał pseudonim Profesor i uchodził za kolekcjonera dzieł sztuki, znanego w okolicy a najbardziej w  różnych kręgach stołecznego  półświatku .
Prawdę mówiąc było dlaczego zabijać, tylko dziwnie prawie wszystko pozostało na miejscu. Poznajemy półświatek przestępczy , trochę środowisko cinkciarzy i takich właśnie pseudokolekcjonerów gdzie ciągle prowadzone są jakieś wymiany, zamiany, kompletowanie a rzeczy zgromadzone w mieszkaniu kolekcjonera tworzą prawdziwą rupieciarnię upstrzoną naprawdę cennymi okazami.
Śledztwo prowadzi młody porucznik Adam Wierzchowski. Wypytuje , poznaje rodzinę zamordowanego , znajomych, bo trudno nazwać ich przyjaciółmi. Porucznik prowadzi tak zwaną  penetrację środowiska i dowiaduje się różnych bardzo zaskakujących rzeczy o życiu Henryka Wójcickiego.  Im więcej  wiem o sprawach i sprawkach zamordowanego .tym mniej się dziwię  ,że zszedł z tego świata w tak nagły  i brutalny sposób . Zamordowany niestety nie budzi mojej sympatii, jednak tym co on robił zajmują się inne służby.  Nie budził on także sympatii większości otaczających go osób. Większości z nich zależało tylko i wyłącznie na majątku Kolekcjonera. Chlubnym wyjątkiem jest tu syn zamordowanego, nieco naiwnie patrzący na świat, uczciwy oraz brat , sponiewierany przez życie ale budzący sympatię.
Porucznik z całej masy ludzi i wykluczających się tropów ma wyłonić tego jednego… prawdziwego mordercę i znaleźć prawdziwy motyw morderstwa. Praca to nielekka  , tropów wiele, powiedziałabym nawet, że za wiele ale cóż taka robota i taka książka.
Major Brzeski znęcał się na porucznikiem Wierzchowskim: „ …Udowodniłeś już winę wszystkim , nie wyłączając denata . Zostało ci jeszcze proste pytanie. Kto zabił?… „ No właśnie, kto zabił? Odpowiedź na końcu książki.