Noël Randon – Prezent, który kosztował śmierć 349/2023

  • Autor: Noël Randon
  • Tytuł: Prezent, który kosztował śmierć
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
  • Rok wydania: 1960
  • Nakład: 40253
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Jules Poirot i Herkules Maigret

Pod pseudonimem Noel Randon ukrywał się Tadeusz Kwiatkowski (1920-2007), którego znamy chyba najbardziej z tego, że był scenarzystą serialu telewizyjnego „Janosik” oraz (genialnie narysowanego) komiksu pod tym samym tytułem.

Jako Noel Randon (Wigiliusz Randoński) napisał sześć kryminałów: „Dwie rurki z kremem” (1958), „Donoszę Ci, Luizo” (1959), „Prezent, który kosztował śmierć” (1960), „Cały ogień na Laleczkę” (1961), „Zbrodnia na konkurs” (1962) i „Weekend w Pensjonacie „Cyprys”” w zbiorze opowiadań „Pod Szlachetnym Koniem” (1963).

Randonową (ale nie randomową) specjalistką w naszym Klubie jest Marzena P., która w latach: 2009-2010 zrecenzowała cztery książki tego autora. Ostatnią w ogóle swoją recenzję napisała w roku 2014. Czy po dziewięciu latach przerwy jest w stanie jeszcze podjąć wysiłek recenzowania? Czas pokaże.

W tym momencie pojawia się pytanie: dlaczego tak wiele osób „odpadło” z działu recenzyjnego? Możliwości jest kilka: część z nich niestety zmarła (np. Ania i Ewa), wszyscy się postarzeliśmy (Klub ma już 22 lata), przy czym część na pewno bardziej od innych, kilka osób poświęciło się czemuś innemu (własnej twórczości lub dobrze rozumianej karierze np. Iwona i Wiesław), być może komuś znudziło się czytanie kryminałów, a pewnie też części z osób po prostu nie chce się już pisać z nadmiaru obowiązków, braku czasu, wygody lub zwykłej niechęci, niewykluczone też, że mogły również o tym zadecydować jakieś zgrzyty w relacjach interpersonalnych.

Odnośnie Klubowiczki Marzeny to tylko jeszcze przytoczę cytat z jej recenzji jednej z książek Randona: „P.S. Prezes uprzejmie wspomniał o mojej aktywności, chwała Mu za to. Wynika ona głownie z faktu, że chociaż od ponad trzydziestu lat czytam milicyjne kryminały to do tej pory nie miałam okazji z kimkolwiek na ten temat rozmawiać, podzielić się wrażeniami. Teraz korzystam z okazji i daję upust nagromadzonym od lat uczuciom. Muszę się po prostu wygadać, o tym co mnie w tych książkach bawi, a co irytuje”. Od publikacji tych słów minęło już 13 lat …

Recenzowana przez mnie książka liczy 168 stron, a cena okładkowa to 14 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się we Francji, w Tulonie nie wcześniej niż w roku 1952.

Zginął Gerard Doumic, lat 43, komiwojażer, żonaty, dwukrotnie karany za handel przemycanymi towarami. Jego zakrwawione zwłoki, leżące na łóżku w mieszkaniu, ujawniła dozorczyni. Na miejsce zdarzenia udał się inspektor Randot (który kilka lat temu zajął miejsce inspektora Lebeca) wraz z sierżantem Tonquinem. Pojechali tam służbowym Citroenem (2CV – jak w „Żandarmie”, DS – jak w „Fantomasie”, czy może Traction Avant – jak u Arsene’a Lupina?). Po przybyciu stwierdzili, że denat miał w skroni dziurę od kuli rewolwerowej. Lekarz policyjny – Fouquet stwierdził, że strzał oddano z odległości około 1 metra, a broń miała kaliber 6,35.

Inspektor wytypował osoby podejrzane: żona Doumica – Julia Massin, która była w tym czasie u matki w Digne, przyjaciel zmarłego – Henryk Robert, jego żona i przyjaciółka denata – Weronika, emerytowany major Poulin – znajomy nieboszczyka (kulawy jąkała ubierający się w czarną pelerynę), Ludwik Marly – dyrektor fabryki, w której pracował Doumic, a także dyrektor Malherbe – pracodawca Weroniki.

Randot prowadził śledztwo bardzo starannie. Chodził tu i tam, obserwował ludzi, przypatrywał się przedmiotom, rozmawiał ze świadkami i podejrzanymi, analizował to, co zauważył i co usłyszał. Czasami coś wypił: w bistro sączył Pschit z lodu (cóż to takiego?!), w kawiarence „U ojca Potin” pił kawę, w barze „Pod Galijskim Kogutem” zaliczył kieliszek czerwonego wina, a jeszcze w innym w bistro również jedno czerwone. Inspektor wychodząc z biura zawsze zabierał ze sobą swój kapelusz typu panama [swoją drogą to piękny temat do analizy: nakrycia głowy naszych bohaterów; i tak m.in. fedorę nosił Henryk Kwinto, trilby – Bond grany przez Connery’ego, cylinder – Bond grany przez Moore’a, bucket – inspektor Clouseau, homburg i słomkowy – Poirot, myśliwski deerstalker – Holmes, a melonik – Watson oraz główny bohater serialu „Rewolwer i melonik”]. Czytając o Randocie miałem przed oczami na zmianę – Herkulesa Poirota i Julesa Maigreta, odniosłem wrażenie jakby inspektor przejął najlepsze cechy detektywa i komisarza.

Tymczasem doszło do kolejnego morderstwa, również przy użyciu rewolweru. Zginęła jedna z osób z kręgu podejrzanych.

Kto zabił komiwojażera? Czy drugie morderstwo popełniła ta sama osoba, czy też inna? Jaką rolę odegrało futro z nurków (czyli wyprawionych skór norek) – czy podobną do tej z „Płaszcza z wielbłądziej wełny” lub z „Białego płaszcza w brązową kratę”?

Ciekawe cytaty:
rozmowa osoby podejrzanej z inspektorem: „ – Nie widzę specjalnych powiązań między tym faktem, a przyjściem pana do mnie – Ja też nie – O co więc chodzi? – Na razie o nic”
wyjaśnienia Randota: „Policja musi w pewnych sprawach, oczywiście dla dobra tych spraw, wdzierać się w najgłębsze tajemnice człowieka, musi zdzierać zasłony, za którymi ukryte są fakty, często nieprzyjemne, często bardzo intymne. Przyznam się panu, że nie lubię tego czynić …”
rozmowa informatora z inspektorem: „ – Nie wypił pan wina – Jestem członkiem towarzystwa wstrzemięźliwości – To najgorszy rodzaj człowieka, jakiego nosi kula ziemska – Wyzwala od nałogów – Nałogi są, panie inspektorze, obroną przeciw nudzie – Niech pan będzie spokojny. Ja się nie nudzę”.

A jaka jest ta książka? GENIALNA w swojej prostocie, REWELACYJNA w przekazie, CUDOWNA w zwięzłości fabuły, WSPANIAŁA przez postać inspektora, NIESAMOWITA przez sposób prowadzenia dochodzenia !!! To PRAWDA – nie żartuję !!! Tak dobrze dopasowanego do moich potrzeb kryminału już dawno nie czytałem. POLECAM !!!