- Autor: Bronisławski Jerzy
- Tytuł: Niewidzialni w tłumie. Tropami dramatycznej walki kontrwywiadu
- Wydawnictwo: Iskry
- Rok wydania: 1975 (wyd. III)
- Nakład: 50275
- Recenzent: Robert Żebrowski
CIA i ONI oraz Kriegskameraden i Geheimorganisation-Gehlen
Jerzy Bronisławski (ur. 1930) to emerytowany pułkownik peerelowskiego kontrwywiadu cywilnego. Jest autorem kilkunastu książek, z których najbardziej znane „klubowo” to: „Zanim przyjdą o świcie” (na jej podstawie napisał scenariusz do filmu „Orzeł i reszka” z roku 1974, w reżyserii i z udziałem Ryszarda Filipskiego), „Pomyłka Mr Baileya” i „Pojedynek” (obie pozycje wydane w „Labiryncie”). Najwięcej wydań, bo aż trzy (1967,1968 i 1975) miała książka „Niewidzialni w tłumie” będąca zbiorem 21 opowiadań. Ja dysponuję ostatnim wydaniem, z oddziału „Iskry Warszawa” (logo nie z kogutem, lecz z ludzką sylwetkę w rozkroku), które liczy 296 stron.
Akcja toczy się w Polsce (m.in. Warszawa, Bytom, Mielno, Olsztyn, Wrocław, Kołobrzeg, Kędzierzyn, Nidzica, a nawet jest mowa o skrytce w podwarszawskiej miejscowości Kobyłka), NRF (m.in. Berlin, Zachodni, Monachium, Brema, Gorlitz, Ga-Pa, Bremerhaven, Essen) i NRD (rejon przygraniczny). Przedział czasowy opisywanych wydarzeń to lata: 1943 – 1968.
Spośród zamieszczonych w książce opowiadań, kilka jest naprawdę ciekawych. Mnie najbardziej spodobało się zatytułowane „Operacja Diana”. Porucznik kontrwywiadu – Andrzej Górski, wpadł na pomysł utworzenia fikcyjnego tajnego i ważnego obiektu wojskowego, który byłby pułapką zastawioną na szpiegów. Wybór padł na teren w Strzygowie w pobliżu Kołobrzegu, usytuowany nad przybrzeżnym jeziorem [wg mnie chodzi o Rogowo i jezioro Resko Przymorskie, nad którym miałem w tym roku przyjemność wypoczywać, położone na zachód od Dźwirzyna; zachęcam do przeczytania informacji o ciekawym zdarzeniu z roku 1945, związanym z tym akwenem, na stronie https://pl.wikipedia.org/wiki/Resko_Przymorskie, w dziale „Historia”]. Na terenie dawnych niemieckich wyrzutni rakietowych zainstalowano dodatkowe urządzenia, makiety, podwójne ogrodzenie, reflektory, a w odległości 3 km tablice „Uwaga! Teren wojskowy. Wstęp surowo wzbroniony!”, natomiast w odległości 2,5 km – „Uwaga! Miny!”. Obiektowi nadano kryptonim „Diana”. Rozpuszczono pogłoski, że wojsko prowadzi tam doświadczenia z rakietami, znajduje się tam poligon gazów bojowych, a nawet, że w odmętach jeziora ukryty jest atomowy okręt podwodny, który może wypływać kanałem w morze. Nie trzeba było długo czekać na pierwszego „klienta”. Była nim agentka CIA „Jeanette”, czyli Grażyna Sobczakówna, która trzykrotnie usiłowała dostać się na teren chroniony. Udało się ją wtedy sfotografować, a zidentyfikowana została zupełnie przypadkowo w Warszawie, gdzie mieszkała. Porucznik Górski zapoznał się z nią metodą iście operacyjną – uratował ją z łap zatrudnionych przez siebie łobuzów, którzy na ulicy, usiłowali ukraść jej torebkę. Andrzej bardzo się Grażynie spodobał, szczególnie dlatego, że przedstawił się jej jako pilot i chętnie dzielił się z nią wiadomościami o swojej pracy na terenie jednostki w Strzygowie. Mocodawcy z USA byli bardzo zadowoleni z sukcesu „Jeanette”, a prowadzącemu ją oficerowi przekazali polecenie: „”Jeanette” wydać za mąż za lotnika – koszty nie brane pod uwagę”. W niedługo potem znaleziono sobowtóra porucznika. Okazał się nim agent pohitlerowski – Harry Quelle, który był też pilotem, a ponadto awanturnikiem i zabijaką. To on, z pomocą Sobczakówny, miał podszyć się pod Górskiego i porwać jego samolot …
Najbardziej interesujące dla mnie w tej książce były metody kontroli nad agentami stosowane przez CIA, np. wrobienie w morderstwo, by móc agenta szantażować, zrzut ze spadochronem na niby teren Polski, w pobliże niby jednostki wojskowej, by móc sprawdzić lojalność w sytuacji pojmania przez niby polskie wojsko, sztuczne wywołanie objawów i wmówienie agentowi ciężkiej choroby, w celu zmuszenia go do powrotu do kraju. W opowiadaniach oczywiście roi się od funkcjonariuszy kontrwywiadu, czasami pojawiają się milicjanci, bardzo rzadko – enerdowcy żołnierze. Po drugiej stronie barykady mamy pracowników CIA i ich agentów, Biuro Wywiadu Morskiego USA – ONI (Office Navy Intelligence), byłych hitlerowców, organizację Gehlena, zachodnioniemiecką policję i różne nietypowe instytucje jak np. Główne Biuro Uchodźcze w Norymberdze, a nawet dezerterów z LWP, w tym mordercę. Muszę przyznać, że kilka pomysłów wcielonych w życie przez polskich kontrwywiadowców było naprawdę ciekawych.
Cytaty: „Dlaczego pan uciekać od Polska? Od polityka, od bida, od Zuchthaus [więzienie]?”
PRL-ogizmy: gazety – „Życie Warszawy”, „Słowo Polskie” i „Przekrój”, statki – m/s „Polanica” (drobnicowiec pływający w latach: 1958-1983), m/s „Domeyko” (drobnicowiec, 1962-1982) i „Batory” (transatlantyk, 1936-1969), samochody – milicyjna „Warszawa”, bezpieczniacka „Skoda”, kontrwywiadowcza „Wołga”, szpiegowski „Mercedes” i cywilna „Syrena”, motocykl „WFM” i niemiecki motorower „Zundapp”, warszawskie obiekty: Dworzec Główny (poprawnie: stacja Warszawa Główna), Biuro Podróży „Orbis” (na ul. Świętokrzyskiej), Dom Studencki „Riviera” (ul. Waryńskiego), hotel „Bristol”, bar „Kameralny” (czy raczej restauracja „Kameralna”?), bar kawowy „Pod Kurantami” (ul. Wilcza), restauracja „Kongresowa” (Pałac Kultury i Nauki), kino „Moskwa” (ul. Puławska, 1950-1996) oraz ul. Świerczewskiego (obecnie Al. Solidarności), hotel „Jałta” (potem „Arka”, a obecnie „Gromada”) w Koszalinie (Plac Zwycięstwa), przedsiębiorstwo „Dalmor” w Gdyni, kombinat chemiczny w Dworach (Fabryka Paliw Syntetycznych, a później Zakłady Chemiczne), restauracja w hotelu „Monopol” we Wrocławiu, „Dom Chemika” w Kędzierzynie, radio „Wolna Europa” (rozpoczęło działalność w roku 1949, finansowane było przez CIA), piwo „Żywiec-beer”, niemiecka wódka „Gorbatschow” (produkowana w Berlinie od roku 1921), szpiegowski miniaturowy aparat fotograficzny „Minox” (pierwsza wersja miała wymiary 80x27x16 mm, a wagę 130 g).