Czeszko Bohdan – Trzy ćwierci do śmierci 195/2024

  • Autor: Czeszko Bohdan
  • Tytuł: Trzy ćwierci do śmierci (w: „Polskie opowiadania 1960-1963”)
  • Wydawca: Czytelnik
  • Seria: Biblioteka Powszechna
  • Rok wydania: 1965
  • Nakład: 20290
  • Recenzent: Robert Żebrowski

A jednej ćwierci od śmierci

Szukając dziury w całym, czyli opowiadań kryminalnych w antologiach, trafiłem na nieznaną mi dotąd publikację „Polskie opowiadania 1960-1963”, będącą nawiązaniem do podobnej jej, wydanej w roku 1962, a zawierającej opowiadania z lat powojennych do roku 1959.

Książka liczy 453 strony, na których zamieszczono 38 opowiadań różnych autorów, a byli wśród nich m.in.: Andrzej Brycht, Leon Kruczkowski, Jerzy Szaniawski [latem, w wolnym czasie warto zobaczyć bardzo urokliwe, choć nikłe, pozostałości jego dawnego dworu w Zegrzynku nad Zalewem Zegrzyńskim i poznać okoliczności pożaru posiadłości] oraz Sławomir Mrożek. „Trzy ćwierci od śmierci” jest dziewiąte z kolei, a liczy 12 stron. Bohdan Czeszko (1923-1988) to znany pisarz, publicysta, scenarzysta filmowy (m.in. „Pokolenie”, „Podziemny front”, „Pułapka” i pierwszy odcinek serialu „Polskie drogi”) oraz autor filmowych dialogów (m.in. „Krzyż Walecznych”, „Milczące ślady” i „Dzień oczyszczenia”).

Akcja toczy się w niewymienionym z nazwy miejscu, wiosną 1945 roku.

Franio „Duży-Kozak” (lat 19) służył w Milicji Obywatelskiej, w jakimś niedużym mieście. Z uwagi na to, że na rynku wciąż brakowało mięsa, a karabinów i amunicji było pod dostatkiem, postanowił w pobliskim lesie zapolować na sarnę. Na tę okazję przygotował naboje z własnoręcznie przerobionymi na półpłaszczowe pociskami, aby skuteczniej położyć zwierzynę. Kiedy trafił na stado, oddał w ich kierunku strzał, ale był on niestety niecelny. Sarny zaczęły uciekać, a on ruszył za nimi w pościg. Kiedy po dłuższym czasie złożył się do drugiego strzału, został zatrzymany przez czterech bardzo podenerwowanych żołnierzy, który byli z oddziału stacjonującego w pobliskim folwarku. Na podwórku leżały wyrwane drzwi, a na nich zabity młody żołnierz z raną od kuli w podgardlu. O dokonanie tego zabójstwa oskarżony został właśnie Franio. Odprowadzono go na wartownię, gdzie miał oczekiwać na rozstrzygnięcie sprawy. Jasne było, że w przypadku skazania go, kara mogła być tylko jedna – rozstrzelanie. Kluczową dla sprawy była rozmowa, jaką „Duży-Kozak” przeprowadził z pilnującym go podoficerem.

Trzeba przyznać, że opowiadanie to ma swój urok i cieszę się, że na nie trafiłem. Czytając je przypomniałem sobie świetną książkę Włodzimierza Tiendriakowa pt. „Sąd”, którą zrecenzowałem w ubiegłym roku. Tam też ktoś zginął podczas polowania. Czeszko nieźle skonstruował problem, ale – nawet biorąc pod uwagę nikłą objętość opowiadania – zbyt szybko sfinalizował samo „śledztwo”, choć na szczęście zrekompensował to przedstawieniem alternatywnej wersji jego zakończenia.