Strojkowski Wojciech – Wspaniała zabawa 148/2023

  • Autor: Strojkowski Wojciech
  • Tytuł: Wspaniała zabawa
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Prawnicze
  • Seria: Smok
  • Rok wydania: 1989
  • Nakład: 140000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Marzeny Pustułki

Ustronie Morskie: słońce, morze i „górale”

Książka „Wspaniała zabawa” ma już swoją recenzję w naszym Klubie autorstwa klubowiczki Marzeny P. Muszę przyznać, że bardzo mi się ta recenzja spodobała i nawet myślałem, żeby odstąpić od swojej, gdyż tamta jest zupełnie wystarczająca. Ale postanowiłem sobie, że skoro tę powieść już przeczytałem, to trochę o niej napiszę, ale od innej strony.

Liczy ona 153 strony, a ceny okładkowej nie ma. Narracja prowadzona jest w trzeciej oraz w pierwszej osobie czasu przeszłego. Książka jest autorstwa Wojciecha Strojkowskiego, o którym w internecie jest … cicho. Wydana została w serii „Smok”, liczącej 9 pozycji, w której ukazała się też druga powieść tego autora – „Odwet”.

Zacznę od tego, w jaki sposób książka się zaczyna i … kończy. Otóż zaczyna się już na odwrocie strony tytułowej, gdzie poza danymi „technicznymi” umieszczono też spis treści (!), a kończy tekstem na … wewnętrznej stronie tylnej okładki (!!!). W ten sposób dwie strony w druku „zaoszczędzono”.

Akcja toczy się na terenie całej Polski m.in. w Warszawie i Łodzi, nie wcześniej niż w roku 1984 (wówczas to miała miejsce w Łodzi premiera pewnego spektaklu teatralnego wymienionego w treści).

Podczas wakacji spędzanych w lipcu w nadmorskim Ustroniu Morskim, grupa ośmiu osób pochodzących z różnych miast, wzięła udział w pewnej zabawie, która miała przynieść im fortunę. Po wyjeździe do domów, mieli się już ze sobą nie kontaktować. Jak się później okazało byli to: Zbigniew Rotman (pomysłodawca i organizator „zabawy”), Anna Piechocka, Krzysztof Adamiec, Robert Kucharski, Jan Ziber, Jan Padowski (ps. Goguś). Ryszard Jojko i Marcin Starski. Każdy z nich wzbogacił się, ale kilka miesięcy potem członkowie grupy zaczęli ginąć: jeden wpadł do 30-metrowego dołu na budowie, drugiemu poderżnięto gardło, trzeci został otruty arszenikiem, czwarty zginął pod kołami „Żuka”, a piąty mimo postrzału przeżył, ale był w stanie ciężkim. Pozostali tylko Rotman oraz Piechocka i Adamiec, którzy byli parą. Narzeczeni podejrzewali, że to właśnie przywódca grupy eliminuje pozostałych.

Dzięki znalezieniu pewnego listu, milicja wpadła na trop „zabawowiczów” i powiązała ich zabójstwa. W KG MO powołano spec-grupę, która miała zająć się wyjaśnieniem sprawy. Dowódcą zespołu został kapitan Jerzy Komorowski, najmłodszy kapitan w KG MO, a w jej skład wchodzili: porucznik Andrzej Sławicz z Krakowa, porucznik Marian Woliński z Katowic i podporucznik Bronisław Czternasty z Łodzi. Nadzór nad nimi pełnił nie major, a sam pułkownik.

Komorowski był bardzo inteligentnym, pracowitym, ambitnym i … mocno zakochanym oficerem. Poruszał się swoją „Błękitną strzałą” z FSO, czyli chyba „Borewiczem”. Był też bardzo sprawny fizycznie. „Cofnąłem się o krok i błyskawicznie podniosłem nogę, mierząc czubkiem buta w miejsce wrażliwe dla mężczyzn. Zgiął się w pół. Kolanem drugiej nogi uderzyłem od dołu w jego głowę. Wyprostował się i osunął po ścianie na podłogę. Usłyszałem za sobą szmer. Rzuciłem się w bok i przylgnąłem plecami do ściany, wysuwając jednocześnie nogę. Zobaczyłem mojego King-Konga, który z ołowianą rurką szarżował na mnie, a właściwie na miejsce, gdzie przed chwilą stałem. Potknął się o moją nogę i runął na swego mniejszego sobowtóra” [jakbym czytał MacLeana]. Nie bał się też brać udziału w ryzykownych działaniach. „Volvo z miejsca ruszyło ostro (…) Olbrzymia wielotonowa ciężarówka pędziła przed siebie z rykiem klaksonu, zganiając na pobocze pudełeczka samochodów osobowych (…) Samochód błyskawicznie przemknął obok osłupiałego funkcjonariusza (…) Bałem się spojrzeć na prędkościomierz. O zwiększeniu szybkości mogłem wywnioskować z faktu, że teraz tył volvo nosiło po całej drodze (…) Doszedł nas daleki dźwięk syreny (…) W oddali zobaczyłem szybko migające niebieskie światełko” [a to jak u Higginsa].

Jak to była zabawa? Czy będzie następna ofiara? Kto się okaże mordercą? Czy miłość zwycięży zdrowy rozsądek?

Książkę tę czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Nie ma w niej wulgaryzmów, erotyzmów i nadmiernej przemocy. Fabuła, choć sztampowa, potrafi rozruszać czytelnika. Wątek miłosny, mimo, że mający duże znaczenie dla akcji, nie przytłacza wątku kryminalnego. Zachęcony tą powieścią planuję sięgnąć po drugą tegoż autora – wydaną rok później – zatytułowaną „Odwet”. Czy będzie to odwet za wspaniałą zabawę i dalsza część przygód kapitana Komorowskiego, to się okaże.

PRL-ogizmy: łódzki „Central” (kultowy, sławny na cały kraj Spółdzielczy Dom Handlowy przy ul. Piotrkowskiej, należący do PSS „Społem”, oddany do użytku w roku 1972; z ruchomymi schodami, charakterystycznym neonem i towarami z zagranicy), warszawskie FSO na Żeraniu, katowicka „Agrotechma”.

Cytat: 1. „Z jego ust oprócz słów wypłynął aromatyczny bukiet zapachów, wśród których bigos i „Żytnia” zajmowały główne miejsca. 2. „Okaże się w praniu” – powiedziała właścicielka pralni chemicznej, na pytanie, czy plama puści.