- Autor: Ulman Anatol
- Tytuł: Mord w ekspresie „Gryf”
- Wydawnictwo: Horyzont
- Seria: Z pistoletem
- Rok wydania: 1994
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Kryminał, jakiego jeszcze nie znacie, bo milicyjno-policyjny
W czasie, kiedy nasz Prezes odnawia recenzencką znajomość z „Ewą”, a Klubowicz Mariusz M. metodycznie i skutecznie penetruje zakamarki „Labirynt” , wolne chwile wykorzystując na owocne spotkania z komisarzem Maigretem (doliczyłem się już siedmiu takich spotkań, a do kompletu brakuje … dziewięćdziesięciu sześciu?!, ja w każdym bądź razie czekam na recenzję „polskiego” tytułu z tej serii tj. „Maigret i przybysz Krakowa” – przy okazji serdecznie pozdrawiam kolegę Klubowicza, zachęcając nieśmiało także do publikowania postów na naszej klubowej stronie na FB), ja postanowiłem zrecenzować jakiś mało znany kryminalik z którejś z efemerycznych popeerelowskich serii lub wydawnictw.
Przeglądając internetowe aukcje natrafiłem na książkę Anatola Ulmana (1931-2013) – autora zaledwie kilku kryminałów – zatytułowaną „Mord w ekspresie „Gryf””. Mały format, nieduża objętość (100 stron), cena przystępna (6 zł), nieznane mi wydawnictwo „Horyzont” (nie mylić z wydawnictwem „Horyzonty”), a do tego jeszcze w tytule książki nazwa naszego Klubu – no, pomyślałem, to coś w sam raz dla mnie. O wydawnictwie dużo nie można napisać, bo debiutowało w roku 1990 książką pt. „Doktor inżynier zbrodni”, a na emeryturę przeszło cztery lata później książką „Mord …”, nie wydając w międzyczasie nic więcej (przynajmniej nie znalazłem na ten temat jakiejkolwiek informacji). Autorem obu książek jest Ulman. Mają one taką samą szatę graficzną, a w prawym górnym rogu jest rysunek tej „serii” – pistolet z imitacją wystrzału (?).
Akcja rozgrywa się w czasie trochę ponad trzech godzin, w ekspresie „Gryf” na trasie kolejowej: okolice Wejherowa – Słupsk. W przedziale wagonu nr 8 został zasztyletowany starszy mężczyzna – Zygmunt Słowiński. W tym czasie w wagonie przebywali: Ronin z firmy, której nazwy nie będę zdradzał, kobieta nazwana przez Ronina Elenką, doktor Lilliana Weneda, anarchista Roman Pieczyng, inżynier Edward Wielecki, właścicielka butiku – Iwona Obotrynowicz. Ronin poczuł się w obowiązku podjąć czynności zmierzające do wykrycia sprawcy. Do pomocy przybrał Elenkę. Chodzili po przedziałach spisując kto z pasażerów, w którym z nich przebywał. Okazało się, że pasażerowi z wagonu nr 10 – Piotrowi Milczaninowi, skradziono trzy noże tokarskie, przy czym właśnie jednym z nich zamordowano Słowińskiego. Pasażerów z ciekawymi nazwiskami było więcej: wojskowy kapitan Wojciech Rura, Maria Estońska, Amelia Polaczek, Aurelia Tatar, Kazimierz Horwat, Zyta Stodoran, Sylwia Ranowicz, Witalis Lutyk, Marika Połabska, Henryk Łużyczanin, Jerzy Czechosłowacki, Ewa Cicilińska. Mogę jedynie zdradzić, że sprawcą był ktoś z w/w. Tymczasem doszło do drugiego morderstwa – od ciosu nożem zginęła Marika Połabska. Tak więc w ręku mordercy pozostał jeszcze jeden nóż. Czy będzie kolejna ofiara? Czy konduktorka, której nigdzie nie można było znaleźć, też została zabita? O zdarzeniach kierownik pociągu powiadomił posterunek policji dworcowej w Słupsku. Kiedy ekspres tam przybył i zatrzymał się przy peronie, okazało się, że z obu stron otoczony jest funkcjonariuszami. Całością dowodził kapitan Sklawin, a jego prawą ręką był sierżant Kujawiak. Jednak to Ronin ustalił sprawcę …
Dla mnie największym problemem było, nie to, kto jest sprawcą, ale, czy akcja dzieje się za czasów milicyjnych czy już policyjnych. Wiadomo, że na pewno nie było to przed dniem 20 lipca 1989 roku, bo wtedy miała premierę piosenka „Lambada” (zespołu Kaoma), którą puszczono w pociągu. W kilku miejscach w książce jest mowa o policjantach, którzy zaistnieli w III RP w kwietniu 1990 roku, natomiast stopień kapitana, który nosił Sklawin, był w MO, bo w policji zastąpił go nadkomisarz. Jest też wspomniane o rozwiązaniu ZOMO, a to miało miejsce w dniu 7 września 1989 roku. No i jeszcze jeden detal: jedna z pasażerek była urodzona w roku 1955, a miała lat 34, tak więc z prostego sumowania wynika, że akcja toczy się w roku 1989. I bądź tu mądry !
A sama opowiadanie? Jest ono jakieś dziwne. I te wymyślne nazwiska, zmuszające w kilku przypadkach do zastanawiania się z czym je wiązać, i dialogi „od czapy”, i kwestia wcześniejszej znajomości/nieznajomości Ronina z Elenką, i problemy z umiejscowieniem akcji w czasie. Jak dla mnie to za dużo tej nienormalności. Przeczytanie opowiadania nie zabiera dużo czasu, ale w mojej ocenie i tyle szkoda na nie tracić.