- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Czy pan pamięta inżynierze
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Seria Labirynt
- Rok wydania: 1975
- Nakład: 120000
- Recenzent: Paweł Duński
- Broń tej serii: Pierwsza seta
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Psychopaci, piękne kobiety i milicjanci
Na początku książki jeden z doświadczonych milicjantów mówi do swojego młodszego kolegi: „Istnieją tylko trzy przyczyny zabójstw. (…) Pieniądze, baba i zemsta.” Słysząc to kapitan Szczęsny tylko wzrusza ramionami.
Dobrze wie, że nie jest to cała prawda. W jego świecie pieniądze nie grają większej roli, kobiety pojawiają się rzadko i niestety głównie w charakterze denatek, natomiast kluczowe motywy to zazdrość, zawiść i szpiegostwo na rzecz CIA.
Psychopaci
Rys psychopatyczny występuje u prawie wszystkich czarnych charakterów Kłodzińskiej, czyniąc z niej prekursorkę nurtu psycho-killer w powieści milicyjnej. Na przykład w „Świetlistej igle” mamy naukowca zazdrosnego o odkrycia innych, który przeżywa satysfakcję w chwili niszczenia prac konkurentów. W „Trzech ciosach sztyletem” chory z zazdrości morduje przypadkowo spotkanych, szczęśliwych ludzi; a w powieści „Wrak” zazdrośnik mści się na dzieciach itp.
Dyżurnego psychopaty (na usługach wrogiego wywiadu) nie zabrakło i w tej książce. O mordercy, niejakim Zenonie Wiśniewskim już na początku dowiadujemy się jak traktuje żonę Marię. „Bił ją długo, mściwie, a potem upił się, i w nocy po raz pierwszy od paru lat, wziął ją, jak się bierze uliczną dziewczynę, nie patrząc nawet na jej twarz.”
Cóż było powodem tak nagannego zachowania. Nic specjalnego. Zdaje się, że chodziło po prostu o pojawiającą się w jego małżeństwie nudę. „Tak bardzo mu obrzydła z tym ciągłym chorowaniem, zaniedbana, rozlazła, z wiecznie potarganymi włosami i w wełnianym szlafroku koloru buraczków”.
Kobiety
Dramat inżynierów to w dużej mierze wina „złych” kobiet. „Miał złudzenia, póki nie zastał jej na swoim tapczanie w sytuacji zupełnie jednoznacznej z jakimś zagranicznym turystą.”
Jak widać prawdziwą naturę kobiet Kłodzińska odkryła na długo przed pojawieniem się filmowca Pasikowskiego. Oprócz politowania godnej właścicielki buraczkowego szlafroka płeć piękną reprezentuje panna Jola. Młoda, bardzo ładna blondynka o długich włosach zawodowo zajmuje się uwodzeniem inżynierów związanych z przemysłem zbrojeniowym. Pracujący na państwowych posadach inżynierowie finansowo nie nadążając ze spełnianiem zachcianek młodej damy, popadają w długi, zdradzają i w końcu giną. Jednym z takich, niemożliwych do zrealizowania w sposób uczciwy pragnień, jest życzenie by partner był odziany w porządną skórzaną kurtkę (jak widać kanon mody w pewnych środowiskach się nie zmienił). „Skórzaną kurtkę musisz mieć! Nie mogę już patrzeć na twój ortalionowy łach”. Okazuje się że dla takiej kurtki można nawet dać się zwerbować CIA.
Milicjanci
Karygodne wybryki Wiśniewskiego nie mogą oczywiście ujść uwadze kapitana Szczęsnego, którego i tym razem nie zawodzi intuicja. Brawurowo kojarzy przypadkowo zatrzymanego damskiego boksera z serią tajemniczych zabójstw inżynierów. Nie zawsze potrafimy uzasadnić co nas prowadzi właśnie w tym a nie innym kierunku – wyjaśnia w typowy dla siebie sposób.
W sprawie o kryptonimie „Cywil” Kapitan Szczęsny współpracuje z kontrwywiadem, który chętnie widziałby go w swoich szeregach. Dowiadujemy się również, że „w lipcowe świeto” (d. 22 lipca) otrzymał Złoty Krzyż Zasługi. Jak wiadomo Szczęsny, niczym Sherlock Holmes, bardzo lubi się przebierać w trakcie akcji, podajac się za kogoś innego. Był już hipisem, inżynierem chemikiem, a tym razem odgrywa rolę lekarza w prosektorium.
Jak wiadomo najlepsi milicjanci zwykle są samotni. Są jednak i szczęśliwe wyjątki. Jakby dla równowagi po opisach patologicznej rodziny mordercy i niewiernych narzeczonych inżynierów, Kłodzińska daje na koniec wzruszający opis początków rodziny jednego ze starszych milicjantów:
Poznali się wiele lat temu w partyzantce. Ślub dał im dowódca oddziału, a ucztę weselną, złożoną z gorących ziemniaków i ajerkoniaku na bimbrze, przerwał atak zmotoryzowanej żandarmerii hitlerowskiej.
Jakaż szkoda, że autora nie kontynuowała tego wątku w kolejnych książkach. Być może nasz klub byłby wtedy klubem miłośników polskiego romansu milicyjnego, a w jego szeregach byłoby nieco więcej kobiet…