- Autor: Kwaśniewski Kazimierz
- Tytuł: Zbrodniarz i panna
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1965
- Nakład: 30000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
- Broń tej serii: Pierwsza seta
Rycerz w niebieskim mundurze czyli stąd do Kamocka
Maciej Słomczyński to bardzo ciekawa postać. Po pierwsze znawca i tłumacz Joycea, po drugiej autor kryminałów pseudoanglosaskich jako Joe Alex i po trzecie autor kryminałów milicyjnych jako Kazimierz Kwaśniewski. Na potrzeby Klubu interesuje nas, jak na razie, jedynie trzecia z tych ról.
Kryminałów powstało pięć, z czego trzy zostały zekraniozowane (Poza „Zbrodniarzem i panną” powstał „Ostatni kurs” oraz „Gdzie jest trzeci król?”) i jest to absolutny rekord jeżeli chodzi o pełnofabularne ekranizacje kryminału milicyjnego danego autora na gruncie polskim.
Wcześniej recenzowałem „Ciemną jaskinie” rozgrywającą się w fikcyjnej Porębie Morskiej, teraz pora na „Zbrodniarza” i pannę”, której to książki akcja rozgrywa się w równie fikcyjnym Kamocku (sprawdziłem – istnieje jedynie Wola Kamocka) oraz Zdrojach.
Tytuł przywodzi na myśl bajkę i do pewnego stopnia jest to bajka o panience z poczty przedzierzgającej się w wampa i o kapitanie milicji Ziętku (imienia brak) stającym się na potrzeby książki dzielnym rycerzem. Od razu wyjawię, że do konsumpcji nie dochodzi. Takie mezalianse zdarzały się oficerom milicji niezwykle rzadko. Przyznać natomiast trzeba, że książka jest odważniejsza niż film i sugeruje więcej – pocałunek mianowicie.
Intryga jest bardzo prosta: w napadzie na samochód z pieniędzmi giną trzy osoby. Ocalała jedynie kasjerka Małgorzata Makowska i jedynie ona może rozpoznać sprawcę. Udaje się więc w asyście dzielnego kapitana do Zdrojów właśnie, by tam go szukać. Idiotyczne, prawda?
Dlatego nie wątek sensacyjny jest tu najważniejszy, a psychologiczny. Zmienić się z kasjerki w wampa i zakosztować wielkiego świata można. Jak najbardziej. Trudniej jest natomiast stać się na powrót kasjerką z Kamocka, gdzie tylko jedno kino, a wydarzeniem roku są imieniny u cioci. Oto prawdziwie metafizyczny wymiar „Zbrodniarza i panny”. Autor go sugeruje, ale zaraz mówi nam jednak, że mamy do czynienia z powieścią milicyjną i nie powinniśmy sobie zbyt wiele wyobrażać.
Z Kamocka ucieka kto żyw do innej rzeczywistości. Także koleżanka głównej bohaterki. W hotelu „Imperial” w Zdrojach spotykają wszystkie osoby dramatu. Kupa milicji, dwie panie no i czterech podejrzanych typów (jak zawsze więc u Kwaśniewskiego i Alexa mamy de facto problem wyspy i mordercą musi by ktoś z wąskiego kręgu znanych nam osób). Tym razem, co cieszy, jest to wyspa z doklejonym tłem . Wygląda to niemal na ogólnopolski zjazd półświatka i stróżów prawa wraz raz z przynętami. A wszystko po to, by za pieniądze podatnika bawić się w ściganie zbrodniarza. Oczywiście Kwaśniewski bawi się gatunkiem. Owija go sobie wokół palca i wyczynia co chce. I to jest mistrzostwo tej powieści, które w pewnej tylko mierze przenika do filmu. Oba utwory różnią się tylko nieznacznie przełożonymi akcentami i mało istotnymi szczegółami. Na przykład w powieści Ziętek i Małgorzata udają się na mecz tenisowy, a w filmie na koncert czerwono-czarnych, gdzie możemy podziwiać wokalistkę Majdaniec. Napięcie jest umiejętnie stopniowane, a tropy mylone (czytamy i widzimy, że trzech panów posiada pistolety i pewnie zechce ich użyć.
W powieści Małgosia studiuje podręcznik dobrych manier. Najpierw sugeruje się nam, że jest osoba brzydką. Dzięki milicji jednak okazuje się pięknością przeobrażoną na koszt państwa. Oto opis z przesłuchania: „Ubrana w brzydką, fatalnie skrojoną sukienkę, mając na nogach nieładne ciężkie pantofle o rozdeptanych obcasach i trzymając ohydną torebkę z żółtego plastyku, na które oparła splecione dłonie, siedziała teraz naprzeciw biurka pułkownika milicji”
Ziętek to nawet drwi sobie z Makowskiej z rozmowie z pułkownikiem, na co ten odpowiada:”- A co byście chcieli kapitanie, żeby wam Ojczyzna Ludowa przydzieliła Lollobrigidę do pomocy w śledztwie i jeszcze dała medal za ofiarność, co?”.
Wystarczył wyjazd do Zdrojów, by wszystko uległo diametralnej odmianie. Także posiłki: ”Kawior czarny ułożony w niewielką piramidkę, na której królowały skrzyżowane sprytnie plasterki cytryny, zaintrygował ją. . A co do kolacji. Ona Manhattan a la Imperial, on – czysta i kropelka grape-fruitu. Do tego oczywiście rozbiją się skodą w wersji kabriolet i chodzą elegancko ubrani. Czegóż nie robi się, by pochwycić zbrodniarza.
Ziętek ma oczywiście świadomość, że jest na służbie: „- Miesiąc pobytu w taki hotelu to moja roczna pensja” .
Tu jednak trzeba koniecznie wspomnieć o sprawach, które nigdy nie podlegają dewaluacji: „Księżyc – powiedział zmienionym głosem, który miał być wesoły. – Jedna z tych najważniejszych rzeczy , które są za darmo…Możemy korzystać z niego bez ograniczeń, nie obciążając skarbu państwa”. No, no. Stąd już tylko krok do seksu, który chyba jest ciekawsze od księżyca i też za darmo.
Jak to więc pięknie przeobraziła się panna Makowska. Nie będę przytaczał opisów na temat, których jest sporo. Wystarczy jeno zdanie. W momencie, gdyż Ziętek będą z Małgosią na kolacji odchodzi na chwilę do telefonu natychmiast podbiega pewien eleganci dżentelmen i mówi: – Przepraszam bardzo, czy mógłbym z panią zatańczyć? Zdaje się, że znalazłem jedyną wolna chwilę w pani życiu”.
Polecam Kwaśniewskiego, czyta się znakomicie. Wielbicielom filmu wspomnę jeszcze tylko, że Ziętka gra Zbigniew Cybulski, kopciuszka-wampa Ewa Krzyżewska, a jednego z podejrzanych Adam Pawlikowski. To znakomite trio spotkało się już wcześniej na planie „Popiołu i diamentu”
Powieść „Zbrodniarz i panna” ukazała się we wspólnym tomie z „Każe aktorom powtórzyć morderstwo”. To rzadka sytuacja, z którą po raz pierwszy spotkaliśmy się w przypadku Zygmunta Sztaby i jego „Puszki błękitnej emalii”