Sierecki Sławomir – Blues dla prezydenta 414/2023

  • Autor: Sierecki Sławomir
  • Tytuł: Blues dla prezydenta
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1972
  • Nakład: 20336
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Awantury iberoamerykańskie

Spośród licznych książek Sławomira Siereckiego o tematyce sensacyjno-kryminalnej tylko jedna jest „białym krukiem”. To właśnie „Blues dla prezydenta”, który wydany został poza jakąkolwiek serią i w małym nakładzie – niewiele ponad 20 tysięcy egzemplarzy (w tym samym roku – również wydane przez MON – książki z serii „Labirynt” miały nakład cztery i pół razy większy). Książka liczy 155 stron, a cena okładkowa to 6 zł.

Egzemplarz, który posiadam był kiedyś na stanie biblioteki Warszawa – Wola. Na stronie tytułowej przyklejona jest oryginalna „specyfikacja” wydawnicza (nr 432/72), w której znajduje się m.in. opis fabuły, który pozwolę sobie przytoczyć w całości:

„Tematem powieści jest przebieg inspirowanego przez USA zamachu stanu w jednym z państw Ameryki Łacińskiej, zjawiska typowego dla życia politycznego w tym rejonie świata. Akcja utworu zamyka się w obrębie jednej nocy; tyle czasu potrzebują amerykańscy eksperci na dokonanie przewrotu, którego zapowiedzią jest nadana przez radio melodia – „Blues dla prezydenta”. Zagrożony prezydent usiłuje walczyć najpierw o utrzymanie swego stanowiska, później już tylko o życie. Rady i pomocy poszukuje bezskutecznie u swych domniemanych przyjaciół i partnerów politycznych, potem u zdeklarowanych przeciwników, a nawet wrogów. Prowadzone tej nocy rozmowy ukazują mu całą nicość i utopijność własnych poglądów, nieudolność, niekonsekwencje i błędy w rządzeniu. Lektura dla wszystkich”.

Tak naprawdę w tym momencie można by już tę recenzję zakończyć, ale wtrącę swoje trzy grosze, by nikt nie mógł zarzucić mi łatwizny i wygodnictwa.

Próbowałem dociec, gdzie i kiedy toczy się akcja. Spośród państw Ameryki Łacińskiej (przypomnę, że nie należą do niej anglojęzyczne kraje Ameryki Środkowej i Południowej) należy wyeliminować: Brazylię, Argentynę, Boliwię, Wenezuelę, Panamę, Dominikanę, Kubę i Gwatemalę, które w powieści wymienione są z nazwy. Spośród tych, które pozostały – biorąc pod uwagę ich historię – nie udało mi się wytypować żadnego, jako pasującego do fabuły tej powieści. Odnośnie czasu akcji to toczy się ona w przeciągu niewiele przekraczającym dwanaście godzin, nie wcześniej niż w roku 1968 i nie później niż w 1971.

Obalonym prezydentem, który miał być zamordowany, był Rafał Hytlodeo, a tym który miał zostać nowym „caudillo” – z pomocą swoich wiernych spadochroniarzy wyszkolonych przez CIA – pułkownik Correra. W książce pojawili się też policjanci pułkownika Leopardi.

Książka jest nudna jak flaki z olejem i mimo kilku trupów trudną ją nazwać kryminałem. Główny bohater, czyli Hytlodeo, uciekając przed przeciwnikami, co rusz spotyka jakieś osoby, z którymi toczy dysputy polityczno-pseudofilozoficzne. Naprawdę, szkoda na nią czasu.