- Autor: Cassa Emila
- Tytuł: Piana na fali
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1960
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Elżbieta Gwizdak, studentka czwartego roku medycyny, spędza wakacje w Kęcinie, nadmorskiej wsi pozbawionej wszelkich wygód; w Uboczy, bardziej cywilizowanej osadzie położonej kilka kilometrów dalej, zatrzymała się jej kuzynka, Joanna. Pewnego dnia Elżbietę odwiedza student Stanisław Goliński, znajomy Joanny i mówi, że dziewczyna wczoraj utonęła; Elżbiecie wydaje się to podejrzane, gdyż morze było spokojne, a jej kuzynka była doskonałą pływaczką. Goliński twierdzi, że przed kilkoma dniami podsłuchał jak ktoś rozmawiał z Joanną i domagał się od niej jakichś informacji; gdy chciał z nią o tym porozmawiać, ona powiedziała mu: „Nic nie słyszałeś, nic nie widziałeś, nic nie wiesz. Tu chodzi o moje życie, pamiętaj”. Zaintrygowana Elżbieta w kaplicy zauważa fioletową, dużą pręgę nad czołem leżącej w trumnie kuzynki; wkrótce porządkując jej rzeczy znajduje skrawek listu napisanego przez Joannę, a na nim słowa: „Pomimo waszych gróźb nie ustąpię”. Elżbieta postanawia wyjaśnić tę sprawę, a pomaga jej Goliński; dla uwierzytelnienia przedłużonego pobytu nad morzem dziewczyna udaje, że ma ischias, a Goliński udaje jej chłopaka.
To jest dość umiejętnie napisana historia do poczytania na plaży – zresztą duża jej część rozgrywa się nad morzem w trudnej do umiejscowienia miejscowości. Intryga jest lekko zwariowana ale książkę czyta się dobrze – jest zagadka, jest amatorskie śledztwo, jest rozsądnie poprowadzona akcja; jest też zakamuflowana ale nienachalna opcja niemiecka. Książka jest dość wiarygodna, może niektóre rozwiązania są lekko naciągane ale w ogólnym rozrachunku wszystko wygląda w miarę zgrabnie; owszem, nie jest to jakaś literacka perła, raczej pospolite czytadło – ale muszę przyznać, że dwa tygodnie po przeczytaniu nawet dość sporo z tej intrygi pamiętałem. Trudno coś więcej napisać, po prostu jest to lekki kryminałek, który fajnie się czyta i krzywdy nie robi.
Mam tylko jedną zagadkę, której nie mogę rozgryźć: według Wikipedii Emilia Cassa to Zofia Woźnicka, a według Biblioteki Narodowej pod tym pseudonimem ukrywała się jej siostra, Ludwika. Gdzie jest prawda?