Piecuch Henryk – Płotka-Walewski-Bob 409/2023

  • Autor: Piecuch Henryk
  • Tytuł: Płotka-Walewski-Bob. Czas szpiega
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Ekspres Reporterów (6/82)
  • Rok wydania: 1982
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Zdrada ojczyzna za trzy i pół dolara dziennie

Jest czerwiec 1982 roku, środek stanu wojennego, w drukarniach brakuje papieru, a tu ukazuje się kolejny numer „Ekspresu Reporterów” w niezmienionym, dużym, bo ponad stutysięcznym nakładzie. I bardzo dobrze! Bo to porządna seria, porządna i pożądana przez społeczeństwo. Ten numer zaś jest wyjątkowy, bo zawiera reportaże Jerzego Edigeya i Henryka Piecucha, a to przecież pisarze z górnej półki.

Pozycja pt. „Rzeka wódki w Wyszkowie. Krezus z Wyszkowa” Edigeya została zrecenzowana przez Klubowiczkę Iwonę M. 11 lat temu, dlatego też zajmę się tylko reportażem Piecucha. Liczy on 43 strony, a cena okładkowa tomiku to 40 zł.

13 lutego 1982 roku, w sali Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego odbyła się rozprawa, której przewodniczył sędzia pułkownik Henryk Kwaśny, oskarżał prokurator pułkownik Jerzy Szpilski, a obrońcą był mecenas Maciej Dubois. Na ławie oskarżonych zasiadł Bogdan Zenon Walewski (z domu Płotka) ps. Bob, rocznik 1933.

Polski kontrwywiad wpadł na trop jego działalności w listopadzie 1976 roku, ale wówczas nie znal jeszcze jego tożsamości. Wtedy to okazało się, że sztab wywiadu NATO w Brukseli był w posiadaniu niektórych tajnych dokumentów wytworzonych w naszym kraju w pierwszym kwartale tamtego roku. Ich charakter wskazywał, że musiały zostać przekazane na Zachód przez kogoś z Ministerstwa Spraw Zagranicznych lub Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Rok później w posiadaniu kolejnych tego typu dokumentów znalazło się tym razem CIA i to już w trzy tygodnie po ich opracowaniu. Kontrwywiad zadziałał błyskawicznie. W niedługo potem ujawniono osobę szpiega i udowodniono mu winę, ale okazało się, że wpadł on niejako przy okazji, bo choć był szpiegiem, to jednak nie tym którego szukano.

W 1981 roku w Warszawie został zatrzymany naczelnik Wydziału Immunitetów i Przywilejów w Protokole Dyplomatycznym – Bogdan Zalewski. Prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej – pułkownik Jerzy Szpilski, w gmachu przy ul. Rakowieckiej, przesłuchał zatrzymanego w charakterze podejrzanego z art. 124 KK. Walewski ze szczegółami opowiedział swoją działalność, a jak się okazało trwała ona już od roku 1963.

Autor świetnie opisał weryfikację agenta ze strony mocodawców, jego szkolenie, a potem działalność. Już na samym początku „Bob” został poddany testowi przy użyciu wariografu, zwanego przez specjalistów poligrafem, a potocznie maszynką do wykrywania kłamstw. Nagrano jego głos i sfotografowano go (odbitek linii papilarnych nie pobierano), a zobowiązanie o współpracy musiał napisać w dwóch wersjach: po polsku i po angielsku. Szkolenie zaczęto od łączności (korespondencyjnej, kontenerowej, radiowej i osobistej), potem był kurs tajnopisania i odtajniania tajnopisów, następnie odnośnie metod sporządzania informacji jawnych (ale maskowanych), później były hasła i sygnały, a na koniec kurs dotyczący fotografowania.

Jak trafiono na ślad szpiega? Jak został zwerbowany? Jak wyglądała jego działalność? Jaki wyrok zapadł w jego sprawie? O tym dowiedzcie się sami.

Dodam tylko to, czego w tym reportażu nie znajdziecie. Płotka-Walewski był nie tylko szpiegiem CIA, ale jednocześnie też SB („Janczar”) i KGB. W dniu 11 czerwca 1985 roku, na słynnym „moście szpiegów” (Most Glienicke na rzece Haweli łączący wówczas Berlin Zachodni ze Wschodnimi Niemcami, a obecnie Poczdam z Berlinem) wraz z 24 innymi szpiegami został wymieniony na m.in. Mariana Zacharskiego. Wcześniej, bo w 1984 roku, Henryk Piecuch wydał o nim książkę zatytułowaną „Portret szpiega” (są dwie recenzje w naszym Klubie).

Reportaż jest zgrabnie napisany i dość ciekawy, a przy tym niedługi, tak więc nie powinien nikogo znudzić.