Różni autorzy – Ludzie granicy 277/2025

  • Autor: Zbigniew Neugebauer i inni
  • Tytuł: Ludzie granicy. Opowiadania
  • Wydawnictwo: Oddział Propagandy Zarządu Politycznego Wojsk Ochrony Pogranicza
  • Rok wydania: 1961
  • Nakład: 5000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Granice niespokojne

Recenzowana pozycja liczy 185 stron. Składa się na nią siedem prace wyróżnione w konkursie ogłoszonym z okazji XV rocznicy powstania WOP. Ich akcja toczy się w różnych miejscach i w różnym czasie.

  • Rajmund Rogas „Przestępca” – do dawnej kwatery niemieckiego sztabu generalnego w Kętrzynie został wysłany z Niemiec agent, który miał wydostać z zabetonowanej kasy pancernej szkice i plany broni rakietowej
  • Marian Opałka „Czterech z morza” – desant grupy szpiegowsko-dywersyjnej, za którą w pościg rusza WOP, KBW, UBP i MO
  • Stanisław Majcher „Sąd na strychu” – niecodziennie przebiegający konwój zatrzymanych niedoszłych uciekinierów z Polski Ludowej
  • Wacław Majerski „Mat w strażnicy” – tropienie nieuchwytnego i przebiegłego przemytnika
  • Kazimierz Gogoliński „Sprawa sierżanta Marca” – rozpracowanie i likwidacja placówki obcego wywiadu (mogłaby być z tego niezła powieść, a nawet film)
  • Henryk Leśniaski „Zwykła noc” – dramatyczny sylwestrowy pościg w Tatrach za przestępcami granicznymi
  • Zbigniew Neugebauer „Ostatni spod znaku „Trójzęba””. Autor ten znany nam jest z dwóch książek w „Serii z Warszawą”: „Faworyt + Alarm w instytucie” oraz „Chodzimy polnymi ścieżkami”. Dlatego też w recenzji postanowiłem bardziej skoncentrować się na jego opowiadaniu. Liczy ono 29 stron. Akcja toczy się w roku 1957, w Beskidzie Sądeckim, w powiecie nowosądeckim. Oficer służby granicznej – porucznik Koźmin, podczas wizyty w kuźni, rozpoznał w nowo osiadłym we wsi kowalu Motylu postać, którą pamiętał sprzed lat. Motyl jednak zorientował się, że został rozpoznany i razem z dwoma swoimi towarzyszami, którymi byli Sławko i Heinz, zamordował Koźmina zrzucając go – tak jak i jego konia – z urwiska. Kiedy porucznik nie powrócił do domu, zarządzono jego poszukiwania, którymi dowodzili: kapitan Wilczyński i porucznik Herman. Ciało odnaleźli harcerze, którzy przenieśli je w inne miejsce. Oficerowie śledczy w miejscu jego znalezienia natrafili na kamień, na którym krwią wypisane było słowo: „Witer”, co po ukraińsku znaczy „Wiatr”. Domyślili się, że w ten sposób umierający wopista wyjawił swojego mordercę. Szybko ustalono, że ps. „Witer” nosił Nikoła Kuczerżuk, który należał do OUN i SS Galizien, a na koniec był setnikiem u „Tryzuba”. Rozpoczęto poszukiwania podejrzanego. W międzyczasie w pobliskim rejonie zaczęła nadawać obca radiostacja. Śledczy nie wiedzieli, że trzej banderowcy przygotowują się do wysadzenia zapory w Rożnowie…

Bardzo mi się ta książka spodobała, przede wszystkim z uwagi na różnorodność tematyczną, styl pisarski i ciekawa fabułę. Gdyby wydano ją w MON i to przynajmniej cztery lata wcześniej, bez żadnych kompleksów i naciągania można by ją było wtedy ująć w serii „Biblioteczka Przygód Żołnierskich”.