Kaczanowski Alojzy – Czy można wierzyć oczom 443/2023

  • Autor: Kaczanowski Alojzy
  • Tytuł: Czy można wierzyć oczom
  • Wydawnictwo: Tygodnik „Przekrój” (nr 803 (35/1960))
  • Seria: Zagadki kryminalne
  • Rok wydania: 1960
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

„Przekrojowi” policjanci, czyli inspektor Werner i sierżant Fitt na galowo

Pierwszy numer „Przekrój” – wydawanego w Krakowie tygodnika społeczno-kulturalnego – ukazał się w dniu 15 kwietnia 1945 roku. Jednym z najbardziej zaangażowanych w nim dziennikarzy była Janina Ipohorska (1914-1981), która pojawiała się na łamach pod różnymi pseudonimami: jako „Bracia Rojek” pisała felietony, jako Jan Kamyczek zajmowała się tematyką savoir-vivre’u, a jako Alojzy Kaczanowski publikowała „Zagadki kryminalne”.

Pod tym ostatnim pseudonimem napisała też – niedawno zrecenzowany przez Klubowicza Rafała F. – kryminał „Rozkoszne popołudnie” („Iskry” – „Kluczyk” – 1961), a także scenariusz do pierwszego polskiego serialu kryminalnego pt. „Kapitan Sowa na tropie” z roku 1965 (w sumie 8 odcinków, a podobno planowanych było ich aż 42!).

„Przekrój” to wg mnie chyba najlepiej zarchiwizowana internetowo gazeta. Nie dość, że wszystkie numery dostępne są on-line, to jeszcze jest genialna wyszukiwarka po: numerach, treści, autorach, rubrykach oraz kolekcjach. Gdy widzę tak świetną, owocną i mozolnie wykonaną pracę, to ręce same składają mi się do oklasków.

Wśród rubryk, najważniejszą pod kątem klubowym jest „Zagadka kryminalna”. Po rozświetleniu jej na stronie „Przekroju” (LINK) ukazuje się komunikat „460 treści”, a więc aż 460 zagadek kryminalnych. Gdyby wydawano je ciągiem w każdym numerze, to zajęłoby to ponad 9 lat. Przeprowadziłem krótkie dochodzenie i ustaliłem, że pierwsza zagadka o treści kryminalnej pojawiła się w numerze 51/1955, miała tytuł „Kradzież „Damy z łasicą” w Krakowie!”, rubryka nazywała się wówczas „Sensacyjny reportażyk zgadywanka”, a głównym bohaterem był detektyw Seweryn Oko. Druga ukazała się w numerze 93/1957, była to foto-zagadka bez postaci detektywa. Rubryka „Zagadka kryminalna” pojawiła się w numerze 44/1959 (760), a pierwsza zamieszczona w niej zagadka miała tytuł „Telefon nad ranem”. Wtedy to po raz pierwszy na scenę wkroczył inspektor Werner. Ostatni „występ” inspektora miał miejsce w numerze 06/1976 (1609) („Wyszła i nie wróciła”). Jego kariera trwała – z przerwami – 17 lat. Natomiast ostatnia w ogóle „Zagadka kryminalna” pojawiła się w numerze 26/1978 (1739) („Kto zabił”).

Odnośnie strony merytorycznej zagadek posłużę się opisem Rafała Grabunia, gdyż sam nie zrobiłbym tego lepiej: „Zagadki te mają prostą konstrukcję. Zaczyna się rzecz trupem, zazwyczaj, a na miejsce zbrodni przyjeżdża inspektor Werner, czasem z sierżantem Fittem, a czasem bez niego. Inspektor Werner ma około czterech akapitów na wykrycie sprawcy i zawsze mu się to udaje. I już, już, jak mamy poznać nazwisko złoczyńcy, zagadka się urywa, a odgadnięciem drogi dedukcji, która zaprowadziła inspektora do rozwiązania, winien zająć się czytelnik. Ci, którzy odgadną, mają możliwość sprawdzić swoje umiejętności detektywistyczne, weryfikując swoje rozwiązanie z umieszczonym w tym samym numerze, zazwyczaj na przedostatniej stronie, małym drukiem, do góry nogami (żeby nikomu przypadkiem jakieś słowo nie wpadło w oko, bo słowo to może być kluczowe do rozwiązania zagadki, no i nici z przyjemności wówczas)” (źródło: https://grabun.pl/werner/).

Chyba największą zagadką dotyczącą „Zagadek kryminalnych” jest to, kiedy i gdzie toczy się ich akcja. Na pewno jest to zachodnia Europa, a wiele z nazwisk osób w nich występujących jest anglo-brzmiących (choć akurat nie dotyczy to głównego bohatera), dlatego też obstawiałbym Anglię. Czasu akcji chyba nie da się ustalić.

Zebrane tytuły wszystkich zagadek to temat na jakąś pracę licencjacką, a może nawet i magisterską. Można w tym obszarze dokonać szeregu analiz, zestawień i porównań. Np. w roku 1960 aż cztery zagadki miały w tytule „trupa”: „Trup w mieszkaniu literata”, „Trup w magazynie”, „Trup w smokingu” i „Trup w aptece”, a w roku 1966 dwa tytuły dublowały się: „Torebka” (numery 39/1966 i 50/96) oraz „Pułapka” (30/1966 i 38/1966), choć treści były inne.

W sumie – spośród wszystkich 460 zagadek – znam tylko jakiś niewielki ich procent. Na tej skromnej podstawie mogę stwierdzić, że są one ciekawe i nie były dla mnie łatwe, a nawet przyznam się – trudne. Łatwe wydają się dopiero po przeczytaniu rozwiązania.

Czy można by „Zagadki kryminalne” wydać w „Wielkim Śnie”? Oczywiście! Czy byłby na nie popyt? Na pewno! Czy byłby z tym jakiś problem? Raczej nie. Jakie jest w tej sprawie zdanie Prezesa? Nie wiem! Poczekamy, zobaczymy.

Na koniec przedstawię jedną z takich zagadek. Starałem się wybrać jak najdłuższą i niewykluczone, że jest ona faktycznie najdłuższa spośród wszystkich, jakie się ukazały. W gazecie (numer 35/1960) została zaprezentowana w następujący sposób: „Dziś galowy występ inspektora Wernera w dłuższej nowelce kryminalnej z zagadką pod tytułem „Czy można wierzyć oczom””. Nie będę jest streszczał tylko zamieszczę w całości, a na końcu – oczywiście do góry nogami – jej rozwiązanie. Życzę powodzenia w samodzielnym „dochodzeniu”. Niestety nie będzie to łatwe, bo sytuacja opisana przez autora wymyka się kanonom obowiązującym przy pisaniu kryminałów. Wiedząc to, może będzie Wam trochę łatwiej.

„Zagadki kryminalne” polecam wszystkim bez wyjątku. Odwiedźcie stronę archiwalną „Przekroju” i odnajdźcie je, czytajcie, podziwiajcie, analizujcie i odgadujcie.