- Autor: Twerdochlib Andrzej
- Tytuł: Pod parasolem
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Morskie
- Seria: Konik Morski
- Rok wydania: 1983
- Recenzent: Mirosław Kłusek
Szukając dziewczyny z „Perspektyw”
Andrzej Twerdochlib był jedną z ciekawszych postaci na naszej scenie literackiej. Parę przyczyn złożyło się na to, że został przez tych, którzy obecnie aspirują do roli „rządców dusz”, skazany na przemilczenie i zapomnienie. Nie tu miejsce, aby wgłębiać się w tę sprawę, wystarczy powiedzieć, że to dość smrodliwe bagienko, w którym nie warto grzebać.
Kto ma jakieś pojęcie o literaturze, jest odporny na konformizmy i koniunkturalizmy, to musi wpaść w prawdziwą rozpacz, przyjrzawszy się próbom kreowania różnych idoli literackich tu i teraz.
Trudno doprawdy uwierzyć, aby bezduszne tryby historii mogły zaowocować w przyszłości obiektywizmem i sprawiedliwością. Dlatego w miarę własnych możliwości trzeba po prostu przeciwstawiać się jawnym i zawoalowanym szalbierstwom. Trzeba mieć mimo wszystko nadzieję, że pisarze tacy jak choćby Twerdochlib zostaną kiedyś przypomniani i docenieni. Zupełnie jak w tej łacińskiej formule: contra spem spero …
II
W Takim układzie Henryka Berezy jest rozdział poświęcony Andrzejowi Twerdochlibowi, który autor sławnego cyklu Czytane w maszynopisie z „Twórczości” zatytułował zwyczajnie Praktyka. Znajdujemy tam taką uwagę:
„Oczywiście, naiwnością byłoby przypuszczać, że Twerdochlib wybrał sobie swoją praktykę życia z premedytacją i ze świadomością, do czego i w jaki sposób może mu się ona przydać. Ten wybór dokonał się najprawdopodobniej jak gdyby sam z siebie, Twerdochlib nie chciał jedynie przeciwstawiać się temu, co się dokonywało, z czystej bierności, z bezwładu, a najpewniej z niewiary, że warto. Sama świadomość, że mogłoby być inaczej, wystarcza jednak, żeby mieć dystans do tego, jak jest. Świadomość dystansu umożliwia z kolei nastawienie badawcze, a przy nim nietrudno o premedytację, jak spożytkować to, co się bada. W każdym razie byłoby sporo prawdy w tym, gdyby się powiedziało, że Twerdochlib został szoferem po to, żeby zostać pisarzem”.
III
Wyszła kiedyś w PIW-owskim „Klubie Interesującej Książki” powieść rosyjskiego pisarza Borysa Wasilewskiego. Bohaterem Wiosny na kolei jest chłopak, który po zrobieniu matury, rezygnuje na pewien czas z podjęcia studiów i wyjeżdża na nie zagospodarowane tereny Syberii. Pracuje jako robotnik, na platformach pociągów towarowych przemierza syberyjskie przestrzenie, bezustannie się sprawdza i świadomie kształtuje swój charakter. Kiedy wróci do rodzinnego miasta, aby podjąć studia, to będzie już zupełnie innym człowiekiem.
W tym prowokowaniu losu, ciągłym szukaniu swego miejsca na ziemi podobny do chłopaka z Wiosny na kolei jest Krzysztof Rawicki – główny bohater Pod parasolem Twerdochliba. Ojciec Krzysztofa pochodził z rodziny robotniczej, ale pracował jako dyrektor. Krzysztof choć jest dyrektorskim synem, to sam pracuje jako robotnik.
W tygodniku „Perspektywy” ukazuje się reportaż z budowy gazociągu orenburskiego. Na jednej z fotografii Krzysztof dojrzał swoją dawną dziewczynę. Co Krystyna może robić na tej wielkiej budowie w okolicach Charkowa? Kiedy się rozstawali, ona wciąż była początkującą piosenkarką, której udało się nagrać jakieś single. Później ktoś ją widział w Paryżu, aż tu nagle ta fotografia.
Zdjęcie z „Perspektyw” nie daje Rawickiemu spokoju, więc postanawia odnaleźć Krystynę. Dzięki znajomościom ojca dostaje pracę przy budowie tego gazociągu. W Moskwie przesiada się na samolot do Charkowa i rozpoczyna pracę jako operator koparki. Czy odnajdzie Krystynę? Czy wyzwoli się w końcu spod ochronnego parasola ojca?
IV
Chociaż książka Twerdochliba wyszła w serii z „Konikiem Morskim”, to nie jest ona kryminałem. Zdecydowanie więcej wątków sensacyjnych było choćby w jednej z najlepszych powieści Twerdochliba Gwiazda sezonu. Warto tu przypomnieć znakomity film Andrzeja Piotrowskiego Znaki na drodze, zrealizowany według Gwiazdy sezonu, z niezapomnianymi rolami Tadeusza Janczara i Leszka Drogosza.
Pod parasolem jest już raczej romansem, który dzieje się na eksportowej budowie gazociągu. Sześćset kilometrów rur ciągniętych przez ukraińskie stepy to właściwie same kłopoty, a tu jeszcze wątek rodem z melodramatów. Z tego co wiem jest to jedyny w dziejach naszej literatury romans, którego akcja rozwija się w scenerii eksportowej budowy w Związku Radzieckim.
Akcja wartka, choć może za bardzo tu wszystko szkicowe. Tak wyglądają scenariusze filmowe przerabiane w pośpiechu na powieści. Psychologia jak na potrzeby „Konika Morskiego” wystarczająca. Kto chce głębszych rzeczy, niech sięgnie do Godziny za godziną, Tematu, Czterech w lesie i innych powieści Twerdochliba. Znajomość realiów pracy i życia przy wielkiej budowie jest jak zwykle u Twerdochliba celująca.