Korkozowicz Kazimierz – Jolanta i Apokalipsis 159/2023

  • Autor: Korkozowicz Kazimierz
  • Tytuł: Jolanta i Apokalipsis
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1969 (wyd. II)
  • Nakład: 30180
  • Recenzent: Robert Żebrowski

„Bywaj, bracie rozbójniku!”

Kazimierza Korkozowicza (1907-1996) przedstawiać nie trzeba. Warto jednak nadmienić, że prawdopodobnie jest jedynym polskim pisarzem, który tworzył kryminały zarówno w II RP, jak też w PRL i III RP, a okres jego twórczości „kryminalnej” można nazwać matuzalemowym (od roku 1939 – „Dom grozy” do roku 1993 – „Urwany ślad”, a więc 54 lata).

Pierwsze wydanie recenzowanej książki miało miejsce w roku 1966. Egzemplarz, który posiadam to wydanie drugie, z roku 1969. Wewnątrz są stemple: „Wypożyczalnia książek „Wilnianka” Gdańsk – Siedlice” i dopisek „Zakopiańska 28 21”. Książka liczy 238 stron, a cena okładkowa to 14 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w jakimś niewymienionym z nazwy miasteczku, w roku 1963.

Nikodem Prot – Polak, mieszkający na stałe w Anglii, a konkretnie w Londynie, przybył do willi naczelnego inżyniera Zakładów Metalurgicznych – Jerzego Remzy, na spotkanie z nim. W domu zastał jakąś kobietę, jak się okazało kochankę naukowca – Annę Ochman, a także jego zwłoki ukryte w tapczanie (sekcja zwłok wykazała otrucie skopolaminą), jak również „X”-a – postać w płaszczu, która wybiegła z domu. Po dłuższej rozmowie, Prot i Ochmanowa ustalili, że dla swojego dobra, nie będą o zgonie powiadamiać milicji, opuszczą willę, ale następnego dnia się gdzieś spotkają.

Faktycznie Nikodemem Protem był kapitan Nikodem Szeruda z Zarządu WSW, który dostał rozkaz: „Rozszyfrować i zlikwidować siatkę”, dodajmy – siatkę szpiegowską, która zakonspirowała się w tamtejszych Zakładach Metalurgicznych. „Dano mu do dyspozycji tylko ludzi i wyposażenie techniczne. Natomiast brak było materiałów wyjściowych: informacji, śladów, faktów”. Do bezpośredniej z nim współpracy skierowano porucznika Andrzeja Łubę (jego imię poznajemy dopiero na przedostatniej stronie) z WSW oraz sierżanta Palucha z MO. Nad wszystkim czuwał bezimienny major WSW. Sprawa opatrzona została krypt. Pandora.

Prot – dalej prowadząc sprawę „pod przykrywką” – szybko poznał mnóstwo miejscowych. Byli to: hotelowy kelner – Stanisław, właściciel warsztatu samochodowego – Stodor (jakiś czas dorabiał w Niemczech), kierownik apteki, a mąż Anny – Henryk Ochman (był z żoną na wycieczce w Niemczech), doktor Zygmunt Wolski (znał język niemiecki), kierownik oddziału PTTK – prezes Kawka, kochanka Wolskiego – Krystyna Dolińska, pracownik warsztatu – Antoni „Piszczałka” Dobosz, drugi pracownik warsztatu – Łuczak, wróżbitka Hoblowa – kochanka Stodora (córka Niemki z Polski, po wojnie przebywała z nią w Niemczech), pracownik Zakładów – Wohlgast, kierownik przystani wodnej – Grodecki, jego wnuczka – Jolanta, antykwariusz Czerpień oraz subiekt – Olszak. Ludzie ci tworzyli wiele jawnych i niejawnych relacji interpersonalnych, których rozszyfrowanie pomogłoby w rozwiązaniu sprawy.

W niedługo potem zginął Ochman, ugodzony nożem w serce. Zabójca tak sfabrykował dowody, że wskazywały na Prota. Wkrótce pojawiły się kolejne ofiary śmiertelne, a do szpiegostwa i zabójstw doszedł również przemyt i porwanie. Sprawa mocno się rozkręciła i w pewnym momencie zrobiła się bardzo dynamiczna. W akcji pojawił się śmigłowiec, przewodnik z psem – i to na pokładzie motorówki milicji wodnej – oraz tworzące blokady drogowe radiowozy. Wykorzystywane były gadżety niczym z Bonda: goniometr, zradiofonizowany radiowóz milicyjny oraz radioszpieg. A że „afera” była niemiecko-pochodna, to szpiegowskie hasło i odzew dotyczyły Ziem Odzyskanych (albo raczej Ziem Odebranych): „Szczecin” i „Wrocław”, a nawet zwykły polski kac nazwany był z niemiecka katzem.

Książka „Jolanta i Apokalipsis” to pierwsza część przygód funkcjonariusza WSW – kapitana Szerudy. W „To ja, umarły” (1974) był już majorem WSW, a w „Strefie cienia” (1979) majorem SB. Powieść ta jest nieźle (w pozytywnym znaczeniu) zakręcona. Wątki śledcze rozchodzą się, schodzą, przecinają, odwracają, kierowane są na fałszywe tropy lub na inne tory. Do końca nie wiadomo, kto się okaże szefem szajki. Widać, że autor bardzo starał się uatrakcyjnić fabułę poprzez „dodatkowe” przestępstwa, ucieczki, pościgi, eksplozję oraz wątki romantyczne. W sumie wyszło mu to całkiem nieźle.

Ciekawy cytat: „Zaletą jest umiejętność szybkiego działania, ale nie mniejszą – sztuka cierpliwego czekania”.

Ciekawostka: w książce kilkukrotnie pojawia się błąd, bo autor pisze o „Apokalipsis” Jana Teologa (czyli „Apokalipsie” św. Jana Apostoła – inaczej: Ewangelisty) – wydanie z roku 1905 (Berlin, Drukarnia P. Stankiewicza), ale prawidłowy tytuł tego dzieła to „Apokalypsis”.

PRL-ogizmy: Akademia Sztuk Plastycznych w Warszawie (pod tą nazwą działała w latach: 1950-1957), samochody – „Morris” 1100 („Austin” produkowany od roku 1962), „Studebaker” (typ US-6, eksportowany z USA w czasie II WŚ w ramach umowy Lend-Lease), „Renault” (bdb), milicyjna „Warszawa”, papierosy – „Giewonty”, „Sporty”, angielskie „Kings Gate”.