Wesołowski Krzysztof, Świeczyński Jan – Przyszedłem, żeby cię zabić 169/2023

  • Autor: Wesołowski Krzysztof, Świeczyński Jan
  • Tytuł: Przyszedłem, żeby cię zabić
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Ekspres Reporterów
  • Rok wydania: 1987
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

… i żeby cię okraść

Seria „Ekspres Reporterów” ukazywała się w latach: 1976-1990, zazwyczaj jako miesięcznik. Jej hasło reklamowe to: „Nic co ciekawe nie jest nam obce”. W sumie wydano 153 tomiki, z czego 2 to były wydania specjalne. W szczytowym okresie nakłady sięgały 130 000 egzemplarzy. W każdym numerze zamieszczane były trzy reportaże, w kolejności: o aktualnym wydarzeniu, społeczno-obyczajowy i kryminalny.

Kiedyś w jednym z ER udało mi się znaleźć reportaż Henryka Piecucha, w innym Jerzego Edigeya, a teraz duetu znanego nam – choćby ze „Zbrodni Oskara Slatera” – pod pseudonimem Neville Hamster (w sumie napisali cztery kryminały). Są to: Jan Świeczyński i Krzysztof Wesołowski, którzy tym razem wystąpili pod swoimi prawdziwymi nazwiskami. Dr Świeczyński to prawnik, kryminalistyk i kryminolog. Jego specjalnością była ochrona dzieł sztuki i muzeów. Uważany był za czołowego polskiego eksperta od spraw przestępczości związanej z dziełami sztuki. W 1986 roku wydał książkę pt. „Grabieżcy kultury i fałszerze sztuki”, a w 1992 – „Wskrzesiciele faraonów i pogromcy sztuki” (obie te pozycje posiadam, a po przeczytaniu planuje je zrecenzować). Odnośnie Krzysztofa Wesołowskiego nie posiadam żadnych informacji (być może był to jakiś milicjant).

Reportaż pt. „Przyszedłem cię zabić” (podtytuł na okładce – „Śmierć kolekcjonera”) ukazał się w ER w roku 1987, liczy 38 stron, a tomik kosztował 110 zł. Opisane są w nim dwa zabójstwa, odległe w czasie, w których przedmiotem zamachu przestępczego były wartościowe obrazy. Pierwszej zbrodni dokonano w marcu 1967 roku na warszawskim Mokotowie. Ofiarą był aktor teatralny – Marek T., którego hobby stanowiło kolekcjonowanie obrazów, rzeźb, mebli, srebra, porcelany, broni i monet. Zginął w swoim mieszkaniu w wyniku uderzenia w głowę tępym narzędziem, a w ranie po tym uderzeniu dodatkowo tkwił jakiś zniekształcony pocisk prawdopodobnie z broni wykonanej sposobem domowym (czy mógł to być tzw. strzelający długopis?). Zabójca dokonał kradzieży holenderskiego obrazu (prawdopodobnie z XVI wieku) malowanego techniką olejną na desce, o rozmiarach 50 x 45 cm, przedstawiającego portret kobiety. Podejrzewano, że jego autorem jest najwybitniejszy artysta niemieckiego renesansu – Albrecht Durer. Milicja prowadząc śledztwo zmierzała oczywiście do wykrycia sprawcy i odzyskania skradzionego mienia, ale też podjęła czynności mające na celu ustalenia, kto faktycznie jest autorem obrazu i kogo on przedstawia. W roku 1968 w polskiej prasie zamieszczono artykuł o tym obrazie (nie podając, że został skradziony) z prośbą o nadsyłanie informacji o nim. Napłynęło dziewięć różnych odpowiedzi. Wg nich miał to być obraz przedstawiający: hetmanową Mielecką zd. Radziwiłłównę, Annę Jagiellonkę, zakonnicę – założycielkę Zakonu Szarytek – Ludwikę Le-Gra, du Medelin Georges de Lelle (pędzla Bernarda van Orley), Katarzynę Medycejską, dzieło Nicolasa Poussina, obraz Boscha lub de Cocka, dzieło ze szkoły Petera Bruegela Starszego. Niezależnie od wszystkiego, nazwiska potencjalnych jego autorów (pamiętajmy jeszcze o Durerze i ewentualnie kimś z jego szkoły) wskazywały, że wartość obrazu była ogromna.

Drugiej zbrodni dokonano w grudniu 1979 roku w Łodzi. Ofiarą był „niebieski ptak” – Paweł K., który żył z marek przesyłanych mu z RFN przez jego dziadków oraz ze złotówek za sprzedawane w warszawskich sklepach Desy antyków pozostawionych w Polsce przez dziadków, po ich emigracji. Przestępstwa dokonano w jego mieszkaniu, poprzez zadanie mu 21 (!!!) ran głowy kuchennym tłuczkiem z ostrzem. Zabójca dokonał kradzieży obrazu malowanego na desce przedstawiającego szlachcica z kuflem piwa. Jak później ustalono nosił on tytuł: „Falstaff” (to nazwisko przedstawionego na obrazie szekspirowskiego rycerza – grubego, rubasznego i próżnego pijaka; różnych wersji tego – naprawdę sympatycznego – obrazu jest co najmniej kilkanaście) i był autorstwa niemieckiego malarza Eduarda von Grutznera (1846-1925). Dziadek Pawła kupił go przed wojną za cztery tysiące dolarów, ale nie był on tyle wart (czyżby krył w sobie jakąś tajemnicę, zagadkę, sensację?).

Jakie czynności wykonała milicja, ile lat trwały śledztwa, czy udało się ustalić sprawcę (sprawców)? Tego nie zdradzę. Reportaż dla mnie jest ciekawy z uwagi na jego tematykę (nie zabójstwa, ale kradzieże dzieł sztuki). Został zgrabnie napisany. Pojawiły się w nim błędy – literówki w imieniu i tytule oraz niewłaściwa data, ale nie mają one większego znaczenia. Zabrakło mi w nim tylko jednego – jednak tego też nie mogę zdradzić. Po przeczytaniu reportażu, każdy będzie wiedział o co chodzi.