- Autor: Makarski L.M., Holendro D.
- Tytuł: Skradziony talizman
- Wydawnictwo: Iskry
- Rok wydania: 1960
- Tytuł oryginału: Часы ҹемпиона
- Recenzent: Robert Żebrowski
W ustaleniu kto jest fanem wspomaga was ochotnicza brygada milicyjna
Choć książka ta ma swoją recenzję w naszym Klubie, to jednak o jej istnieniu dowiedziałem się z klubowej strony na FB, gdzie przedstawił ją – jako nieuwzględnioną w katalogu „Serią po kryminałach” – Klubowicz Grzegorz M. z Gorzowa W. Z czego wzięło się to niedopatrzenie? Pewnie z tego, że na okładce brakuje symbolu serii „Klub Srebrnego Klucza”, choć wszystkie inne okoliczności (rok wydania, tematyka, styl graficzny okładki) wskazują, że pozycja ta do „Kluczyka” należeć powinna. Powieść liczy 196 stron, a jej cena okładkowa to 12 zł. Zestawienie tytułów: oryginalnego i polskiego zdradza po części fabułę – skradzionym talizmanem był zegarek mistrza sportowego.
Autorami książki są dwaj pisarze radzieccy: Dmitrij Mihajlović Holendro (1921-1998) i Michaił Maklarski (1909-1978). Ten drugi jest też autorem powieści pt. „Klęska mister Clarka”, której pierwsze wydanie ukazało się w Polsce w roku 1951, a drugie – w roku 1954, w ramach serii „Biblioteczka Przygód Żołnierskich”.
Akcja toczy się w ZSRR, a konkretnie w Leningradzie (wcześniej Piotrogród, a obecnie Sankt Petersburg) oraz w Szwecji (Sztokholm) i Holandii (Rotterdam i Amsterdam), w drugiej połowie lat 50.
Startujący w międzynarodowych zawodach sportowych – trzykrotny mistrz Europy w łyżwiarstwie szybkim – Holender Pieter Kees, podczas rozdawania na stadionie autografów został okradziony ze staroświeckiego zegarka firmy „Philipp Patek” [prawidłowo: Philippe Patek] ze srebrną, pokrytą patyną kopertą i z mechanizmem grającym, który był pamiątką po dziadku sportowca, a który ten traktował jako bezcenny talizman pomagający mu w wygrywaniu wyścigów. Wraz z zegarkiem skradziono gruby mosiężny łańcuszek z pamiątkowymi brelokami z różnych miast Europy.
Kradzież została zgłoszona w dzielnicowej komendzie milicji, a do prowadzenia dochodzenia w tej sprawie komendant jednostki – komisarz Iwan Sawieliew wyznaczył funkcjonariusza wydziału śledczego – starszego porucznika Andrzeja Kałasznikowa. A był to milicjant nie byle jaki: młody, zdolny, pracowity, wnikliwy i odważny, a przy okazji wielbiciel … kołdunów po syberyjsku. Do milicji trafił po tym jak obronił nieznaną mu dziewczynę przed napastnikami, sam odnosząc ranę w wyniku pchnięcia nożem przez jednego z nich. Dziewczyną tą była panna Wiera Rutczenko, która mu się bardzo spodobała, choć uważał, że bez wzajemności (co ciekawe, dziewczyna była w nim zakochana, choć myślała, że mu się nie podoba i tak oboje trwali w swej znajomości w tym błędnym przeświadczeniu). Jednym z napastników był niejaki „Puchacz”, czyli Zachar Tierentiewicz, którego Kałasznikow zatrzymał – na podstawie informacji uzyskanej od Wiery – dopiero po roku od chwili zdarzenia, kiedy to już nosił mundur. Przestępca trafił na długie lata za kratki.
Wróćmy jednak do kradzieży talizmanu. Porucznik zaczął dochodzenie od przesłuchania pokrzywdzonego, a następnie dokonał oględzin loży stadionowej. Wspólnie z pomagającymi mu członkami ochotniczej brygady milicyjnej, składającej się pracowników stadionowych (elektryk, kierowcy, sprzedawczynie i kasjerki), zebrali kupę śmieci, na które składały się strzępy papierów i pudełka po papierosach. „Materiały śledcze” przekazano do wydziału naukowo-technicznego miejskiej komendy milicji. Z tych to „puzzli” rzeczoznawca Igor Nikolski skleił kilka kompletnych zapisków, a wśród nich jeden bardzo ciekawy: „F. spytaj czempiona, która godzina”. Trzeba teraz było „tylko” ustalić, kto z łowców autografów nosił imię na literę „F” i sprawca będzie wykryty. Jednak możliwości było niemało: Fiodor, Feliks, Froł, Ferdek, Franciszek, Feofan, Ferdynand, Fiedosij, Fima, Filaret lub Filimon, a może Frosia, Fiokła, Faina albo Fira. Zadanie więc przypominało szukanie igły w stogu siana, choć w tym przypadku, to nawet nie było wiadomo, czy w ogóle w tym stogu igła się znajduje. Ale od czego ma się towarzyszy z ochotniczej brygady…
Tymczasem „Puszczyk” uciekł z więzienia, a w niedługo potem zabił milicjanta, któremu zabrał pistolet. Nietrudno było się domyślić, że jego kolejnym celem będzie panna Wiera. Ale od czego ma się swojego kolegę-milicjanta …
A co z relacją Andrzeja i Wiery? Przecież ich wytrwałe milczenie i błędne przeświadczenia do niczego dobrego [czyt. małżeństwa] by ich nie doprowadziło. Ale od czego ma się w milicji swojego przełożonego …
W kryminale tym jest wszystko co potrzeba: są przestępstwa, są przestępcy, są milicjanci, jest dochodzenie, jest ślepy zaułek, jest fałszywa tożsamość, jest mijanie się ze sprawcami, jest zacieranie śladów, a także świetne zejście się dwóch głównych przestępczych wątków. Do tego sporo leningradzkich obiektów w tle (z Newskim Prospektem i Pałacem Zimowym na czele), kilka stałych punktów radzieckiej rzeczywistości (m.in. Komsomoł i Dom Pioniera oraz utopijne wizje komunizmu), a także dużo prozy życia w Związku Radzieckim (w tym przestępczość i rozwody). Nie ma w nim też tego czego nie lubię: wulgaryzmów, seksualizmów i epatowania przemocą. Zagadka kryminalna w pełni wyjaśnia się dopiero na przedostatniej stronie i to też jest dużym plusem tej książki. Moja ocena tej powieści, będącej czystym kryminałem milicyjnym o zabarwieniu romantycznym – w zależności od skali – to 5/6 albo 8/10.
Sowietologizmy: motocykl „IŻ” z Fabryki Iżewskiej [w Iżewsku produkowano też „Ładę”], samochody – „Wołga” (GAZ-21) i „Moskwicz” (czyli Moskwianin, prawdopodobnie typ 402), film „Strażnica w górach” (z roku 1953), gazeta „Wieczorny Leningrad”, papierosy „Biełamory”, radio „Rekord”, linie lotnicze „Aerofłot”, statek „Aleksander Matrosow”.
Polonik: statek-motorowiec „Kościuszko” płynący na trasie od Leningradu do Rotterdamu
Cytaty:
– komisarz do porucznika: „A wy wciąż pracujecie z notesem w ręku? Pamięć trzeba ćwiczyć. Notesy zostawcie literatom. Jesteście pracownikiem operacyjnym.”
– komisarz do porucznika: „Do prawdy można dojść tylko prawdą.”
– porucznik do nieletniego przestępcy: „Myślę o tym, jak ty będziesz żył. Gdyby cała moja praca polegała wyłącznie na tym, aby zwracać ludziom skradzione rzeczy i łapać, a potem wsadzać do więzienia bandytów – wystąpiłbym z milicji.”
– porucznik do nieletniego przestępcy o pieniądzach: „Już dawno przestały być szczęściem dla ludzi … A kiedy całkiem przestaną istnieć, ludzie będą pracować wzajemnie dla swojego dobra. Świadomie. I to wszystko. Dla ogólnego szczęścia. O to chodzi.”
– o niedostrzeganym dramatycznym elemencie rozwodów: „… smutna opowieść o wielu ludzkich błędach, nie przemyślanych lub zgoła bezmyślnych postępkach. A za każdym postępkiem, każdą omyłką, być może, krył się gorzki los malutkiego nowego życia, zaczynała się tragedia dziecka” [na podstawie mojego wieloletniego zawodowego doświadczenia i prywatnych obserwacji zgadzam się z tym w pełni; przy rozwodach najbardziej pokrzywdzone jest dziecko, nawet jeśli z uwagi na oczekiwania rodzica, mówi mu, że akceptuje jego nowego partnera; nabyta wówczas przez dziecko trauma jest przyczyną deficytu na całe życie i może negatywnie odbijać się na podejmowanych w dorosłym życiu decyzjach].