- Autor: Dick Francis
- Tytuł: Płatne przed gonitwą
- Wydawnictwo Epoka
- Seria: Wystrzałowa
- Rok wydania: 1989
- Nakład: 100000
- Przekład: Małgorzata Grabowska
- Recenzent: Mariusz Młyński
James Tyrone, dziennikarz bulwarowego tygodnika „Fama” specjalizujący się w relacjonowaniu wyścigów konnych, otrzymuje propozycję napisania artykułu na temat zbliżającej się gonitwy o Złoty Puchar Latarnika, a po pracy idzie do pubu z kolegami z pracy. Tam wszyscy spotykają pijanego Berta Checkova, starego dziennikarza sportowego, który mówi Tyrone’owi: „Nie zaprzedawaj swojej wyścigowej duszy.
Najpierw cię kupują, a potem szantażują”; chwilę potem Checkov wypada z okna swojej redakcji na siódmym piętrze i ginie na miejscu. Tyrone dowiaduje się, że przez ostatnie półtora roku Checkov przed poszczególnymi gonitwami zachwalał jakiegoś konkretnego konia i zalecał jego obstawianie, a dzień przed wyścigiem tego konia skreślano z listy startowej. Idąc tym tropem Tyrone odkrywa, że angielskie władze wyścigowe odnotowały w ostatnich miesiącach całe serie wycofań koni faworyzowanych w długo-terminowych zakładach; za całą aferą kryje się gangster z RPA, który wcześniej zorganizował podobny proceder w Niemczech.
Dick Francis był pisarzem monotematycznym; wszystkie jego książki rozgrywają się w środowisku wyścigów konnych, które znał od podszewki – najpierw był dżokejem, a po wycofaniu się z powodu kontuzji został wyścigowym sprawozdawcą. „Płatne przed gonitwą” to książka napisana sprawnie i potoczyście, jest dość intrygująca i ciekawa ale też i przewidywalna – żona Jamesa Tyrone’a jest sparaliżowana po chorobie Heinego-Medina i średnio oczytany czytelnik kryminałów wie, że użycie jej przez gangsterów do szantażowania dziennikarza jest tylko kwestią czasu. Trzeba też jednak przyznać, że sam fakt tej choroby jest dość zaskakujący – powoduje ona, że Tyrone jest do żony wręcz uwiązany, co jednak nie powstrzymuje go przed małym romansem, który zresztą przysparza mu dodatkowych, również przewidywalnych problemów. Intryga jest dość wiarygodna, akcja toczy się płynnie, napięcie stopniowane jest umiejętnie, postacie są ciekawe, a finał zaskakujący – nie są to literackie wyżyny, bardziej jest to pospolite czytadło dla wielbicieli kryminałów ale też bywalców wyścigów na Służewcu. Można więc tę książkę łyknąć w dwa wieczory; trzeba jednak być przygotowanym na irytującą manię spolszczania imion postaci: bohater, który w oryginale ma na imię Luke-John, tutaj jest Janem Łukaszem; trochę też denerwuje nadawanie na siłę polskich nazw angielskim gazetom – bulwarowa „Fama” to w oryginale „Sunday Blaze”, a pismo zlecające Tyrone’owi napisanie artykułu o gonitwie to według tłumaczki „Lakmus”, kiedy naprawdę jest to „Tally Magazine”. A żeby było jeszcze śmieszniej w wersji drukowanej w odcinkach w trzech dziennikach Tyrone ma na imię Jakub – i w jednym dialogu Jan Łukasz zwraca się do niego „Kuba”.
A na deser trochę informacji technicznych: w 1986 roku drukowano tę powieść w odcinkach w „Echu Krakowa”, w 1987 roku w „Głosie Pomorza”, a na przełomie roku 1988 i 1989 w „Trybunie Robotniczej” – w przypadku „Trybuny…” był to przedostatni drukowany w niej gazetowiec; w końcu wydało ją w 1989 roku wydawnictwo Epoka jako jedną z powieści z liczącej osiem pozycji serii „Wystrzałowej”.