Edigey Jerzy – Błękitny szafir 83/2010

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Błękitny szafir
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: Seria z jamnikiem
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 70290
  • Recenzent: Iwona Mejza

Książki Jerzego Edigeya to klasa sama w sobie. Co jakiś czas wracam do mojej ulubionej to jest „Błękitnego szafiru”, opowieści o Kryście co chciała być wielką panią i skończyła marnie.
Symbolem powodzenia tej pani w życiu była właśnie bransoletka z błękitnym szafirem, piękna wiedeńska robota z dmuchanego złota. Gdy znaleziono Krystynę  Cieślikowską martwą, miała na sobie luksusowe futro , przy sobie dwadzieścia tysięcy złotych i brakowało tylko bransoletki w kształcie węża z błękitnym szafirem w pysku.
Zamordowaną znaleziono w lesie, wieczorem, przysypaną śniegiem, blisko stacji Podleśna Góra, widocznie miała wracać do Warszawy i już nie wróciła. Ponieważ pani mieszkała w Warszawie śledztwo przejęła  Stołeczna Komenda MO a konkretnie major  Janusz Kaczanowski i podporucznik Tomaszewski. Bransoletka była cenną pamiątką  w związku z czym panowie zaczęli szukać mordercy wśród mężczyzn, którzy torowali drogę do kariery Krystyny Cieślikowskiej. Od gońca w  powiatowym zarządzie geesu do kierowniczki komisu na  Wspólnej.
Bardzo ciekawie  i jak zawsze u Edigeya wiernie odmalowane środowisko, w którym obracała się zamordowana. Pracownicy komisu, chcąc uniknąć posądzenia o morderstwo  prawie dobrowolnie czynią zwierzenia majorowi Kaczanowskiemu. Opowiadają jak funkcjonuje komis i buchalteria komisowa, od czego są tzw. Konie i dlaczego  remanent zrobiony po śmierci szefowej komisu wypadł idealnie. Przenosimy się w świat sprzed  grubo ponad trzydziestu lat , znany nam chociażby z widzenia  z wystawy na której siedział naturalnych rozmiarów biały pudel, który nawet potrafił szczekać i niejednokrotnie był przedmiotem dziecięcych marzeń.  Myślę , że pewne machinacje finansowe stosowane przez personel  komisu  nadal  mogą być, czy też są stosowane, brzmią tak prawdopodobnie. Wprawdzie w  przedwstępie autor zaznacza , iż cytuję „ Wszystkie opisane wydarzenia są  tylko fikcją . Podobieństwa imion, nazwisk czy nazw miejscowości są całkowicie przypadkowe. Autor jest również przekonany, że nie ma u nas takich komisów ani takich ich pracowników” ale myślę, że możemy to potraktować  życzeniowo.
Oprócz  szeroko nakreślonej pracy komisu mamy także pełen przegląd panów, dzięki którym Krystyna Cieślikowska zrobiła aż tak zawrotną/ zważywszy stan posiadania / karierę. Od  męża Alojzego, zdolnego spawacza, w tamtych czasach, gdy Polska się budowała zawód na wagę złota poprzez kolejnych „ bliskich przyjaciół” aż  po ostatniego  kochanka, który miał stanowić zwieńczenie tej specyficznej ale jakże  życiowej drogi kariery.
Śledztwo trwa,  różne sprawy i sprawki wychodzą na światło dzienne,  a efektów brakuje, morderca nadal nieznany i nagle… .przychodzi wiadomość z wybrzeża. Bransoletka ujrzała światło dzienne!  Major Kaczanowski oczywiście, osobiście jedzie  do Kołobrzegu, jest lato, możemy tylko pozazdrościć  , plaża morze i restauracja Fregata , w której dają dobrze zjeść. Trwa wyjaśnianie, kto? Od kogo? Dlaczego ?  Za ile? Od Kołobrzegu po Katowice. I dalej nic.
Sprawa oczywiście zostaje rozwiązana, morderca ujęty, życie toczy się dalej. Mnie po przeczytaniu tego bardzo interesującego kryminału , który gdyby nie był kryminałem to spokojnie po rozbudowaniu wątków osobistych, emocjonalnych mógłby być doskonałą powieścią obyczajową  zaspokajającą pragnienia wielu kobiet ,  przychodzą na myśl dwa  wnioski , którymi dobrze przynajmniej czasami kierować się w życiu:
Pierwszy  jest krótki „NIC  ZA  WSZELKĄ  CENĘ ” drugi wniosek to ten , że  „ WSZYSTKIE DOKUMENTY POWINNIŚMY CZYTAĆ UWAŻNIE” .
Książkę polecam każdemu a w szczególności tym, którym na moment zakręciło się w głowie, różne są  drogi kariery .