Morena Artur – Czas zatrzymuje się dla umarłych – Trzecia seta 70

  • Autor: Morena Artur
  • Tytuł: Czas zatrzymuje się dla umarłych
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Jan Werner
  • Broń tej serii: Trzecia seta

LINK Recenzja Waldemara Szatanka

UMARLI MÓWIĄ TYLKO TROCHĘ INACZEJ

Zawsze jak zabieram się do czytania kryminału, zastanawiam się, czy uda mi się odkryć intrygę przed końcem książki. Czasami się udaje. Najgorzej jest z Zeydlerem, on zawsze wyciąga asa z rękawa w ostatnim rozdziale. Szczególnie pasjonuje mnie odkrywanie nieścisłości jakich autor się dopuszcza w książce umieszczając akcje w miejscach które znam. Można po tym również odkryć klasę autora.
Zupełnie niedawno nadarzyła się właśnie okazja, by sprawdzić na ile autor zadał sobie trudu. A to za sprawą Artura Moreny i jego „Czasu ….”.
W pewnym momencie akcja przenosi się do Szczecina – a to miasto znam raczej dobrze, tak więc zadanie miałem ułatwione. Trzeba przyznać, że Morena odrobił zadanie domowe i wszystko się zgadza. No może trochę przesadził z pogodą. Ale po kolei.
Książka zaczyna się, można powiedzieć, dość niepozornie. Kapitan Wójcik prowadzi śledztwo w sprawie zabójstwa kasjera Emila Ząbka w zakładach Proteon. Kolejne „żmudne, męczące, uparte śledztwo”, gdyby nie fakt, że zwłoki znaleziono w kasie pancernej. Na dodatek nie skradziono pieniędzy – kasjer przygotowywał się do wypłaty: „Milion siedemset tysięcy i sto pięćdziesiąt trzy złote – odparł dyrektor” – to w czasach, gdy średnia pensja wynosiła coś około kilku tysięcy złotych mogłoby stanowić solidny motyw zbrodni. Tak więc powód zabójstwa musiał być inny. Jaki? I to właśnie zaprząta umysł kapitana Wójcika. Powoli śledztwo staje się obsesją kapitana, za wszelką cenę chce odnaleźć sprawcę. Mimo ogromnego zaangażowania, sprawa staje w martwym punkcie. Przełożeni kapitana przesuwają go do innego zadania, a sprawa zabójstwa kasjera jest na najlepszej drodze do umorzenia. I wtedy dopiero akcja nabiera tempa. Nieudany zamach na kapitana, jeden, a potem drugi. Osoby związane ze sprawą, mogące nieco rozjaśnić zagadkę śmierci Emila Ząbka, giną jak muchy. Po tych wydarzeniach nikt nie ma już wątpliwości, śledztwo nadal jest kontynuowane, a kapitan Wójcik poprowadzi sprawę do końca, niestety bez happy endu.
Tym razem nie miałem szczęścia, nie udało mi się odkryć sprawcy wystarczająco wcześnie, bym mógł to uznać za swój sukces. To zasługa w dużej mierze autora książki. Podoba mi się też styl Moreny. Narracja w pierwszej osobie, momentami można się zapomnieć i samemu stać się „kapitanem Wójcikiem”. Dodatkowo autor nie szczędzi nam soczystych i bardzo szczegółowych opisów sytuacji, co bardzo urealnia wszystkie zdarzenia: „Kiedy minąłem sosnowy zagajnik, usłyszałem, że nadjeżdża samochód. Odwróciłem się. Warkot motoru przybliżał się, ale nie widziałem świateł. Nagle wyłonił się spomiędzy drzew zarys maski wozu. Uskoczyłem w bok i przeraziłem się: samochód ze zgaszonymi światłami walił wprost na mnie”, „W tej drażniącej ciszy, która zapanowała w pokoju, słyszałem przyspieszony oddech przestraszonej Moniki i odgłosy ruchu ulicznego, i szum wody w rurach łazienki, znajdującej się obok lub nad nami”.
No i na koniec ten Szczecin. Jak już pisałem niewiele można Morenie zarzucić. Wszystko się zgadza, nawet numer pokoju w hotelu „Continental”. Dziś to już nie jest hotel tylko „biurowiec”. Tak się składa, że byłem w pokoju 310 wiele razy, ale dopiero teraz po przeczytaniu książki patrzę na to miejsce nieco inaczej.
I jeszcze jedno. Na podstawie książki w roku 1969 powstał film „Tylko umarły odpowie” w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego. Scenariusz napisał sam autor książki, ale tym razem wystąpił już pod prawdziwym nazwiskiem: Andrzej Wydrzyński. Film też widziałem i szczerze polecam. Rola kapitana Wójcika rewelacyjna (Ryszard Filipski).

PS. Szczególne podziękowania dla „klubowiczki” Ani R. (oddział Szczecin) za wsparcie merytoryczne i „duchowe”, bez tego ta recenzja na pewno by nie powstała.