Kaźmierczak Marcin – Porzuceni 552/2023

  • Autor: Kaźmierczak Marcin
  • Tytuł: Porzuceni
  • Wydawnictwo: Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza
  • Rok wydania: 2023 (Wydanie II)
  • Recenzent: Iza Desperak

Nad rzeką, której nie ma…

Malwina Król, wychowawczyni w domu dziecka, spotyka w parku Tomasza, jak się później okaże, prowadzącego salonik prasowy. Ona wyprowadza na spacer małą Fibi, on nieco większego Qui-Gona. Być może po kilku takich spotkaniach umówiliby się na kawę, na przykład w pobliskim parku Źródliska, ale ewentualne szanse na przekształcenie się fabuły w bardziej romansową niweczy odnalezienie przez nich, a właściwie odgrzebanie przez należącego do Tomasza wyżła, szczątków psów pochowanych płytko pod powierzchnią parkowej murawy. Policja odgradza miejsce ich znaleziska taśmą, przystępuje do jego systematycznego przeszukania i oprócz zwłok kolejnych psów, w różnych stanach rozkładu, znajduje zwłoki dziecka.

W dodatku, gdy Malwina dociera na dyżur, dowiaduje się, że jeden z wychowanków zniknął, i to razem z psem, a wracając ta samą trasą spotyka kobietę, której dziecko zginęło kilka lat temu. Łódzka policja dostaje zaś wsparcie z Trójmiasta, gdzie kilka lat wcześniej w podobny sposób zginęło dziecko.

Malwina próbuje zainteresować policję historią matki zaginionego Rafałka, Tomasz próbuje namierzyć właścicieli zabitych psów, a podkomisarz Szolc z aspirantem Bednarskim nawet podejmuję ten wątek, z braku laku i trafiają na krewkiego, uzbrojonego w siekierę obywatela, co niewiele jednak wnosi do śledztwa. Związki Tomasza z matką zaginionego dziecka, a także tajemniczą nadawczynią esemesów kierują podejrzenia i Malwiny, i podkomisarz Szolc, w jego kierunku.

Początkowo Malwina wciąż próbuje wklejać poznanego w parku Tomasza w romantyczne schematy, jednak ten coraz mniej się w nie wpisuje, a jego osoba coraz silniej wiąże się z makabrycznymi znaleziskami. Choć Malwina nie zna treści esemesów, jakimi zasypuje go niewątpliwie jakaś bardzo bliska kobieta, odkrywa, że Tomasza łączy coś z matką zaginionego dziecka. Po jakimś czasie Tomasz stanie się nawet głównym podejrzanym, niewykluczone, że dybiącym na jej życie, dylematy przed którymi staje dziewczyna znacznie odbiegają więc od romansowych scenariuszy. Musi sobie odpowiedzieć na pytanie, kim była tajemnicza postać pod jej oknem, w czyjej krwi unurzany był Tomasz, gdy go w nocy spotkała i czy może wpuścić go do mieszkania po tym, jak pomogła mu umknąć policji.

Łódzka policja tymczasem oprócz Tomasza nie ma innych podejrzanych, za to musi radzić sobie z rzekomym wsparciem komisarza Morawca przybyłego z Gdańska, pouczającego wszystkich o wyższości stosowanych w jego rodzimej komendzie technik dochodzeniowych. Brak entuzjazmu ze strony prowadzącej sprawę podkomisarz Szolc wynika nie tylko z ciągłego podkreślania swej wyższości przez Morawca, ale i znikomych rezultatów – a właściwie braku jakichkolwiek rezultatów – prowadzonego przez niego śledztwa.

Rozwiązanie zagadki jest tak zawikłane, że do samego końca nie jest jasne, kto w końcu mordował psy (i po co?) oraz kto porwał i udusił dwoje dzieci. Być może autor pozostawił zakończenie lekko otwarte, by wrócić do niego w planowanym ciągu dalszym.

Niewątpliwą atrakcją książki jest jej lokalizacja w Łodzi, mieście „mordercy z pikiety’, komisarza Aleksa, legendy o Ślepym Maksie i serii kryminałów Piotra Sowińskiego. Także Maciej Kaźmierczak wybrał łódzkie tło dla swych kryminalnych powieści i w przypadku „Porzuconych” rozgrywa zagadkę wzdłuż kanału rzeki Jasień, co jest posunięciem genialnym. Łódź, jak wiadomo, nie ma żadnych rzek, lub raczej ich nędzne resztki ukryte są głęboko pod ziemią, usytuowanie miejsca zbrodni w pobliżu przebiegu podziemnego Jasienia i umiejscowienie pościgu za mordercą w walących się kanałach tej rzeki jest megamalownicze i wspaniale wyglądałoby na ekranie (trzymam kciuki za ekranizację). W dodatku Jasień jest najbardziej spektakularną z łódzkich rzek, staje się powoli atrakcją turystyczną, i to właśnie nad Jasieniem powstają najmodniejsze projekty rewitalizacyjne i najmodniejsze osiedla loftów, Być może pofabryczne tereny, na których policja tropi mordercę, wkrótce zamienią się w uporządkowane i ogrodzone osiedla. Wciąż jeszcze można wędrować wzdłuż kanałów kryjących rzekę, szukając miejsca, gdzie znikali ścigani przez policję kolejni podejrzani. Nie wszystkie łódzkie realia oddane są tak pieczołowicie, komisarz Morawiec, zdetonowany chłodnym przyjęciem go w łódzkiej komendzie, wychodzi na papierosa na balkon, tylko… ani w tej, ani w żadnej z łódzkich komend nie ma balkonów…

Acha, i jeszcze jedna zaletą tej książki są happy endy. Morderstwa dzieci to dość makabryczny temat, grozę osładza jednak odnalezienie całych i zdrowych dwojga z zaginionych dzieci.