Jarocka Małgorzata – Brzeska i okolice 357/2023

  • Autor: Jarocka Małgorzata
  • Tytuł: Brzeska i okolice (Noc w radiowozie)
  • Wydawnictwo: KAW
  • Ekspres Reporterów (10/83)
  • Rok wydania: 1983
  • Nakład: 100350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

„Cyryl” i jego metody

Seria „Ekspres Reporterów”, miesięcznik ukazujący się w latach 1976-1990, liczący w sumie 153 tomiki, zasługuje na klubowe rozpracowanie, a konkretnie – trzecie w kolejności reportaże z każdego tomiku, gdyż mają one stały charakter kryminalny (pierwsze reportaże dotyczą aktualnych wydarzeń, a drugie mają charakter społeczno obyczajowy – niewykluczone, że w którymś z nich coś milicyjnego też może się zdarzyć, ale będzie to zupełnie wyjątkowe).

Cześć autorów „trzecich” reportaży jest nam doskonale znana: Jerzy Edigey, Henryk Piecuch, Jan Świeczyński i Krzysztof Wesołowski (znani jako Neville Hamster), Wilhelmina Skulska (od inspektora Rogosza), Barbara Seidler i Wanda Falkowska (autorki scenariuszy dwóch komiksów z serii „Kapitan Żbik”), czy Jerzy Łaniewski (na koncie ma dwie „Ewy” i jednego „Jamnika”).

Tematyka reportaży była bardzo zróżnicowana: od zabójstw (także seryjnych), przez zgwałcenia, kradzieże i przemyt, do oszustw (w tym matrymonialnych). Mamy w nich poszukiwania, pościgi, afery gospodarcze (tzw. Afera w pierzu), porwania (samolotu też) i przerwane granice. Co ciekawe, reportaże mają po dwa tytuły – jeden nadany przez autora (znajduje się na pierwszej stronie), a drugi – nadany przez redakcję (umieszczony na okładce). Dlaczego tak? Po pierwsze – często tytuły odautorskie były zbyt długie, a po drugie – tytuły redakcyjne lepiej wskazują, co jest tematyką reportaży.

Recenzowany reportaż nosi tytuły: „Brzeska i okolice” oraz „Noc w radiowozie”. Ujmując je jako całość, wiemy czego będzie dotyczył i że będzie to naprawdę ciekawy materiał. Dlaczego? Z dwóch powodów: 1. ul. Brzeska pod względem kryminalnym była w czasach PRL-u (ale i późniejszych też) najbardziej zagrożoną przestępczością ulicą nie tylko na Pradze (Północ), ale też w Warszawie i pewnie w całej Polsce. W sposób naturalny „łączyła się” z sąsiadującym z nią Bazarem Różyckiego, na którym można było wszystko kupić (broń palna – proszę bardzo, będzie za parę godzin, dewizy – bez żadnego problemu, alkohol własnej roboty – na miejscu czy na wynos, kradziony towar – do wyboru, do koloru, sfałszowane dokumenty – pytanie tylko, na czyje dane, pirackie kasety – od ręki, coś zabronionego (pornografia, czy pistolet gazowy) – bez żadnej zwłoki, a może coś z przemytu (papierosy) – mamy w czym wybierać). Można również było być wyrozbojowanym, okradzionym (zuchwale lub kieszonkowo) albo stać się ofiarą benklarzy (trzy karty lub trzy kubki). Były takie czasy, że patrol pieszy MO nie mógł przejść tą ulicą, tak by ktoś nie próbował na niego coś z okna zrzucić (np. doniczkę). No i jeszcze okolice Brzeskiej, czyli tzw. Stara Praga z również słynnymi ulicami: Ząbkowską, Wileńską i Stalową. 2. Teren, na którym znajdowała się ul. Brzeska podlegał – w czasie, kiedy pisany był reportaż – pod Dzielnicowy Urząd Spraw Wewnętrznych z siedzibą przy ul. Cyryla i Metodego nr 4. Mieściły się tam: MO (Komenda i XXVIII Komisariat) z „dołkiem” w piwnicy (czyli aresztem dla zatrzymanych), komórka SB oraz Prokuratura Rejonowa (wówczas to prokurator, a nie sędzia, stosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania). I to właśnie ta komenda milicji (a potem policji), była przez wiele lat najbardziej znaną jednostką MO w całej Polsce. Do jej funkcjonariuszy udających się do szkół i ośrodków szkolenia na terenie kraju, wykładowcy podchodzili z uznaniem i sympatią. Wiedzieli, że milicjanci tej jednostki mieli najwięcej pracy, zarówno jeśli chodzi o interwencje, jak też prowadzone dochodzenia (nierzadko ponad sto „na głowę”), przez co mieli – nawet ci z kilkuletnim stażem pracy – dużo wiedzy i doświadczenia. Po całej Polsce krążyło powiedzenie: „Cyryl to Cyryl, ale te jego metody …”, jednak ono akurat powodów do chwały nie dawało.

Autorki, czyli Małgorzaty Jarockiej nie znam. Jej reportaż liczy 38 stron, a cena całego tomiku to 40 zł.

„Uprzedzono mnie, że tylne drzwi milicyjnego fiata 125 combi nie domykają się, a ja kiedy plutonowy z fantazją ścina zakręty, za każdym razem chwytam za klamkę jak głupia i mocno trzymam. Siedzę sama z tyłu. Dyżur zaczynamy dzisiaj o osiemnastej”. Plutonowym Kazimierzem (lat 26) dowodził sierżant Zenon (10 lat starszy), a ich kryptonim wywoławczy to 39 -13. Zadania dla patrolu na tę służbę były następujące: doprowadzić do komendy osoby uchylające się przed odbyciem kary więzienia, sprawdzić zabezpieczenie sklepów, magazynów i bazaru, postraszyć handlarzy wódką stojących pod bramami domów na Brzeskiej. Pierwszy adres poszukiwanego był na ul. Ząbkowskiej – pudło, następny – Targowa przy Kijowskiej – trafiony, a dodatkowo ujawniono kilkulitrowy gąsior z zacierem – 10% ryżówką, pitą bez przepuszczania. „Pacjent” został dowieziony na Cyryla i osadzony na „dołku”. Następna interwencja była na ulicy Kameralnej, gdzie czterech młodzieńców żłopało wódę. Wszyscy zmieścili się w radiowozie, przy czym sierżant siedział jednemu z nich na kolanach (to były czasy!). W pokoju nr 17, czyli na parterze (budynek był trzypiętrowy) spisano ich dane i wręczono im mandaty kredytowe na kwotę tysiąca złotych.

39-00, czyli radiooperator z komendy, polecił patrolowi udać się na ul. Krzywobłocką, gdzie w mieszkaniu był wisielec (coś tu się pani Małgosi pokiełbasiło, bo takiej ulicy na Pradze nie było, nie ma i z całą pewnością nie będzie, nie znam również żadnej o podobnej nazwie), a po załatwieniu sprawy na ul. Radzymińską, gdzie miała miejsce próba uduszenia żony przez męża (oboje po paru kieliszkach). Kolejna interwencja dotyczyła wyrzucenia z domu przez podchmielonego faceta żony z ich półtorarocznym dzieckiem. Natomiast w mieszkaniu na Brzeskiej trafił się milicjantom poszukiwany, który został zatrzymany. Na ul. Łochowskiej zaś interwencja dotyczyła pijanego awanturnika domowego, który po zgodnym spożyciu z żoną alkoholu, wystartował do niej i do dzieci z siekierą – „związany” trafił na „dechy” na „dołku”. Na Szwedzką trzeba było jechać, bo ujawniono tam zwłoki mężczyzny, który przed śmiercią pił wodę brzozową . Na sąsiedniej Stalowej, pod koniec służby, trafił się jeszcze jeden poszukiwany – 34-letni starzec, zniszczony wódką, kompotem i denaturatem.

Wyniki w służbie (4 zatrzymanych, w tym 3 poszukiwanych i 1 sprawca przemocy, a także 4 mandaty karne) świadczą o dużej aktywności i zaangażowaniu milicjantów z patrolu. Czy taka służba zdarzyła by się i dzisiaj? Na Pradze – bez wątpienia! Ale już bez tego zacieru bimbrowego, bez handlarzy wódką w bramach i kompociarzo-dynksiarza (brzozową niestety pewnie jeszcze piją).

Artykuł ten jest ciekawy i wartościowy, gdyż ukazuje faktyczną pracę milicji i do tego z komendy na Cyryla. Jak widać zdecydowana większość wydarzeń miała związek ze spożywaniem różnych postaci alkoholu. I tu przypomniał mi się taki o to fragment wiersza: „Ty gorzało, podły trunku. Ty narobisz nam frasunku”.

PRL-ogizmy: papierosy „Klubowe” (palone przez bimbrownika), „Baltic Vodka” (pita przez „starca” i jego znajomych) oraz herbata „Popularna” zwana „ziółkami” (pita przez milicjantów i dziennikarkę, po zakończeniu służby).