- Autor: Zdenka Hadrbolcova
- Tytuł: Parasol pani Czernej (Paraple pani Cerne)
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z Jamnikiem
- Rok wydania: 1982
- Nakład: 160320
- Recenzent: Robert Żebrowski
Simenon + Zeydler – Zborowski = Hadrbolcova
Zdena Hadrbolcova (1937-2023) była czeską aktorką. Pod jej imieniem i nazwiskiem, jej rodak – Josef Kostohryz (1907-1987), w roku 1976 wydał powieść „Parasol pani Czernej”. Książka liczy 268 stron, a cena okładkowa to 80 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.
Akcja toczy się w latach 30., w Pradze (na Żiżkovie, Smichovie, Podskalu, Hrzebenkach, Winohradach, i Starym Mieście).
W mieszkaniu przy ul. Lupacza dokonano zabójstwa Wilhelma Andresa. Zwłoki ujawniła jego żona – Stefka. Oględziny i sekcja zwłok wykazały, że Andresowi podano środek odurzający, a kiedy w wyniku jego działania przewrócił się i uderzając głową stracił przytomność, zaaplikowano mu śmiercionośny zastrzyk. Śledztwo prowadzili dwaj policjanci z komendy przy ul. Bartolomiejskiej – komisarz Suchan i sierżant Broż, wspomagani przez wywiadowcę Mrazka i doktora Kartiszka.
Ustalono, że denat był zagorzałym filatelistą, utrzymywał się z handlu starociami, lubił popić, lubił też kobiety, a i chyba brylanty, skoro jeden taki kamień odnaleźli policjanci w czasie oględzin jako walający się pod stołem. Co ciekawe, w znajdującym się w mieszkaniu zabytkowym parasolu odnaleziono ukryty w nim ametyst. Parasol stanowił własność tajemniczej pani Czernej, a Andres niewiele wcześniej pożyczył go od niej, ale … bez jej wiedzy.
Śledztwo nie było łatwe gdyż jak stwierdził komisarz nikt tu nie mówił prawdy i każdy miał powód, by coś ukrywać. A figurantów w tej sprawie było wielu: panie – Andresova, Vrbowa, Kofy, Machovcowa, Vranowa, Nestna, Rabochowa, Madlowa i Czerna a także panowie – Honzo Vratek, Madl, Kofy, Machowiec i Samek, czyli złodziej, bawidamek, sutener, narkoman i łajdak. Nie dziwmy się więc zdesperowanemu Suchanowi, że w czasie realizacji tej sprawy potrzebował ratować się koniakiem. Szczególnie, że w którymś momencie doszedł on do wniosku, że Andresa zabili … wszyscy, których podejrzewał. Dużym wsparciem dla niego był jego wierny i oddany mu Broż – tego zaś wspierał jego najcenniejszy informator, czyli … własna żona.
Trzeba przyznać, że książka jest bardzo klimatyczna. Postacie w niej występujące są wyraźnie zarysowane, a im bardziej się je poznaje, tym większą czuje się do nich odrazę. Prawie wszyscy z nich są z nizin społecznych, większość – z wyżyn patologii, a niektórzy całkowicie sięgają moralnego dna. Nie ma się więc co dziwić wypowiedzi sierżanta: „Co za paskudny fach – pracować poród ludzkiej podłości i nieszczęścia”. Choć samo śledztwo jest dość monotonne – policjanci chodzą, przepytują, przesłuchują, powracają do rozmówców – to autor umiejętnie urozmaicił je innymi czynnościami policyjnymi (obserwacje, zasadzki, przeszukania) i dodał kolejny wątek kryminalny, a mianowicie zbrodnię popełnioną przed niemal dwudziestu laty w Rodaun pod Wiedniem, na ostatnim członku rodu von Winterfeles, którego herb widniał na parasolu pani Czernej ….