Sekuła Helena – Dziewczyna znikąd 30/2009

  • Autor: Sekuła Helena
  • Tytuł: Dziewczyna znikąd
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Zysk i Ska
  • Seria: Nowy Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 2009
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Jana Bielickiego
LINK Recenzja Izy Desperak
LINK Recenzja Adama Sykuły

Piękna Zuzanna w świecie ponurych chłopców

Właśnie wydane wznowienie „Dziewczyny znikąd” dzieli od pierwszego wydania równo 45 lat. Dziś czytamy tę wczesna powieść Heleny Sekuły jak baśń o milicjantach złodziejach i  ukrytej w tytule Zuzannie, która zeszła na złą drogę, lecz z pomocą stróży prawa udało się jej stamtąd zawrócić i na powrót zasilić szeregi zdrowej części społeczeństwa.

Zanurzona w przestępczym slangu opowieść ma dziś łotrzykowski urok. Dla zorientowania się w dyskusji zjazdu kieszonkowców niezbędne okazuja się przypisy. Tylko na stronie 184 i 185 mamy ich łącznie 10. Słowa takie jak: szpagat, grabacz, ślicher, kwacz, salcesony, buchta czy furdygarnia rzeczywiście mogą być nie tylko dziś mało czytelne. Warstwa językowa to dodatkowy metaurok „Dziewczyny znikąd”.
Fabuła jest dość prosta. Oto na rozmaitych przyjęciach, wernisażach i rautach, gdzie spotka się śmietanka intelektualna Warszawy oraz zagraniczni goście, dochodzi do zuchwałych kradzieży kieszonkowych. Giną nie tylko portfele, ale również zegarki i biżuteria. Pułkownik Lis i major Korosz (główny bohater wielu powieści Heleny Sekuły) stawiają na nogi całą stołeczną i krajową milicję. Sprawdzeni zostają wszyscy znani kieszonkowcy. I nic. Wniosek jest oczywisty. Musiała pojawić się jakaś nowa, niezwykle zdolna grupa doliniarzy, działająca w wyższych sferach. Dość powiedzieć, że nawet majorowi Koroszowi skrojono portfel na wystawie fotograficznej Piotra Jardleya.  Ten fotografik zasłynął we Francji zdjęciem „Czerwone drzewa” (zapewne później Boris Vian nawiązał do tego zdjęcia tytułem swojej powieści „Czerwona trwa”) , w mig stał się gwiazdą międzynarodową i szybko dochrapał się wystawy w Pałacu Kultury i Nauki. To w jego życiu pojawia się niespodzianie Zuzanna Herc. Tajemnicza młoda piękność z mroczną przeszłością. Wokół postaci Zuzanny coraz bardziej zagęści się akcja. Mnożą się pytania. Czy Zuzanna jest wysokiej klasy złodziejem kieszonkowym, prostytutką, świetną pokerzystką, zdolną asystentką fotografa czy po prostu dziewczyną, która z niewiadomych powodów zaczęła staczać się na dno? To zdecydowanie tajemnica kobiecej duszy.  Gdzie leży prawda?
Wygląda na to, że Antonioni kręcąc w roku 1966 „Powiększenie” mógł czytać „Dziewczynę znikąd”. Pokrewieństwo wydaje się widoczne. Tam też mieliśmy wziętego, zblazowanego fotografa i zbrodnię w tle. Do końca również nie było jasne co jest prawdą, a co grą wyobraźni.
„Dziewczyna znikąd”jest powieścią wyjątkową także dlatego, że nie ma w niej trupa, rzeczy wydawałoby się obowiązkowej w gatunku kryminalnym. Wbrew temu akcja wciąga tak, jakby był trup, a nawet kilka trupów. Wszystko jest kwestią talentu autorki.
Intrygująca jest powieści Warszawa początku lat 60. Helena Sekuła znakomicie wykorzystuje elementy wielkomiejskie: „Padał gęsty śnieg. Wielkie płatki wirowały w kręgach ulicznych latarni. Na przystanku na ulicy Czerniakowskiej zatrzymał się pojedynczy, prawie pusty wagon nocnej linii tramwajowej „33” – jedyny łącznik o tych późnych godzinach między Centrum Warszawy, a Sadybą i Wilanowem.” Faktycznie linia nocna 33 kreślone jeździła z Wilanowa na Pl. Unii Lubelskiej, a potem na Potocką, w latach 1957-1963. Wielki świat Warszawy ucieleśniają wizyty w lokalach hotelu „Warszawa”, „Domu Chłopa”, „Bristolu”, „Europejskiego”. Odwiedzamy staromiejskiego „Krokodyla” oraz „Pod Samsonem” (ten ostatni istnieje do dziś, odwiedziliśmy go w ramach Klubbingu Śródmiejskiego). Na antypodach wielkiego świata mamy meliny w rejonie Powązek i na Czerniakowie, gdzie działa mityczny Hrabia Siekierek. Łącznikiem (by użyć tego niezbyt pięknego ale właściwego słowa) między światem dobra i zła, pięknej i niepięknej Warszawy pozostaje główna postać powieści – Zuzanna.
Zastanawiam się to mógłby zagrać Zuzannę, gdyby np. w roku 1965 ktoś nakręcił stylowy kryminał. Idealna byłaby Ewa Wiśniewska lub Maja Wodecka. Gdyby taki film powstał wcześniej to niewątpliwie Beata Tyszkiewicz, a najlepiej Teresa Szmigielówna.
Jak na kryminał milicyjny przystało nie może zabraknąć wątków alkoholowych.  Milicjanci piją wódkę służbowo, penetrując lokale w poszukiwaniu kieszonkowców, a ci drudzy z zamiłowania:
1.„Sprawdził temperaturę wody w zlewie, z którego obiecująco wystawały główki butelek Eksportowej w srebrnych kapslach” (str. 23),
2.„Major poprosił o następny kieliszek. Wolno sącząc starkę, ukradkiem przyglądał się dziewczynie.” (str. 59)
3.„Butelki polskiej Żubrówki stały z zgodzie z ciężkim winem hiszpańskim”(str. 100) .
Nikt poza Sekułą nie potrafi tak lirycznie pisać o wódce. No, może Marcin Świetlicki, ale nie w powieściach kryminalnych, tylko tomie „46 wierszy o wódce i papierosach”.
Tak, liryzm to najwłaściwsze określenie nastroju „Dziewczyny znikąd”.  Sam liryzm nie byłby jednak w stanie utrzymać w ryzach fabuły. Od tego są cięte dialogi, których w  powieści też nie brakuje. Ograniczmy się do dwóch przykładów:
1.„- Pan żyje z nią? – Zapewniam pana, że Zuzanna i ja jesteśmy pełnoletni. I to są nasze osobiste sprawy(..). Nie słyszałem o obowiązku zgłaszania na milicji z kim sypiam. (str. 140),
2.„-Ty za bardzo lubisz dziwki, chłopcze – Westchnął Max. Ja nie mówię, że musisz być zaraz karmelita. Znajdź sobie jedną binię i żyj na zdrowie.” (str. 187).
Dla miłośników powieści milicyjnej lektura obowiązkowa. Dla tych, którzy jej nie znoszą, tym bardziej.