- Autor: Krynicki Jan
- Tytuł: 40 lat społecznej służby w ochronie porządku publicznego na Dolnym Śląsku
- Wydawnictwo: Wojewódzki Społeczny komitet ORMO
- Rok wydania: 1986
- Nakład: 1500
- Recenzent: Robert Żebrowski
Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej ORMO, czyli pepesowcy z pepeszami cieszący się niekłamaną popularnością i autorytetem
Książka liczy 202 strony, ceny okładkowej nie ma, a wydana została we Wrocławiu w nakładzie „kolekcjonerskim” 1500 egzemplarzy. Jest w niej sporo czarno-białych zdjęć, w tym kilka dość ciekawych.
Ta recenzja będzie zupełnie odmienna od tych, które napisałem do tej pory. Składać się będzie jedynie z cytatów: poprawnych politycznie, przekazujących prawdy (?) historyczne i humorystycznych, z niewielkim dodatkiem moich „didaskaliów”.
Drogi czytelniku, jeśli po tym wstępie postanowiłeś nie czytać tej recenzji, to w mojej ocenie popełniasz błąd, bo skazujesz się na niewiedzę i brak poprawy humoru.
Ideologia: „Zwycięstwo nad faszyzmem przywróciło nam niepodległość narodową, pozostał problem klasowy. Burżuazja nie zamierzała dobrowolnie zejść ze sceny historii. Stare siły polityczne, często inspirowane i kierowane przez zachodnie ośrodki dywersji, sprzęgły się w ślepej nienawiści wobec młodej władzy ludowej. Stawiły ostry opór lewicy i wprowadzaniu przez nią rewolucyjnych przemian w Polsce. Przeciwstawiały się propagandowo i zbrojnie socjalistycznemu kierunkowi reform politycznych i społeczno-gospodarczych. W skrytobójczych mordach i sabotażu, dywersji i rozpętaniu bratobójczej wojny upatrywały szanse na odzyskanie utraconych pozycji” (siły rewolucyjne zaś nie brały udziału w skrytobójczych mordach, a jedynie w … skrytobójczych egzekucjach).
Ofiary „reakcyjnego podziemia” to: „12 tysięcy poległych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa, żołnierzy LWP, KBW i ormowców w latach 1944-1948. Około 10 tysięcy aktywistów PPR i PPS, członków Stronnictwa Ludowego i organizacji młodzieżowych. Wielu bezpartyjnych działaczy Związków Zawodowych i Samopomocy Chłopskiej, pracowników państwowych i obywateli ochraniających majątek społeczny” (tak naprawdę wielu z nich padło nie z ręki przeciwników władzy ludowej jako takiej, ale z ręki żołnierzy Werwolfu, band UPA, ugrupowań bandyckich i zwykłych przestępców).
Samochwalstwo; „W 40 rocznicę powołania Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej – organizacji cieszącej się niekłamaną popularnością i autorytetem …” (tak, to całkowicie niekłamana „prawda”).
Historia powstania „struktur”: „22 lipca 1944 roku powstał w strukturze PKWN Resort Bezpieczeństwa (…) 7 października 1944 roku ogłoszono kolejny dekret PKWN dopełniający formalno-prawnego aktu powołania Milicji Obywatelskiej (…) Na mocy wcześniejszej uchwały Rady Ministrów sformowano 24 maja 1945 Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego, złożony z jednostek frontowych 4 Dywizji Piechoty im. J. Kilińskiego oraz innych specjalistycznych pododdziałów”
Polityka państwa: „13 listopada 1945 roku zniesiono w Polsce stan wojenny (…) Lutowe plenum Komitetu Centralnego PPR w 1945 roku zapowiadało wysiedlenie Niemców z Ziem Odzyskanych i zasiedlenie ich Polakami z Ukrainy, Białorusi i Litwy. Brano pod uwagę przesiedlenie ludności, zwłaszcza wiejskiej z przeludnionych południowo wschodnich terenów Polski oraz reemigrantów z Zachodu, [a także ludności] z terenów najbardziej dotkniętych zniszczeniami wojennymi”.
Wrogowie: „Członkowie NSDAP, Hitlerjugend i SA oraz funkcjonariusze SD, policji i inni tworzyli na tej ziemi organizacje „Wilkołaków” (Werwolfu), „Wolnych Niemiec” (Freies Deutschland”, które planowały terror i dywersję, sabotaż i propagandę. (…) Dodatkowe zagrożenie stanowiły uzbrojone niedobitki oddziałów SS, Wehrmachtu i własowców, ukrywających się w ruinach miast i kryjówkach”.
Wyniki działań: „Do maja 1945 zewidencjonowano około 300 działających w podziemiu rozmaitych organizacji i bojówek zbrojnych, liczących bez mała 40 tysięcy ludzi. Liczby te nie obejmowały organizacji politycznych i szpiegowskich (…) Na sesji w dniu 27 kwietnia 1946 minister Bezpieczeństwa Publicznego poinformował Krajową radę Narodową, ze organy jemu podległe unieszkodliwiły 2678 pracowników i współpracowników gestapo, ujawniły i ujęły 6 tysięcy członków SS, SA i NSDAP oraz 16543 konfidentów. Do 1 kwietnia 1946 roku siłami Wojska Polskiego, KBW, Urzędów Bezpieczeństwa i milicji zlikwidowano 191 grup dywersyjnych” (ORMO jeszcze się nie zdążyło zasłużyć).
Warunki służby: W II połowie 1945 roku w UB i MO „dzień pracy trwał w tym czasie od 8 rano do późnych godzin wieczornych, nierzadko nocnych. Dni wolnych nie było. Podczas poważniejszych akcji pracownicy nie schodzili z posterunku pracy po kilka dni z rzędu, często bez ciepłego posiłku i należytego umundurowania”. „Ciężkie warunki pracy, nieregularne i niskie płace, niedostateczne wyżywienie, braki w umundurowaniu i uzbrojeniu nie sprzyjały stabilizacji aparatu”. „O angażu do milicji decydowało zazwyczaj robotnicze lub chłopskie pochodzenie, dobre warunki fizyczne, polski język i umiejętność obchodzenia się z bronią. Nikt nie sprawdzał przeszłości kandydatów, nie bawiono się w zasadzie ankietowaniem i pisaniem życiorysów. Przyjmowano niemal wszystkich , którzy dobrowolnie zgłaszali chęć do pracy w milicji, głównie spośród Polaków powracających z niemieckich obozów i prac przymusowych, autochtonów [pamiętajmy, że książka dotyczy Dolnego Śląska] i przybyłych osadników. A zgłaszali się ludzie powodowani najrozmaitszymi przyczynami. Jedni szli do milicji z przekonania, inni, bo nie znaleźli zatrudnienia zgodnego z upodobaniami, wreszcie ci, którym imponowała „władza” i posiadanie broni. Kiedy i tych nie było pod dostatkiem sięgnięto do werbunku wprost z ulicy” (czyli bez pytania kandydata o zgodę i z natychmiastowym angażem).
Korzenie Alberta Wojta?: „15 kwietnia [1946] odbyło się uroczyste posiedzenie inauguracyjne Dolnośląskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej. Taką nazwę przyjął ten organ władzy do 1949 roku. Pierwszym przewodniczącym został Adam Sadrakuła” (ur. 1914, czyżby ojciec Wojciecha Sadrakuły ur. 1950, czyli … Alberta Wojta?).
Przedormowskie Oddziały Samoobrony z roku 1945: Wiejska Służba Porządkowa, Milicja Fabryczna, Społeczne Oddziały Pogotowia, Szturmówki ZWM, Grupy Wypadowe Samoobrony PPS, Brygady Robotniczej Milicji Obywatelskiej, Milicja Pomocnicza, Milicja Proletariacka (czerwone opaski), Milicja Polska (biało-czerwone), Ochotnicza Straż Obywatelska, Grupy Samoobrony, Komitet Zabezpieczenia, Straż Obywatelska, Straż Społeczna (niesamowita inwencja w tworzeniu nazw).
OS we Wrocławiu z roku 1945: Młodzieżowa Straż Ochronna ZWM, Ogólnomiejska Straż Ochronna, Straż Ochronna Szpitala PCK, Straż Miejska Centralnej Składnicy Sanitarnej, Straż Uniwersytecka, Straż Przemysłowa Zakładów Komunikacyjnych, a po przemianowaniu na trzy piony podstawowe: Straż Ochrony Miasta, Straż Ochrony Żeglugi na Odrze i Straż Przemysłowa.
Powołanie ORMO: „Dnia 21 lutego 1946 roku Rada Ministrów opierając się na projekcie KC PPR dotyczącym upowszechnienia samoobrony ludności na cały kraj i ujęcie jej w formy prawno-organizacyjne, powołała mocą własnej uchwały Ochotniczą Rezerwę Milicji Obywatelskiej (…) Uzasadniając tę uchwałę, Rada Ministrów podkreśliła konieczność „wzmożenia walki z bandytyzmem, rabunkami i innego rodzaju przestępstwami oraz wzmocnienia ochrony spokoju i porządku publicznego””.
Naczelne zadanie: „W szczególności partie robotnicze chcą widzieć w ORMO przedłużenie swego zbrojnego ramienia, chcą widzieć ostoję swobodnego realizowania haseł i dążeń. I to jest naczelnym zadaniem ORMO” (z wystąpienia Komendanta Głównego MO – generała Franciszka Jóźwiaka”.
Wyjątkowe zdolności ormowców: „Szybciej znikali z fabryk sabotażyści działający na rozkaz pogrobowców Hitlera, gdyż ormowiec zwykł wiedzieć więcej i widzieć szerzej ponad swoje stanowisko pracy”.
Etos rycerski w ORMO: „Patrzyli faktom w twarz i piętnowali wszelkie czyny kolidujące z poczuciem praworządności. I chyba słusznie określano ich wtedy mianem „rycerzy demokracji””
Rzeczywistość służbowa: „Świadomość polityczna i duże poczucie społecznego zaangażowania ormowców nie mogły rekompensować utraconych wynikiem służby zarobków ani niszczenia osobistej odzieży i obuwia”.
Piękny neologizm: „Chyba żadne słowo w języku polskim nie przyjęło się tak szybko i nie stało się tak popularne jak „ORMO”” (Komendant Główny MO – gen. Jóźwiak).
Czynności z wczesnych lat istnienia formacji: służba patrolowo-ochronna, ochrona przed rozkradaniem mienia społecznego i prywatnego, w tym transportów żywności, konwojowanie wysiedlanej i przewożonej ludności niemieckiej, walka z szabrownikami, czarną giełdą, przemytnikami, spekulantami i nielegalnym ubojem, przeciwdziałanie nielegalnej produkcji alkoholu i dzikiej hodowli tytoniu, fałszerstwom i zakazanemu obrotowi obcą walutą, ujawnianie nielegalnie posiadanych jednostek broni, likwidacja melin i pijackich spelun, pomoc kontrolerom Przedsiębiorstwa Miejskiej Komunikacji, odgruzowywanie miasta i fabryk oraz ich odbudowa i uruchamianie, operacje bojowe u boku UB, MO, KBW i WP, zabezpieczanie kampanii wyborczych i aktów głosowania, walka ze skutkami powodzi, pożarów i huraganów (rolę „chłopców od wszystkiego” przejęła w III RP policja, a chyba szczytem wykorzystania tej formacji było pilnowanie w nocy przez policjantów ciężkiego sprzętu … wojskowego przed paradą (paradami?) w ramach Święta Wojska Polskiego).
Dla porównania czynności UB w pierwszych latach powojennych: ujawnianie i zatrzymywanie członków podziemia endeckiego i pokrewnych, członków WiN, NSZ i innych grup
podziemnych, bandytów politycznych i propagandzistów, rozbitków z UPA i zbrodniarzy z Werwolfu, byłych członków partii i organizacji hitlerowskich, folksdojczów, kolaborantów, przestępców granicznych i szpiegów, nielegalnie posiadających broń lub materiały wybuchowe, sprawców najcięższych przestępstw, sabotażystów i dywersantów oraz szkodników gospodarczych.
Dodatkowe czynności ORMO w latach późniejszych: zwalczanie chuligaństwa i nadużywania alkoholu, przywoływanie do porządku „władców kierownicy”, pilnowanie utrzymywania porządku i czystości w miejscach publicznych, ujawnianie dzieci pozbawionych należytej opieki, zapobieganie powstawaniu warunków umożliwiających niegospodarność i marnotrawstwo oraz nadużycia i rozkradanie, udział w kontrolach sanitarno-porządkowych, kontrola miejsc schadzek ludzi wątpliwego autoramentu moralnego, jak również szeroko pojęta działalność profilaktyczna.
Nowa definicja ORMO: „organizacja o charakterze społecznym, zrzeszająca oddanych socjalizmowi i Polsce Ludowej obywateli, gotowych czynnie i w sposób zorganizowany uczestniczyć w ochronie ładu i porządku publicznego” (ustawa o Ochotniczej Rezerwie Milicji Obywatelskiej z 13 lipca 1967 roku).
Podsumowując: książka jest ciekawa z uwagi na metodyczne ujęcie tematu, jest też śmieszna i smutna zarazem z uwagi na wplatanie – do rzetelnie (tak się wydaje) zebranego materiału – wątków ideologicznych i samolubnych. Zadziwiający jest fakt, że nie ma w niej ani słowa o stanie wojennym, czy ewentualnej współpracy z ZOMO. Czyżby dolnośląskie ORMO się do tego nie mieszało, czy też mieszało się tak, że lepiej tego nie wspominać? Szkoda, że opisy poszczególnych działań ormowców, w odniesieniu do przestępczości pospolitej, ograniczają się co najwyżej do kilku zdań. Książkę wydano w roku 1986, a tu – bach, bęc – i niecałe cztery lata później było już po ORMO, która kolejnego jubileuszu nie doczekała.
Na koniec przypomnę, że ZSRR też miał (w latach 1959-1991) swoje ORMO – Ochotnicze Oddziały Narodowe „Drużynnicy”. A jeśli ktoś z Was chciałby mieć na pamiątkę, ni mniej, ni więcej, tylko jakiś sztandar ORMO, to nic trudnego w jego zdobyciu – wg archiwum allegro takie pamiątki, jeszcze nie tak dawno, sprzedawano w cenie od 1500 do 2500 złotych.
Tych, którzy przebrnęli przez tę recenzję aż do końca, żegnam „staropolskim” pozdrowieniem ORMO-wców: „Śpij spokojnie, ORMO czuwa”.