Wołowski Jacek – Anastazja lubi reklamę 317/2023

  • Autor: Wołowski Jacek
  • Tytuł: Anastazja lubi reklamę
  • Seria: Seria z Warszawą (tom 121)
  • Wydawnictwo: Wielki Sen
  • Rok wydania: 2019
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Klubowa Księgarnia

Zagrożony X57773, a tu porucznik bez majora jak niemowlę bez matki

Chronologia:
– 1905: Stanisław Sachnowski (w przyszłości: Jacek Wołowski) przychodzi na świat
– 1969: Wydawnictwo „Iskry” w serii „Ewa wzywa 07” jako zeszyt nr 4 wydaje powieść Jacka W. pt. „Anastazja lubi reklamę” (50 stron)
– 2009: 40-letni Grzegorz C. z Klubu MOrd, w 40 lat od wydania, sporządza recenzję „Anastazji”, oświadczając m.in., że ma poważny problem z tym utworem,
– 2019: 50-letni już Grzegorz C. z Wydawnictwa Wielki Sen wydaje „Anastazję” w „Serii z Warszawą” jako wolumin nr 121 (108 stron)
– 2023: w 54 lata od pierwszego wydania, w 14 lat od pierwszej recenzji i 4 lata od wydania klubowego, pojawia się druga recenzja „Anastazji”.

Jacek Wołowski napisał 13 kryminałów. Charakteryzowały się one: 1. narracją w czasie teraźniejszym, co podbudowywało napięcie 2. odprzymiotnikowymi nazwiskami milicjantów lub używaniu tylko ich imion, co w zestawieniu z ich stopniami brzmi humorystycznie 3. rozpoczynaniu akcji od wysokiego C, co zachęcało czytelnika do dalszego czytania 4. bezlitosnym uśmiercaniu milicjantów, co nadawało utworom realizmu 5. angażowaniu w walkę z przestępcami wielu milicjantów, różnych służb mundurowych i różnego rodzaju sprzętu, co uatrakcyjniało fabułę 6. niedużą objętością, co nie pozwalało czytelnikowi nawet na chwilę znużenia 7. zamieszaniem, chaosem, drobnymi błędami, co wynika prawdopodobnie z … napiętych terminów wydawniczych.

Akcja toczy się w Warszawie oraz w K., N., S. (z S. do Warszawy są tylko cztery godziny drogi pociągiem), G. (okolice Warki), Borkach Polskich i Nurcach (fikcyjne miejscowości w północnej Polsce, położone nad lewym dopływem Wisły, ale bliżej Szczecina niż Gdańska ?!) nie wcześniej niż w roku 1964 (jeden z funkcjonariuszy pracuje w MO już 20 lat).

Przy otwieraniu dostarczonej przez listonosza paczki, doszło do eksplozji, w której zginął inżynier Bebo, właściciel mieszkania w jednej z kamienic w mieście K. Śledztwo w tej sprawie podjęła tamtejsza Komenda Miasta, ale przejęła je KG MO. Działania nadzorował pułkownik, kierował nimi podpułkownik Wilczek, a czynności realizowali: major Szary, porucznik Franio (oddelegowany z K.) i sierż. Motylak (zamieszkały na Targówku). Miał też pracować z nimi kapitan Jerzy, ale w drodze z K. do Warszawy został zadźgany nożem podczas przypadkowej interwencji. Na chwilę pojawił się też porucznik Rudy.

Okazało się, że za zabójstwem inżyniera stała grupa przestępcza w składzie: Szef, Prezes, Technik. Dziobaty, Mały, Władek i … wdowa po Bebie. Inżynier wcześniej też był w tej grupie, ale za dużo wiedział i stal się niewygodny. Przestępcy podstawili milicji Władka jako dezinformatora, milicja zaś swoją pracownicę – Krysię umieściła u Inżynierowej jako sublokatorkę. Okazało się, że gang ma na swym koncie napad na pocztę w N., a szykuje gdzieś kolejny. Przestępcy zbierali się w S. w sklepie (z materiałami) o nazwie „Anastazja”. Kontaktowali się zaś ze sobą poprzez ogłoszenia publikowane w gazecie, w których jednym ze słów była właśnie „Anastazja”. Reklamy te „zbadał” milicyjny dział szyfrów.

Akcja tymczasem wcale nie zwolniła. Otóż na majora dokonano zamachu – raz, drugi, trzeci … Doszło do dwóch napadów rabunkowych, a kolejne osoby straciły życie. Serie z pistoletów maszynowych padały gęsto. Do decydującej rozgrywki milicja przystąpiła wespół z ORMO i Organizacją Samoobrony, a także oddziałami wojsk wewnętrznych i oddziałami desantowymi. W użyciu były: samolot „Gawron” i holowany przez niego szybowiec, helikopter („ważka”) – SM lub Mi, motorówka typu ślizgacz, no i wreszcie odrzutowiec (niewykluczone, że MIG-21).

Recenzowana książka to klasyczny przykład powieści milicyjnej Jacka Wołowskiego. Występują w niej wszystkie elementy wypunktowane przeze mnie na wstępie (odnośnie pkt 7, to autor mylił ze sobą miasta określane skrótami). I choć fabuła jest porządnie zakręcona, to w mojej ocenie – podobnie jak w kilku innych pozycjach tego autora – w pełni zasługiwała (i zasługuje nadal !!!) na wykorzystanie do scenariusza filmowego.

Ciekawy i chyba bezprecedensowy cytat: [kiedy sierżant MO wychodzi na akcję] „dzieciaki zrywają się, całują ojca w rękę, a żona nieznacznie robi w powietrzu znak krzyża”.

PRL-ogizmy: warszawskie hotele „Bristol” i „Europejski” oraz gazety – ”Trybuna Ludu” i „Tygodnik Powszechny” (warszawska cukiernia „Kremowa” jest najprawdopodobniej fikcyjna).