- Autor: Korkozowicz Kazimierz
- Tytuł: Legenda za 10 mln $
- Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza KOM-PAKT
- Seria: Nowy Polski Kryminał
- Rok wydania: 1993
- Nakład: nieznany
- Recenzent: Robert Żebrowski
Pomiędzy Milicją Obywatelską a Policją, czyli czasy Policji … Obywatelskiej
Autor: Kazimierz Korkozowicz (1907-1996) jest nestorem polskiej powieści kryminalnej. Tworzył je na przestrzeni 54 lat. Pierwszą wydał w roku 1939, jeszcze przed wojną, kolejne w PRL, a ostatnią w roku 1993, gdy miał już 86 lat.
Wydawca: Oficyna Wydawnicza KOM-PAKT to typowa po peerelowska efemeryda. Wydano w niej tylko kilka książek (różnych gatunków) – wszystkie w roku 1993. Jej seria „Nowy Polski Kryminał” składa się tylko z dwóch pozycji, obu napisanych przez Korkozowicza: „Urwany ślad” i „Legenda za 10 mln $”.
Pozycja wydawnicza: „Legenda …” liczy 196 stron. Ceny okładkowej nie ma. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Tytuł odpowiada treści w 100%, a rysunek na okładce – w 75% , bo zamordowana sztyletem kobieta nie była obnażona. No cóż, takie były wówczas tendencje, by jakimkolwiek negliżem na okładce, często nie związanym z treścią, zachęcić czytelnika do nabycia książki.
Ekspozycja: czas akcji – rok 1990 (jest już Policja – powołana 6 kwietnia 1990 roku, jest jeszcze ulica Juliana Marchlewskiego, której nazwę zmieniono 2 października 1990 roku); miejsce akcji – Warszawa i jakaś miejscowość na Wybrzeżu; postacie dramatu – Łukasz Czernica – właściciel warsztatu samochodowego, Sylwia Karel (czasami też … Korel) – konkubina Łukasza, dziennikarka Nina Czernica – siostra Łukasza, Agata Siekierska – pomoc domowa u Czernicy, doktor Kamil Płoński – przyjaciel Łukasza, Artur Morena (czyżby na cześć Andrzeja Wydrzyńskiego, a może z uwagi na podobieństwo do jego bohatera?) – przedstawiciel amerykańskiego General Motors, Ewa Cofferty – Hinduska (o irlandzkim nazwisku!) będąca sekretarką Moreny, Józef Pieniek – pośrednik handlowy, Wojciech Żuber – mechanik u Czernicy, taksówkarz Orsza – klient Czernicy, a znajomy Karel, karciarz Wiktor Nosalski ps. „Granulka” – znajomy Karel, mecenas Wydma (dziennikarz o tym nazwisku wystąpił u Korkozowicza w „Urlopie Huberta Gardy”) – znajomy komiwojażera Pieńka, praski barman Klepacki (nazwisko użyte na fali „popularności” Mariana?) ps. „Szydło”, „klawiszka” Weronika i jej siostra Zenobia, gangsterzy: Zygmunt Żyła, fiński marynarz Olaf Nils (w innym miejscu Niels) ps. „Biały”, polski marynarz – Natan Norman, Polewa ps. „Bobuś” (nazywany też „Szpagatem”), „Kurek” i „Oktawa”, no i wreszcie policjanci: inspektor Deresz – prowadzący czynności dochodzeniowo-śledcze (dziwne, bo z tym stopniem powinien być co najmniej naczelnikiem wydziału KSP lub szefem jakiejś KRP; mecenas o tym nazwisku wystąpił u Korkozowicza w „Będę zamordowana”), komisarz Tarka, i jeszcze jeden funkcjonariusz, ale dla dobra czytelniczego śledztwa nie wymienię jego nazwiska.
Rozwój akcji: Do Czernicy zgłosił się Morena z ofertą pracy w GM, do Siekierskiej – „Biały” z ofertą „inwigilowania” Czernicy i Karel, a do Karel – Pieniek z … niewyartykułowaną ofertą. Płoński zakochał się w Cofferty, Morena w Karel, a Czernica w … swojej siostrze. Ktoś zabił Pieńka, ktoś porwał Karel i ktoś zamordował Siekierską. W tle pojawiła się jakaś „paczka” z nieopisaną zawartością.
Punkt kulminacyjny: Doszło do kolejnego porwania i kolejnego morderstwa. Wydało się, co jest w „paczce”.
Rozwiązanie akcji: dobro wygrało, a zło przegrało.
Finał: kwestia kazirodczej miłości została definitywnie wyeliminowana.
Scenografia i elementy fabuły: warszawskie restauracje – „Pelikan” i „Europejska” oraz bar „Pod Kogutem” (gdzieś na ul. Białostockiej), Bazar Różyckiego, samochód „Polonez”, trasa E-81 (połączenie Trójmiasta z Lubelszczyzną przez Warszawę, trasa istniała w latach: 1962-1985, w roku 1990 – na odcinku: Warszawa – Gdańsk – była to już trasa E-77(!)), Agencja Pinkertona (amerykańskie przedsiębiorstwo ochroniarsko-detektywistyczne założone w roku 1850), Interpol (Międzynarodowa Organizacja Policji Kryminalnych, nazywa się tak od roku 1956), ul. Stołeczna (od 1993 roku – księdza Jerzego Popiełuszki) i ul. Marchlewskiego (od dnia 2 października 1990 roku – Al. Jana Pawła II).
Ocena dramatu: plusy – intryga, tylko jeden wątek pobocznych, lekki język, sposób zakończenia akcji, minusy – literówki w nazwiskach, wekslowanie w stronę erotyzmu, zupełnie nic nie wnoszący do warstwy kryminalnej wątek kazirodczy.
Posłowie: Ewolucja prozy kryminalnej Korkozowicza jest bardzo widoczna. Od anglosasko-podobnych powieści z komisarzem Gardą, poprzez typowe milicyjniaki z oficerem WSW/SB – Szerudą do późnomilicyjnej i wczesnopolicyjnej powieści wyzwolonej obyczajowo. Z uwagi na to, że nie interesują mnie powieści erotyczne, a kryminały lubię bez dodatków, dlatego też powieści tego autora z przełomu lat 80. i 90. nie podobają mi się. Czy Korkozowicz pisał w ten sposób z przekonania, upodobania, czy też tylko pod publikę – tego nie wiem. Natomiast wpleciony w „Legendzie …” wątek „miłości” kazirodczej – przedstawionej jako coś niekrępującego i nie spotykającego się z krytyką, wg mnie jest niepotrzebny, niesmaczny i w żaden sposób nieuzasadniony, tym bardziej, że na sam koniec autor sprytnie go unicestwił (czytając książkę przeszła mi przez głowę taka możliwość). Uważam, że kryminał powinien być kryminałem, a nie jakąś tragedią (w tym przypadku tragikomedią) grecką.
[W początkach lat 90. kazirodztwo uważane było i za zboczenie, i za przestępstwo (art. 175 KK: „Kto dopuszcza się obcowania płciowego z krewnym w linii prostej, bratem lub siostrą albo z osobą pozostającą w stosunku przysposobienia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5”). Obecnie w Polsce uważane jest tylko za przestępstwo (art. 201 KK: „Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”). Są jednak w Europie Zachodniej kraje, w których kazirodztwo pomiędzy dorosłymi krewnymi nie jest karalne. Tylko patrzeć jak pojawią się tam postulaty o obniżenie wieku dzieci, powyżej którego można z nimi współżyć lub o całkowitą niekaralność tego typu zachowań tłumaczoną „miłością” do dzieci. Dlaczego tak to mnie rusza? Bo wiele lat mojej pracy związanych było z przeciwdziałaniem takim zachowaniom. Do tej pory pamiętam sytuację sprzed prawie 30 lat, gdzie pewien żonaty człowiek najpierw współżył ze swoją starszą córką (nie mającą jeszcze 15 lat), a gdy ta podrosła, rozpoczął konkubinat z młodszą (również nie mającą 15 lat); owocami ich bodajże trzyletniego związku – przerwanego dopiero przez Policję – było dwoje dzieciaków. Mężczyzna oświadczył, że nie widział w tym nic złego, że był lepszy dla swojej córki, niż wielu mężów dla swych żon, że dbał o nią i w żaden sposób jej nie krzywdził. U Korkozowicza akurat sytuacja nie jest tak dramatyczna, dotyczy dorosłego rodzeństwa, ale i tak budzi to we mnie niesmak.
Postscriptum: Na koniec jeszcze jedna kwestia – co robię z przeczytanymi i zrecenzowanymi własnymi kryminałami? Te bardzo ciekawe, z jakiegoś powodu wyjątkowe lub napisane przez któregoś z moich ulubieńców – stawiam na półkę, te wartościowe (od strony materialnej) – sprzedaję, by mieć pieniądze na zakup kolejnych, te mniej wartościowe, ale w nienajgorszym stanie – komuś oddaję, a te w kiepskim stanie odkładam do punktów bookcrossingowych, book stopów, „przystanków książka”, biblioteczek plenerowych, czyli samoobsługowych, całodobowych, bezpłatnych wypożyczalni – pobieralni – wymienialni książek. Są też książki wzbudzające we mnie niesmak i te po prostu wyrzucam na makulaturę, bo źle bym się czuł komuś je przekazując. Tak też będzie ze zrecenzowaną właśnie „Legendą …”, mimo, że jest „białym krukiem” i parę złotych można by na niej zarobić. Jednak wolę ponieść stratę na własnej kieszeni, niż na własnym sumieniu, choć mam świadomość, że w dzisiejszych czasach to postawa ekstremalnie rzadka, niepopularna i niezrozumiała.