Bordowicz Maciej Zenon – Jeździec na ogniu 20/2009

  • Autor: Bordowicz Maciej Zenon
  • Tytuł: Jeździec na ogniu
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 120
  • Rok wydania: 1981
  • Nakład: 150000
  • Recenzent: Rafał Figiel

Pan Samochodzik i „zemsta pedałów”

Ostatnio zainteresowałem się ekranizacjami polskich powieści milicyjnych i przy przeglądaniu odpowiednich wątków w bazie polskich filmów wpadły mi w oko informacje o mini-serialu p.t. „Zdaniem obrony”, powstałym w latach osiemdziesiątych. Autorem scenariusza okazał się niejaki Maciej Z. Bordowicz, a jeden z odcinków nakręcono według jego noweli pod tytułem „Jeździec na ogniu”, wydanej przez Iskry w serii „Ewa wzywa 07” w roku 1981.

Po kilku dniach wypełnionych buszowaniem po „Allegro” i oczekiwaniem na przesyłkę, trzymałem już w ręku sfatygowany nieco niebieski zeszycik z rysunkiem koła pędzącego samochodu na okładce. Głównym bohaterem jest oczywiście typowy dzielny milicjant tym razem pod postacią kapitana Oleckiego. Początek historii nieodparcie przypomina mi czytane gdym był jeszcze pacholęciem „Przygody Pana Samochodzika” – stróż prawa udaje się na urlop, pragnąc odpocząć od przestępców, ale niestety – obowiązek nie pozwala mu spokojnie przejść obok dziwnych wydarzeń, których staje się świadkiem. Jak może jednak najdłużej, ukrywa swoją tożsamość i wszelkie atuty, by zmylić przeciwnika. Ukrywanie owo zresztą przychodzi mu dosyć łatwo, bowiem w przeciwieństwie do swojego kolegi z lat młodości, literata Maniusia Kubisza, jest biedny jak mysz kościelna, a przecież detektywa poruszającego się „maluchem” żaden przestępca poważnie brać nie może. Ze zrozumiałych względów pod maską malucha nie kryje się jednak silnik ferrari410sa i kapitan Olecki by śledzić kryminalistów musi czasem, wzdychając nieco, aczkolwiek bez przesady, z zazdrości, pożyczyć od swego kolegi ładę, a czasem nawet poruszać się per pedes. Autor konsekwentnie buduje obraz milicjanta – „błędnego rycerza”, walczącego ze złem z obowiązku a nie dla pieniędzy, wypominając jednocześnie delikatnie ileż to zarabiają tacy pisarze, malarze i inni artyści. Ci ostatni (za wyjątkiem sympatycznego Kubisza) są ponadto środowiskiem moralnie niepewnym, w którym plenią się rozmaite „dewiacje” (jako jeden z motywów przestępstwa rozważana jest „zemsta pedałów”), a sztuka często staje się świetną przykrywką dla ciemnych interesów rozmaitych sił wrogich socjalistycznej ojczyźnie. Przestępcy okazują się ludźmi zdegenerowanymi, mającymi rodowód w SS i służbach wywiadowczych Wehrmachtu, zaś ślady zbrodni prowadzą w przeszłość. Sama zbrodnia, w dużej mierze dzięki zapobiegliwości organów ścigania, ogranicza się szczęśliwie do niejasnych „interesów”, jednego pechowego nieboszczyka i jednego podpalenia. Styl nowelki jest, jak to określił nasz Prezes, nieco chropawy, a fabuła nierówna, tak więc do polecenia właściwie jedynie pasjonatom powieści milicyjnej.
Kolekcja ciekawszych cytatów:

O homoseksualistach:
„Mogą bić się jak kobiety, drapać, gryźć, czy ja wiem co jeszcze. Ale zazwyczaj polega to na podkładaniu sobie wzajemnie świni. Wykańczają się zawsze w ramach własnego środowiska. W takich wypadkach osobnik przez innych osamotniony skazany jest jakby na biologiczną śmierć.
– Pies im buzie lizał! – zażyczył sobie Kubisz.”
„Nie muszę ci chyba przypominać – tokował dalej Kubisz – że w tych kręgach zazdrość jest naprawdę zazdrością. Po prostu partnerów jest mało.”

O podpaleniu (proza quasi-poetycka):
„Płomienie zaczęły swą arię o godzinie trzeciej nad ranem. To było mocne, donośne. Ten śpiew płomieni doszedł już po chwili do pensjonatu i zadźwięczał oknami leśniczówki. Rżenie przerażonych koni tratowało ciemność. Biegły na oślep poprzez las, pędzone lękiem, rozpłomienione w szaleńczym galopie podobnie jak stajnia, która objęta ogniem galopowała już ku niebu z niewidocznym jeźdźcem na grzbiecie.”