Platówna Stanisława – Zakamarki 62/2009

  • Autor: Platówna Stanisława
  • Tytuł: Zakamarki
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Seria: Powieść kryminalna
  • Rok wydania: 1958
  • Nakład: 30253
  • Recenzent: Iza Desperak

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Anny Niklewskiej

Stanisława Platówna kojarzy się głownie z powieściami dla młodzieży – pamiętam jej „Chłopca na polnej drodze”. Jednak popełniła przynajmniej jeden kryminał: „Zakamarki”, utwór opatrzony podtytułem powieść kryminalna – zapewne by odstręczyć od niej młodzież.


Zaczyna się nieźle i typowo dla kryminału tamtego okresu, czerpiącego wzory z czasów minionych  i obszarów bardziej stabilnych politycznie. W pensjonacie – gdzieś w Polsce –spotyka się towarzystwo: lekarz, aktor, ich żony, dzieci, a także potencjalni rywale i piękne panny. W dzień chodzą na plażę lub do lasu, , popołudnia spędzają – jak w klasycznym angielskim kryminale w saloniku, wieczorem – już bez dziatek – spotykają się na bridżu. Pensjonat oprócz właścicielki dysponuje pokojówką, kucharką i ogrodnikiem .
O tym, że coś się kryminalnego zadzieje świadczy nie tylko podtytuł. Już na samym początku dowiadujemy się bowiem, ze główna bohaterka ma zmienne nastroje, a doktor nie chodzi na plażę. Główna bohaterka wkrótce zostaje znaleziona w lesie – zastrzelona, w jej pokoju znajduje się nawet list wyjaśniający powody rzekomego samobójstwa, a doktor – no cóż, na koniec okaże się mordercą.
Zanim do zbrodni dojdzie, główną bohaterką w nocy dręczą oświęcimskie wspomnienia, w dzień spisuje je w formie powieści. Doktor zaś, który w Oświęcimiu znalazł się po drugiej stronie, gdy tylko nabierze pewności że został rozpoznany, potencjalną powieściopisarkę unieszkodliwi, by prawda nie wyszła na jaw. Zanim jego udział w zbrodni zostanie wykryty i udowodniony, śmierć poniesie też piesek Dżok, a kolega i romantyczny wzdychaciel nieboszczki zostanie uwięziony i oskarżony niesłusznie o zbrodnię.
Sprawiedliwość zatriumfuje dzięki profesorowi Niemandowi. Niemand to po niemiecku Nikt, czyli Nemo. Jest on wybitnym detektywem amatorem, którego sława dotarła nawet do prowincjonalnych komisariatów policji. Prowadzący sprawę porucznik Łoza „ze zdumieniem dowiedział się, że ten mały, szczupły człowiek, wyglądający na solidnego buchaltera czy urzędnika, ma dwa doktoraty, prawa i filozofii, że posiada kilka wysokich odznaczeń wojskowych, że pracuje na odpowiedzialnym stanowisku w jednym z ministerstw i wykłada na uniwersytecie warszawskim” [s. 68]. Tylko on odkryć może, że rzekomy pożegnalny list rzekomej samobójczyni był w rzeczywistości fragmentem pisanej przez nią książki [podobny zabieg zastosował morderca w „The moving finger” Agaty Christie opublikowanym w 1942 roku, wydanie polskie pod tytułem „Zatrute Pióro” w 1993], że doktor ma bliznę po oświęcimskim numerze i na jej temat zmyśla banialuki, wreszcie tylko Niemand jest w stanie mordercę sprowokować do wyznania winy – o dowody są wątłe.
Utwór ten jako kryminał uroku ma niewiele, zagadka kryminalna powiela znane rozwiązania, w dodatku wydany w 1958 roku należy do nurtu konstytuowania systemu walki dobra ze złem gdzie zło reprezentowane jest przez byłego kapo z Auschwitz [tu akurat byłego więźnia, który współpracował z oprawcami].
Zaletami dla współczesnego czytelnika będą raczej jej retro smaczki. Sygnalizuje je już samo nazwisko autorki, a raczej jego archaiczna forma podkreślająca stan cywilny. Książkę zredagowała Barbara Nowakowa – bez wątpienia mężatka, a kucharka nazywa się Romanowa. Do muzeum nadaje się też zapis marzeń jednej z bohaterek przeglądających zachodni żurnal: nie żeby zakupić dany ciuch ale dać sobie uszyć taką.