Romański Marek – Tajemnica Kanału La Manche 71/2025

  • Autor: Romański Marek
  • Tytuł: Tajemnica Kanału La Manche
  • Wydawnictwo: Wielki Sen, CM
  • Seria: Polski Kryminał Retro, Stary polski kryminał (tom nr 2)
  • Rok wydania: 2019
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Klubowa Księgarnia

„Kapitan lotnictwa angielskiego nigdy nie kłamie, nawet, gdy jest w rezerwie”
Marek Romański (1906-1974) to czołowy twórca przedwojennej polskiej literatury kryminalno-sensacyjnej. Warto wiedzieć, że ostatni jego kryminał „Koniec Sherlocka Holmesa” wydano już po wojnie, w roku 1946, w wydawnictwie „Polski Dom Wydawniczy Rzym”.

„Tajemnicę Kanału La Manche” po raz pierwszy wydano w roku 1930. Ja dysponuję wydaniem należącym do serii „Stary polski kryminał” uzupełniającej serię „Kryminały przedwojennej Warszawy” Wydawnictwa CM. Powieść liczy 124 strony Co dziwne, na okładce przedstawiony jest francuski jednomiejscowy samolot Bleriot XI, choć „bohaterem” książki jest holenderski pasażerski „Fokker” [F.VII].

Akcja toczy się we Francji i Argentynie, a rozpoczyna w dniu 3 lipca 1928 roku.
54-letni baron Alfred von Lovenstam, bankier, właściciel trustu elektrycznego i potentat naftowy, był najbogatszym człowiekiem w Europie, a trzecim na świecie. Pewnego lipcowego popołudnia, wraz z dwoma swoimi zaufanymi sekretarzami – Fowcettem i Hodgsonem, na londyńskim lotnisku Croydon wsiadł do samolotu – pilotowanego przez kapitana lotnictwa angielskiego w rezerwie Drewsa – z zamiarem udania się do Calais, po czym w czasie lotu nad Kanałem La Manche zniknął. Pilot powziąwszy o tym informację wylądował na najbliższym lotnisku we Francji – Dunkierce, gdzie powiadomił o zdarzeniu. Zwłok multimilionera nie odnaleziono.

W celu ustalenia okoliczności wypadku barona wydelegowano komisarza policji w Calais – Viliersa oraz inspektora paryskiej policji – Merville’a. Ci szybko doszli do wniosku, że całe to zdarzenie, było nieszczęśliwym wypadkiem. Nie zgodził się z nimi Jerzy Mac Grady – sławny angielski detektyw z Londynu [występujący też w książce „Miss o szkarłatnym spojrzeniu”], który przybył do Calais. Wg niego należało rozpatrzeć cztery wersje: zabójstwo, samobójstwo, wypadek lub mistyfikację. Osobiście przylał się do tej ostatniej. Pojawiły się też inne pytania: czy baron w ogóle odleciał samolotem, czy faktycznie opuścił go w czasie lotu (np. na spadochronie lub podczas jakiegoś międzylądowania), czy jednak nie wylądował w Dunkierce ukryty na jego pokładzie.

Do wyjaśnienia sprawy przyłączył się też Cola Flips – agent śledczy, „Sociedad Universal America de Seguros” – wielkiego argentyńskiego towarzystwa ubezpieczeniowego z Buenos Aires. Okazało się, że baron ubezpieczony był w nim na wypadek śmierci na sumę dwu i pół miliona dolarów, z zastrzeżeniem, że jeśli poniesie śmierć związaną z awiacją, wówczas jego rodzina (żona i dorosły syn – Eryk) otrzyma dwukrotną stawkę ubezpieczenia. W międzyczasie akcje koncernu von Lovenstama zaczęły spadać „na łeb, na szyję” …

Co się stało z baronem (która z czterech wersji śledczych okazała się słuszna)? Co było tego powodem (bezpardonowa walka między trustami, przejęcie spadku multimilionera, chęć wykupu aukcji jego koncernu po zaniżonych cenach, a może jeszcze coś innego) ? Kto stał za zniknięciem von Lovenstama (on sam, rywalizujący z nim potentaci, jego syn, czy ktoś zupełnie inny)? Który z detektywów rozwiąże zagadkę (Mac Grady czy Flips)?

Książka jest dość przyjemna, choć czasami lekko naiwna. Detektywi różnią się od siebie zarówno charakterem, jak też metodami działania. Mac Grady to umysł chłodny, a działał głównie siedząc w fotelu w hotelu. Flips zaś sprawiał – ale tylko pozornie – wrażenie roztrzepanego, a pracował tylko w terenie. Ich relacja przypominała relację Sherlock Holmes – doktor Watson.

Należy wspomnieć, że w powieści pojawił się nasz fikcyjny rodak – Stefan Korecki, jako pilot uczestniczący w rekordowym przelocie nad Atlantykiem na trasie: Buenos Aires – Paryż. Warto prześledzić dokładną trasę tego przelotu: „z Buenos Aires do Rio de Janeiro, ponad Urugwajem przez Porto Alegre do brazylijskiej stolicy. Stamtąd samolot, wzdłuż brzegów brazylijskich lecąc, ominąć miał Pernambuco i na jego wysokości wziąć kurs na Fernando de Noronha, ominąć Wyspę Świętego Pawła i wciąż w kierunku północno-wschodnim lecąc, osiągnąć Wyspy Zielonego Przylądka. Następnie „Ruy Blas” pozostawić miał na boku Wyspy Kanaryjskie, przelecieć nad Maderą, minąć ławicę Józefiny i dotrzeć do portugalskich wybrzeży. Przeleciawszy nad północno-zachodnim cyplem Hiszpanii przebyć miał samolot Zatokę Biskajską, przelecieć nad Nantes i skierować się na lotnisko Le Bourget pod Paryżem”. Na pewno dla czytelnika nazwy odległych miast, egzotycznych wysp i nieznanych miejsc, przedstawiały się bardzo atrakcyjnie.