- Autor: Lassota Ryszard
- Tytuł: Hong Kong Express
- Wydawnictwo: MAW
- Rok wydania: 1979
- Nakład: 20000
- Recenzent: Waldemar Szatanek
„O cholera…”
„O cholera” – to stwierdzenie najczęściej towarzyszyło mi podczas lektury najnowszej w mojej kolekcji książki Ryszarda Lassoty.
Czasem nawet mocniejsze słowa cisnęły mi się na usta ale że czytelnicy książek jakoby są kulturalni więc…
Co mnie tak sfrustrowało? Na początek to odkrycie kolejnej pozycji mojego siłą rzeczy ulubionego autora, Lassoty. Co bowiem myślę, że znam już całą jego twórczość, to wpada mi w rękę jego kolejne dzieło. W trakcie lektury oczy ze zdumienia otwierały mi się zaś na kolejne niebanalne pomysły autora. Jesteśmy w tzw. drugim okresie Lassoty (tak na ok. koniec lat 70-tych i 80-te). Porzuca on bowiem powieść młodzieżowo-obyczajowa na rzecz literatury kryminalno-sensacyjnej. Ja nieświadomy jednak tej przemiany czekam więc na kolejnego młodzieńca z zapadłej wioski który tylko dzięki uprawianiu sportu i wojsku poradzi sobie z drobnymi rzezimieszkami, ewentualnie agentami obcych służb, a dostaje… spisek CIA i przemysłowców amerykańskich. Mafia z Los Angeles i skorumpowani policjanci, prawicowi ekstremiści z Ameryki Południowej, Azji i Afryki. Międzynarodowe konferencje i porwania samolotów. Dziesiątki przeplatających się nici intryg układających się w misterną sieć gry wywiadów całego świata. Ale nie myślcie sobie że Polacy są gorsi otóż nie! Nasz wywiad wytrycha bowiem na dudków CIA i tym podobnych.
A czyni to dzięki znanemu już nam z innych dzieł Lassoty porucznikowi Henrykowi Janczakowi. Ale obecny Janczak to nie ten Janczak którego znamy. Przede wszystkim odszedł ze Służby Bezpieczeństwa, jest teraz w Grupie A (dowiadujemy się potem że w antyterrorystycznej), po drugie mówi po angielsku jak równy z równym z agentami CIA i FBI i najwążniejsza zmiana: Kobiety. Do tej pory kobiety były w życiu Henryka mało obecne, owszem podkochiwał się w koleżankach sportsmenkach albo z komendy, ale traktował je z należytym szacunkiem albo nie miał dla nich czasu, albo nie mógł się zdobyć na trwały związek z nimi. One wiec go zostawiały. A teraz diametralna zmiana. Janczak błyszczy dowcipem, flirtuje, uwodzi i to nie tylko polskie dziewczęta. Taki Borewicz można by powiedzieć się z niego zrobił.
Porucznik wraz ze zmianą służb niestety zmienił też dowódców i tak w SB dowódcy się z nim liczyli, wtajemniczali w śledztwo, radzili. Tu okazuje się że jest przynętą, nic nie świadomym pionkiem. Oczywiście nie zawodzi, i to mimo iż wszyscy proponują mu łapówki, pracę na Zachodzie, nawet może zostać uchodźcą w RPA, proponują mu azyl polityczny.
No ten autor ma po prostu pomysły. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Bo z jednej strony to strasznie naiwne np. widać że kurs dolara musi być bardzo wysoki w tym czasie w Polsce gdyż np. jeden z wysokich oficerów policji według niego za 35 tys. dolarów łapówki porzuca posadę, zostawia dom, samochód , wynajmuje samolot i wraz z żoną ma zamiar spędzić resztę życia na Bermudach. Może słabo liczę, ale nawet w latach 70-tych 35 tysięcy chyba nie byłoby warte pensji szefa wydziału policji w nowym Jorku, jego domu i ucieczki ze Stanów.
Tą naiwność kładę trochę na karb zmiany wydawcy, gdyż po raz pierwszy Lassota publikuje w Młodzieżowej Agencji Wydawniczej. I nie ma chyba za dobrego zdania o polskiej młodzieży z tamtych lat bo po raz pierwszy w jego książce pojawiają się przypisy tłumaczące co trudniejsze zagadnienia. I to jakie np.:
- jajogłowi – pogardliwe określenie intelektualistów nadana w USA;
- FBI – tajna policja polityczna zamieszana w przeszłości w liczne afery;
- lobby – zalegalizowana forma popierania interesów klas posiadających.
A to nie koniec. I co to nie są jaja? O cholera…