Ponaczewny Piotr – Kosmiczny detektyw 166/2024

  • Autor: Ponaczewny Piotr
  • Tytuł: Kosmiczny detektyw
  • Wydawnictwo: KAW
  • Rok wydania: 1990
  • Nakład: 200350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Służba Pokoju, Służba Ochrony Kosmosu, Korpus Porządku i Adaś – detektyw

Piotr Ponaczewny nie należy do grona znanych polskich scenarzystów komiksów („Kosmiczny detektyw” to jego debiut). Trochę inaczej jest z rysownikiem recenzowanego komiksu –Jackiem Skrzydlewskim który zilustrował kilka „kolorowych zeszytów”, a znacznie więcej samych okładek do nich (debiutował w magazynie opowieści komiksowych „Relax”, w numerze 17 z roku 1977).

Komiks liczy 48 stron i jest formatu A4. Ceny okładkowej nie ma. Wydany został w roku 1990, ale powstał w czasach PRL-u, o czym świadczy napis na jego przedniej okładce („Skrzydlewski’87”).

Akcja toczy się na Ziemi i w przestrzeni kosmicznej, nie wcześniej niż w roku 2895 (a 120 lat po tym, jak wyginęły myszy).

Adam Fuks (pilot) i Anna Bieniek (sekretarka) byli zgodną parą mieszkającą w Bronx City. Adam dostał nową pracę – na pokładzie kosmicznego transportowca „KOT 3” [wygląd bardzo zbliżony do „Orła” z bardzo popularnego w latach 70. serialu „Kosmos 1999”]. W drodze na Korinę statek został napadnięty, okradziony i podminowany przez bandytów z Albeny. Jednak dzięki interwencji Fuksa nie doszło do jego zniszczenia.

Po powrocie na Ziemię, szef Służby Pokoju zaproponował Adamowi pracę w Służbie Ochrony Kosmosu (skrót identyczny jak w peerelowskiej Służbie Ochrony Kolei). Po odbyciu szkolenia w Ośrodku Korpusu Porządku, razem ze Skoczylasem (dla znajomych – „Skocz”) stworzył patrol bojowo-pościgowy. Ich pierwszym zadaniem było wykrycie sprawców porwań ludzi z parku Green Groads w Bronx City oraz sprawców kradzieży bardzo cennego specyfiku z Ośrodka Badań Naukowych. Wszystkie tropy prowadziły do Albeńskiej Służby Specjalnej. Wynik śledztwa okazał się bardzo zaskakujący …

Fabuła komiksu jest dość ciekawa i utrzymana w lekkiej konwencji. Rysunki są niezłe, a wygląd postaci bardzo charakterystyczny i karykaturalny. Dobrze się to czyta i ogląda.

PRL-ogizmy: gazety – „Przekrój” i „Express (Wieczorny”?), marka „Stomil” (jako … guma do żucia), ul. Wilcza (pod nr 46 w Warszawie mieściła się siedziba wydawcy komiksu, czyli KAW).

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na nakład komiksu. To ponad 200 tysięcy egzemplarzy, a więc tyle, ile liczył nakład wspomnianego już „Relaxu” w szczycie jego popularności. Ta duża liczna nie powinna jednak dziwić. W PRL-u było bardzo wielkie zapotrzebowanie na komiksy, a na samym początku lat 90. było podobnie. Sympatia do ilustracji, w odróżnieniu od samego czytania, pozostała ludziom do dziś. Wystarczy tylko spojrzeń na naszą klubową stronę FB. Największą popularnością cieszą się posty, w których jest maksymalne minimum treści, ale za to nawet tylko jedno zdjęcie z okładką jakiegokolwiek kryminału. Posty z większą liczbą słów lub zbyt „naukowe”, które wymagają od ich autorów często sporo wysiłku, nie mają za dużych szans na wielką popularność. Nie wiadomo jak to tłumaczyć; niechęcią do czytania, brakiem czasu, brakiem głębszych zainteresowań, brakiem chęci do rozwoju intelektualnego? Ot, smutne (!) znaki naszych wesołych (?) czasów …