- Autor: Stański Antoni
- Tytuł: Czarny kot i statystyka
- Wydawnictwo: Śląsk
- Seria: Złota Podkowa
- Rok wydania: 1959
- Nakład: 50253
- Recenzent: Robert Żebrowski
Kto miau się dopuścić tej zbrodni?
Z twórczością Antoniego Stańskiego po raz pierwszy zetknąłem się słuchając radiowego spektaklu „Pani Holmes w akcji” (z roku 1958), w którym główną bohaterką była żona Sherlocka Holmesa – Mary, tak jak i on detektyw, a raczej detektywka, czyli kobieta zajmująca się detektywizmem, detektywizująca lub prowadząca działalność detektywną. Słuchowisko to należy do cyklu „Nowe przygody Sherlocka Holmesa”.
Opowiadanie „Czarny kot i statystyka” znajduje się w tomiku „James Smith zabił człowieka i inne opowiadania”. Poza nim znajdują się tam trzy inne: tytułowe autorstwa Antoniego Marczyńskiego (kryminalne, mimo wielu starań i podejść, jakoś nie mogę strawić jego twórczości), „Zielony marynarz” K. G. Chestertona (kryminalne, z cyklu „Ojciec Brown”, świetne) i „List z domu wariatów” Aleksandra Kuprina (sensacyjne, dość interesujące). Cały tomik liczy 83 strony (w tym „Czarny …” – 18), a cena okładkowa to 4 zł. Ciekawostką jest, że na ostatniej stronie jest zapowiedź opowiadań, które ukażą się w najbliższych tomikach. Wśród nich są dwa, które ukazały się już w tym!
Akcja toczy się w Londynie. Gospodyni państwa Holmesów – pani Hudson otrzymała wiadomość o śmierci swej ciotki i niezwłocznie udała się do jej mieszkania. Sherlock i Mary wraz z doktorem Watsonem udali się tam w ślad za nią. Na miejscu zastali inspektora Brandstreeta. Okazało się, że pani Flanders zmarła w wyniku zatrucia się gazem, który wydostawał się z kuchenki. Nie wiadomo jednak, czy był to wypadek, samobójstwo, czy też morderstwo. Policję powiadomiła sąsiadka denatki – pani Davison, która poczuła ulatniający się gaz Mieszkanie było zamknięte od wewnątrz, więc policjanci, do ich otwarcia, musieli skorzystać z pomocy ślusarza policyjnego. Ustalono, że poprzedniego dnia, na kolacji u pani Flanders byli goście – pani Davison, a także siostrzeniec gospodyni – Karol Sanders, utracjusz pierwszej wody, który dziedziczył po niej lwią część majątku. Po kolacji Sanders udał się do knajpy, gdzie przebywał aż do rana, na co miał wielu świadków, a sąsiadka wróciła do swojego domu.
Sprawa była niezwykle trudna do rozwiązania, jednak Mary udało się wykryć sprawcę, a pomogła jej w tym statystyka policyjna i czarny kot pani Flanders.
Opowiadanie jest lekkie, łatwe i przyjemne. Mary Holmes jest bardzo bystrym detektywem, a z tego co ludzie mówią wynika, że nie mniej zdolnym niż jej mąż. Nie ma jednak się co dziwić – przecież Sherlock nie wziął by za żonę kogoś mniej inteligentnego niż on.