- Autor: Korkozowicz Kazimierz
- Tytuł: Będę zamordowana
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z jamnikiem
- Rok wydania: 1970
- Nakład: 80280
- Recenzent: Katarzyna Piwowarczyk-Atys
- Broń tej serii: Pierwsza seta
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Dobra powieść, czyli subtelne komplementy to specjalność Wojskiego
Ostatnio Prezes wypomniał mi, że jeszcze ani razu nie napisałam pochlebnej recenzji. W związku z tym uprzejmie donoszę, że wreszcie udało mi się przeczytać niezłą powieść milicyjną z ewidentnym wątkiem romansowym.
Powieść ta to „Będę zamordowana”. Jej autor Kazimierz Korkozowicz specjalizował się w powieściach przygodowych z tłem historycznym – jest autorem sfilmowanej książki „Przyłbice i kaptury”. Oprócz tego popełnił kilka powieści milicyjnych, w tym zrecenzowaną poniżej.
Książka ma bardzo ciekawy sposób narracji –większość akcji opisywana jest przez główną bohaterkę w formie pamiętnika. Ponieważ autorem książki jest mężczyzna, można się doszukać paru ciekawych kwiatków, np.: „Dotychczas wydawało się, że jestem samodzielnym, niezależnym człowiekiem, zdolnym sprostać każdej sytuacji życiowej w oparciu o własny rozum i siły, a obecnie? Obecnie zaś, Justyno, bądź szczera i przyznaj się, że brakuje Ci tak zwanego ‘męskiego ramienia’, że czujesz potrzebę opieki”. Taaak….. wiadomo, że kobiety pozbawione ‘męskiego ramienia’ są niesamodzielne.
Wszystko zaczyna się od tego, że Justyna Skowroń przyjeżdża do pensjonatu „Złota Pani” w bliżej niezidentyfikowanym nadmorskim miasteczku. Pobyt nad morzem ma jej pomóc ukoić skołatane nerwy, ponieważ niedawno zamordowano jej ojca. Profesor Skowroń był naukowcem na Politechnice. Pracował wspólnie z córką nad spreparowaniem substancji, która uniemożliwiałaby robienie zdjęć satelitarnych. Niestety, w końcowej fazie prac został zamordowany. Władze obawiają się, że następna ofiarą mordercy może być Justyna. Z tego powodu wysyłają ją nad morze (dlaczego nie w góry? ) w roli wabika, aby tam sprowokowała złoczyńcę do kolejnego mordu. No i udaje się. Kilkunastu gości pensjonatu zmienia się z wczasowiczów w podejrzanych.
Teraz trochę o wspomnianym na początku wątku romansowym. Niestety, jak zwykle brak jakichś bardziej szczegółowych opisów, a autor karmi nas jedynie tekstami typu: „Popatrzyły na mnie te same ciemne oczy […] utonęłam w nich wzrokiem i coś musiał w nim wyczytać, bo nagle znalazłam się w jego objęciu” lub „Leżąc tuż przy mnie zatopił spojrzenie w mich oczach. Ponieważ nie odwracałam wzroku, w pewnej chwili objął mnie wpół i lekko przyciągnął do siebie. Pocałunek trwał długo. Przerwałam go wówczas, gdy poczułam, że dłoń Roberta staje się zbyt śmiała.” Szkoda…
Konstrukcja powieści jest misterna i sporo w niej zaskakujących zwrotów akcji. Nie mogę zatem już zdradzać więcej szczegółów. Całość da się czytać, i to całkiem dobrze, a makabryczny tytuł nie powoduje strachu. Jedyna słabość książki to brak możliwości odszyfrowania intencji sprawców zbrodni, ale tego możemy się oczywiście domyślać. Wiadomo, kto mógłby być zainteresowany takimi wspaniałymi wynalazkami.
A na koniec najlepszy cytat: „- Na pewno nie jestem pierwszy, który panią uświadamia, że jest pani oszałamiającą dziewczyną! Pani ma atomowy seks! – Przede wszystkim uświadomił mnie pan, że subtelne komplementy to nie pańska specjalność”