Grodziński Juliusz – Biala karawana 61/2008

  • Autor: Grodziński Juliusz
  • Tytuł: Biała karawana
  • Wydawnictwo: Wydawnictwio Pojezierze
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 120000
  • Recenzent: Piotr Głogowski

Przez Kcynię do Nakła

Z pewną taką nieśmiałością i dziwnym, niewytłumaczalnym wahaniem sięgnąłem po kryminał Juliusza Grodzińskiego Biała karawana wydany przez „Pojezierze”. Powód był oczywisty – znakomita ekranizacja tej powieści w reżyserii Krzysztofa Szmagiera z roku 1987. Film Zamknąć za sobą drzwi powstał jako 19 odcinek cyklu „07 zgłoś się” i był pełnometrażowy, tzn. przeznaczony do rozpowszechnia kinowego. Premiera miała miejsce latem 1988, jednak z uwagi na polityczne wrzenie w kraju, raczej nie odniósł szczególnie wielkiego sukcesu.

W tymże roku wydano po raz drugi także książkę Grodzińskiego i to w niebagatelnym nakładzie 120 tysięcy egzemplarzy, być może w celach, jakbyśmy to dziś powiedzieli „marketingowych”. Właśnie to wydanie trafiło w moje ręce.A zatem z pewnym takim dziwnym poczuciem w stylu „znacie, więc posłuchajcie” zabrałem się do lektury powieści. Już po kilku stronach zorientowałem się, że z wyjątkiem kilku kosmetycznych zmian, adaptacja filmowa w zasadzie nie odbiega od literackiego pierwowzoru. Fabułę można śmiało zdradzić, bo większość sympatyków polskiej powieści kryminalnej zna ten film doskonale. A zatem: przez Polskę przebiega szlak handlu narkotykami. Wedle autora, kraje socjalistyczne nie mają problemu z narkomanią, więc służby celne nie są należycie wyczulone i przygotowane do walki z takim przemytem. Zjawiają się dwaj gangsterzy amerykańscy: Oscar Thomas „Marvin” (w filmie: „Capucino”) i Adolf Kranz, pseudonim „Funny Adolf”, oraz grupa handlarzy z Jugosławii, która ma dostarczyć towar. Już w NRD gangsterów rozpoznaje Paweł Tym (w filmie Kopiński), Polak, były żołnierz Armii Andersa, uczestnik walk o Monte Cassino, obecnie emerytowany pracownik nowojorskiego Interpolu, ale jeszcze całkiem sprawny mimo raka trzustki. Ma on zadawnione porachunki z gangiem. Pojawienie się Tym i gangsterów niepokoi milicję, więc do akcji włącza się kapitan Chorążak (a w ekranizacji oczywiście: porucznik Borewicz) i jego pomocnik Piotr Krzemień (w filmie niezbyt rozgarnięty i kompetentny współpracownik, porucznik Jaszczuk). Momentem zwrotnym jest śmierć tajnej agentki milicji jugosłowiańskiej – Jowity, wtedy do akcji wkraczają nasze organy ścigania. Chorążuk po szaleńczym pościgu aresztuje członków jugosłowiańskiej szajki, natomiast Tym zabija Adolfa Kranza, a Thomasowi proponuje wspólną ucieczkę do Szwecji. Porywają zatem rolniczy samolot. Nad Bałtykiem Paweł Tym powiadamia Thomasa, że mają benzyny tylko na dwie minuty lotu, że jest śmiertelnie chory (nowotwór), przyjechał do Polski jedynie, by ostatni raz spotkać się z córką, a przy okazji wyrównać z gangsterem porachunki. Przed roztrzaskaniem się samolotu Tym informuje jeszcze Chorążuka, dlaczego tak postąpił i gdzie zostawił pieniądze za porwaną awionetkę. Tytuł filmu Zamknąć za sobą drzwi jest zdecydowanie lepszy niż tytuł powieści Biała karawana, który sugeruje, że ważniejszym składnikiem fabuły jest przyjazd przemytników, a nie pojawienie się Tyma i jego porachunki z gangsterami.
Książkę czyta się wyśmienicie – wartkie tempo akcji, żadnych zbędnych ozdobników i trzymający w napięciu od początku do samego końca pościg Pawła Tyma za gangsterami i milicji za Pawłem Tymem, spowodowały zapewne, że postanowiono przenieść tę książkę na ekran. O ile jednak w filmie, pewne skróty i uproszczenia nie wpływały zasadniczo na główną akcję, o tyle w książce najbardziej szwankującym elementem jest logika poszczególnych wydarzeń. Najbardziej niewiarygodnym zbiegiem okoliczności jest fakt, że wymiana narkotyków ma mieć miejsce przy leśniczówce Gasparus, w której mieszka córka Tyma Danuta. A zatem Tym wraca do Polski, żeby ją odwiedzić, a przy okazji nie musi się nigdzie daleko fatygować, żeby rozliczyć się z gangsterami. Gangsterzy jadą do Polski, żeby przejąć towar, a przy okazji cały czas śledzą Tyma i zaraz po przekroczeniu granicy zastawiają na niego pułapkę, tak jakby nie mogli go dopaść wcześniej. Narkotyki mają zostać przeszmuglowane do Szwecji, dlaczego więc zajmują się tym gangsterzy z Nowego Jorku? Dlaczego odbiór towaru odbywa się w Polsce, a nie w Szwecji? Dlaczego nie przylecieli samolotem prosto do Polski? Dlaczego nie robią zamachu na Tyma wcześniej? Niby zawodowcy, a momentami zachowują się jak świeżo upieczeni harcerze. Zamiast zastrzelić Tyma po schwytaniu i dla pewności wpakować mu jeszcze kilka kul w łeb, gangsterzy podkładają bombę pod jego samochód, w którym były policjant siedzi skrępowany i odjeżdżają, pewni swego. Oczywiście Tyma ratuje w ostatniej chwili chłopiec zbierający grzyby w lesie. Podobnie rzecz ma się z przemytnikami. Dlaczego motorówka nafaszerowana prochami jest wleczona przez pół Europy (z Dubrownika przez całą Jugosławię, Austrię, Czechosłowację)? Gdyby szmuglerzy zwodowali ją na Dunaju – mogłaby spokojnie dopłynąć do RFN, a dalej nawet do USA. Jednak grupa „turystów” z Jugosławii, Turcji i Francji jedzie na wczasy do Polski – nad małe jeziorko gdzieś w Borach Tucholskich. Tu odpoczywa, jak gdyby nigdy nic, a po dwóch tygodniach sprzedaje motorówkę „zagranicznemu” kupcowi. Z punktu widzenia ówczesnej polityki handlowej, już sama transakcja powinna budzić duże podejrzenie, bo kto to widział tak sobie handlować dobrami luksusowymi jak kapustą na rynku. Załóżmy jednak, że przestępcy za nic mają prawo i lokalne uwarunkowania. Dlaczego jednak powtarzają swoją akcję rok po roku? Chcą ułatwić organom ścigania własne pojmanie? Czy nie wiedzą, że w świecie przestępstw ten sam numer nigdy nie przejdzie dwa razy pod rząd?!
Nie wiadomo też, dlaczego agentka jugosłowiańska i milicja tego kraju nie aresztowała przemytników wcześniej, ani nawet nie poinformowała odpowiednio służb w Polsce. Po co w ogóle agentka Jowita, udając turystkę Lilianę, jechała z bandziorami do Polski – chciała aresztować amerykańskich gangsterów, zlikwidować mocodawców a nie same płotki? Może po prostu chciała sobie popływać w polskim jeziorze? Nie jest to jasne. Jej śmierć też jest dosyć głupia – w krytycznej chwili ujawnia swoją tożsamość po to tylko, by uratować życie Bogdana – jednego z mieszkańców leśniczówki Gasparus. Dlaczego wcześniej nie decyduje się unieszkodliwić przestępców – nie wiadomo. Działania Bogdana, który też ma swój wkład w walce z bandytami (zatopił w jeziorze motorówkę pełną prochów) też są bardzo dziwne. Z jednej strony podrywa Jacqueline przypadkową francuską turystkę, która przyjechała razem z przemytnikami, a z drugiej błyskawicznie rozgryza przestępców i robi im lekkomyślny „kawał”, w wyniku którego ginie jugosłowiańska agentka. Jakby tego wszystkiego było mało w Borach Tucholskich wybucha akurat ogromny pożar i leśniczówka Gasparus zostaje odcięta od świata. Grubymi nićmi szyte jest tu więcej wątków, wspomnijmy choćby to, że córka Tyma Danuta wraca po studiach w USA na stałe do Polski i wychodzi za mąż za leśniczego. Czepiam się, ale te wszystkie drobne naiwności to największy mankament powieści, którą, podkreślam to jeszcze raz, czyta się znakomicie. Wynika on jak się wydaje z próby „uzachodnienia” klasycznego milicyjnego kryminału. Autor wtłoczył zatem zachodnich gangsterów, przemytników i detektywa w polskie realia, co na milę pachnie naiwnością, ale z punktu widzenia intrygi jest całkiem świeże i daje duże pole do popisu. Czy warto zatem oddać się lekturze tej pozycji, mimo nieźle i wiernie zrealizowanego filmu? Mimo wszystko uważam, że tak. Tempo akcji w filmie nie pozostawia nam czasu na snucie refleksji nad logiką przyczynowo-skutkową. Podczas czytania, możemy spokojnie wszystko to zanalizować i rozebrać na czynniki pierwsze. Tym bardziej, że lektura jest bardzo przyjemna.
Na deser kilka wybranych przeze mnie cytatów, wszystkie o tematyce motoryzacyjnej. Wartką akcję powieści zawdzięczamy bowiem głównie szybkiemu przemieszczaniu się bohaterów po całej Polsce, z wykorzystaniem całej palety aut (patrz aneks).

Nie miał wątpliwości, że musi się wydostać na szosę wiodącą przez Kcynię do Nakła.

Milicjant chętnie służył wyjaśnieniami, rozgadał się nawet na temat nowych rozwiązań ciągów komunikacyjnych.

Liliana „dobrze się czuła” na przednim siedzeniu mercedesa.

Paweł zmienił układ rąk na kierownicy. Zwykle prowadził trzymając dłonie „piętnaście po dziesiątej”, teraz trudniej mu było podnieść lewą rękę wyżej niż na godzinę „sódmą”.

Ruszyli z fasonem. Wiejscy chłopcy lubią popisywać się szaleńczą jazdą na ścieżkach i wertepach. Znają na pamięć wszystkie zakręty, przeszkody, korzenie, kamienie, zjazdy i podjazdy. Brawurują. Jechali siedemdziesiątką.

Aneks:
alkohole: whisky, wódka, Beaujolais, wina francuskie i jugosłowiańskie, szprycer, koniak
motocykl: jawa 250
piosenki: Frank Sinatra „Stranger in the night”
samochody: BMW, mercedes, polski fiat 125, fiat włoski, polonez pontiak, ranger rover, skoda,  trabant, wartburg, wołga