Kostecki Tadeusz – Maska śmierci 301/2023

  • Autor: Kostecki Tadeusz
  • Tytuł: Maska śmierci
  • Wydawnictwo: Śląsk
  • Seria: z Buźką
  • Rok wydania: 1960
  • Nakład: 65280
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Sławomira Stachyry

Nieśmiertelne „Więc cóż z tego?”

Tadeusza Kosteckiego przedstawiać nie trzeba. Recenzowana książka liczy 257 stron, a jej cena okładkowa to 22 zł. Jej tytuł wprost fenomenalnie wiąże się z fabułą.

Akcja toczy się w Warszawie i na prowincji, ale trudno określić kiedy, poza tym, że w latach 50.

W willi przy ul. Profesorów Politechniki w Warszawie, w nocy, zamordowano profesora Stanisława Letyńskiego. Ktoś zadał mu bardzo silne uderzenie, jakimś twardym narzędziem o nierównej powierzchni, powodując zmiażdżenie kości czołowej W tym czasie w budynku przebywali: jego druga żona – Irena, jej „narzeczony” – inżynier Stefan Garstecki, syn Letyńskiego z pierwszego małżeństwa – Władysław oraz gospodyni – Balbina Genowefa Fijołek. Córka Hanna była wówczas poza domem. Okazało się, że z gabinetu naukowca zniknęły pieniądze.

Na miejsce zdarzenia przybyli: kapitan Białkowski, technicy kryminalistyczni – porucznik Fijałkowski, sierżant Sokal i magister Snarski, referent śledczy Zaczek, chorąży Roliński, fotograf , biegły lekarz Komendy Głównej MO – doktor Proliński, a także prokurator Zabielik, Do prowadzonego śledztwa włączył się inspektor Sobiesiak z MSW, który podejrzewał, ze zabójstwo miało związek z wynalazkiem na rzecz obronności kraju, nad którym pracował Letyński.

Garstecki zniknął i poszukiwania go nic nie dały. Odnaleziono tylko porzucony przez niego samochód. Uciekł też i ukrywał się Władysław Letyński, ale jego udało się odnaleźć. On też został postawiony w stan oskarżenia. Sąd skazał go na najwyższy wymiar kary. Nie pomógł mu nawet znany obrońca – Karłowicz. Złożono jednak apelację. Doktor Biernacki opiekujący się, wciąż nie mogącą dojść do siebie żoną profesora, zasugerował jej, by wynająć do rozwikłania sprawy prywatnego detektywa. Polecił jej swojego kolegę po fachu. I oto dopiero na stronie 167 pojawia się on – doktor Kostrzewa, zawodowo już tylko lekarz (z MO wystąpił, „praktykę” detektywistyczną zarzucił), a prywatnie – mój ulubiony detektyw. Od tej chwili sprawa ruszyła z kopyta i to nowym torem, a pomocnikiem Kostrzewy została jego żona – Lena.

Powieść jest niezła, choć nie należy do szczytowych osiągnięć autora. Kostecki pokazał w niej, że wnikliwe przeprowadzenie oględzin miejsca zdarzenia i wykonanie w ich trakcie eksperymentu procesowego, a potem szczegółowe przesłuchania świadków, stanowią ogromną szansę na wykrycie sprawcy przestępstwa. Kilkukrotnie w tekście występuje znak rozpoznawczy pisarza, czyli zwrot „więc cóż z tego”. Jedyne, czego mi zabrakło to PRL-ogizmy, które mogłyby pomóc w bliższym określeniu czasu akcji.