Mołdawska Recenzja z dnia 12 lipca 2010 roku, czyli Nie-winne Spotkanie Klubowe

Właśnie dzwonił prezes. Powiedział: napisz relacje z klubowego spotkania i możesz jechać na wakacje. Co robić? Służba nie drużba, Polska nie zagranica, słowo się rzekło, kobyłka u płotu. Po tym nad wyraz marnym zaklęciu przejdę do rzeczy. Było bardzo gorąco. Snułem się od Ronda De Gaulle’a, a tuż przy Mołdawskiej Restauracji zaczepiła mnie atrakcyjna blondynka. To była Klubowiczka Monika (Wiadomo Która). Z gorąca nie poznałem. Po chwili zszedłem do piwnicznej salki lekko wychłodzonej, w której zgromadziło się około 10 klubowiczów obojga płci i być może kliku wyznań.

Było też radio w osobie redaktorki Eweliny Grygiel, która dowiedziała się o nas z pisma Aktivist. Koleżanka redaktorka przeprowadziła z wybrańcami krótkie wywiady po czym opuściła lokal, zapewne w poszukiwaniu kolejnych tematów na audycje. No a wtedy wszystko się zaczęło. Z dużym impetem zaczęto wychylać kolejne butelki czerwonego i białego wina mołdawskiego, dotychczas zaledwie sączonego prawdopodobnie z powodu lęku przed mediami…

Kilkanaście zgromadzonych osób, w tym nasz Prezes, a także Honorowy Prezes, czyli Helena Sekuła, Ania, Amudena, Basia, Jan, Marek, Maciek, Paweł, Zbyszek, nowi klubowicze aż z Bydgoszczy i wielu innych, których już nie pamiętam, bo wino lało się solidnie, podzieliło się na grupki. Każda spontanicznie rozpoczęła własne naprawianie świata oraz poprawianie treści milicyjnych powieści… A gdy wybiła godzina 22 lokal zamknięto i z pewnym trudem pokonując schodki wyszliśmy na parne Aleje Ujazdowskie tuż naprzeciwko znienawidzonej Ambasady Amerykańskiego Imperializmu.

Byłbym zapomniał! Prezes przedstawił nowe wydawnictwa klubowe (do zakupienia na stronie klubowej), a Ama upubliczniła spis recenzji do 4 sety.

Komisarz Kociołek