- Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
- Tytuł: W kręgu podejrzenia
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Seria z jamnikiem
- Rok wydania: 1975
- Nakład: 100290
- Recenzent: Mariusz Młyński
Prokurator Stanisław Borzycki udaje się na przyjęcie do państwa Siewierskich; przeprowadzona chwilę wcześniej rozmowa z byłą żoną do tego stopnia wyprowadza go z równowagi, że trochę się upija.
Problem jednak w tym, że wcześniej Borzycki nie pił od dwudziestu lat, a na dodatek ma skłonności do amnezji alkoholowej – i w efekcie budzi się rano w swoim łóżku z potężnym kacem i dziurą w pamięci. Za chwilę do jego mieszkania wpada brodaty wyrostek, wręcza mu pieniądze i mówi: „No przecież umówiliśmy się, że jak załatwisz tego Elerta, to ci odpalimy pięćdziesiąt patyków. Robotę wykonałeś na medal. Forsa ci się należy”. Osłupiały Borzycki w kieszeni palta w którym był na przyjęciu znajduje własny pistolet z wystrzelonym nabojem; wkrótce zaś dowiaduje się, że będzie prowadził sprawę zabójstwa Leona Elerta, dziennikarza specjalizującego się we wszelkich nadużyciach gospodarczych, i dzięki temu otrzymuje materiały dotyczące śledztwa; w ten sposób przekonuje się, że odciski znalezione na miejscu zbrodni należą do niego.
Zdruzgotany prokurator chce o wszystkim poinformować przełożonego; traf jednak chce, że u niego przebywa akurat kapitan Downar, który postanawia zająć się tą sprawą – dochodzenie prowadzi porucznik Olszewski, jednak wkrótce Downar przejmuje inicjatywę. Kapitan postanawia udawać filmowca opracowującego dokument o malarzach; w ten sposób udaje mu się nawiązać kontakty z uczestnikami przyjęcia u państwa Siewierskich. Downar dowiaduje się, że Leon Elert miał na warsztacie materiał mogący być dużą sensacją; kluczem do sprawy okazuje się znaleziony słoik z resztką rudy manganowej.
Właściwie trudno mi coś konkretnego o tej książce napisać – to jest po prostu dobry, rzetelny kryminał; jest tu w zasadzie wszystko, czego oczekujemy od tego typu literatury: wartka akcja, wiarygodna intryga, potoczysty język, delikatny humor, malownicze postacie i błyskotliwe dialogi. Nie obyło się jednak bez błędów: lekarz stwierdza, że alkoholowa amnezja to dipsomania – doktor Google mówi coś całkiem innego: dipsomania to potrzeba picia alkoholu. Na uwagę zwraca intrygująca wypowiedź Downara: na stwierdzenie przesłuchiwanego, że nikt mu niczego nie dowiedzie pada odpowiedź: „co mógłbym panu dowieść, to by się dopiero pokazało” – czy jest to delikatna sugestia, że „dajcie mi człowieka, a paragraf już się znajdzie”? Są też ciekawe mądrości milicyjne: „przestępca jest jak owoc, trzeba mu pozwolić dojrzeć, a wtedy sam wpada nam w ręce”; szkoda tylko, że niektóre postacie narysowane są trochę zbyt grubą kreską, szkoda też, że nie ma tu żadnych elementów z epoki – jedynie Downar mówi malarce, że jej uroda przypomina mu Marinę Vlady. Pytanie też jakich elementów z epoki można by oczekiwać – odkryłem, że od gazetowego pierwodruku do książkowego wydania minęło aż jedenaście lat! Powieść ta, pod odrobinę innym tytułem, („W kręgu podejrzeń”) ukazywała się w 61 odcinkach w „Dzienniku Łódzkim” od 24 grudnia 1964 roku do 6 marca 1965 roku – a wydano ją w „Jamniku” pod koniec 1975 roku. A, co jeszcze ciekawsze, w książce pada zdanie skierowane do prokuratora Borzyckiego: „Twoje przemówienie było znakomite. To będzie szlagier roku 1961!” – w gazecie tej wypowiedzi nie ma. Próba odtworzenia chronologii pisania książek przez ZZZ wydaje się być więc bardzo trudna. A dla ciekawych: powieść wydano w 1978 roku na Słowacji pod tytułem „V kruhu podozrenia”.