Ivan Brož – Pasażer ekspresu Praga – Paryż 419/2023

  • Autor: Ivan Brož
  • Tytuł: Pasażer ekspresu Praga – Paryż
  • Wydawnictwo: MON
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 40000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Nie Józef Szwejk i nie James Bond, ale po prostu Honza Karesz

O istnieniu tej powieści wcześniej nie miałem pojęcia. Natrafiłem na nią niedawno penetrując na allegro aukcje z książkami. Czech Ivan Broz (1938-2012) był wykładowcą Akademii Wojskowej w Brnie i agentem służby bezpieczeństwa StB. Powieść liczy 183 strony, a jej cena okładkowa to 220 zł (taka sama jak pozycji wydawanych także przez MON, ale w serii „Labirynt”, choć nakład jest 3-4-krotnie mniejszy od tamtych).

Akcja toczy się w Czechosłowacji i we Francji w roku 1985.

W przedziale I klasy międzynarodowego ekspresu Praga – Saarbrucken – Paryż samotnie podróżował Czech doktor inżynier Honza Karesz (lat 36), major rezerwy, pracujący w Czechosłowackiej Akademii Nauk specjalista w dziedzinie techniki laserowej i jej zastosowania w gałęziach przemysłu. Udawał się do Paryża, by w Instytucie Teoretycznego Prognozowania Rozwoju Techniki Kosmicznej przez dwa lata działać na polu badawczo-naukowym, w ramach stypendium, które zdobył jako zwycięzca międzynarodowego konkursu. Kiedy pociąg ruszył ze Smichowa, zatrzymać się miał dopiero – za około godzinę – w Pilznie. Wtedy to do przedziału wkroczył – ku ogromnemu zdziwieniu pasażera – Jardo Vondrak zwany Golemem – kolega Karesza ze szkoły i z wojska, obecnie funkcjonariusz kontrwywiadu. Jedynym jego zadaniem było przestrzec przyjaciela o tym, że w placówce naukowo-badawczej, do której jechał, mogą być prowadzone zakamuflowane badania nad bronią laserową do wykorzystania jej w kosmosie. Podał mu też numer telefonu alarmowego, gdyby naukowiec znalazł się w opałach.

Po przybyciu do Sorbony Karesz zajął się badaniami, a także pracą dydaktyczną oraz prowadzeniem seminariów i wykładów. Z posługiwaniem się językiem francuskim nie miał żadnych problemów. Szybko okazało się, że jest niezwykle zdolny i pracowity. Nie będę przedstawiał, czym zajmował się on konkretnie, ale znalazł się w środowisku osób, które powiązane były z organizacja „INTERKOSMOS” (zrzeszającą ZSRR, Francję, CSRS, NRD, Bułgarię, PRL, Węgry, Finlandię, Austrię, RFN i organizację „ESA”), programem „Eureka” i kosmicznym eksperymentem „Phobos”. Przewinęły się też takie nowinki jak rakietoplan wielokrotnego użytku – „Hermes” (nic innego tylko prom kosmiczny), hala (nie komora, ale cała hala!) z wyeliminowanym przyciąganiem ziemskim, a także – co najistotniejsze dla całej akcji – komputer czwartej generacji „Betaskop 92”.

Szybko wokół Karesza pojawiły się osoby z propozycjami dodatkowej współpracy. Po jakimś czasie naukowiec zorientował się, że znalazł się w sytuacji między młotem, a kowadłem, bo o jego względy walczyły dwie konkurencyjne firmy. Jedną z nich była amerykańska „Cosmos Dynamics” kryjąca się pod szyldem paryskiej „Global Information”, zajmująca się werbunkiem „mózgów”, kradzieżami pomysłów i wynalazków technicznych, a także opracowań dotyczących procesów technologicznych, w celu wykorzystania ich do projektowania i produkcji broni kosmicznej w ramach strategii „gwiezdnych wojen”, drugą zaś – Towarzystwo „PFA” (od Paryż, Frankfurt, Amsterdam). Nie wróżyło to nic dobrego Kareszowi, bo albo musiał zostać szpiegiem obcych mocarstw albo mógł po prostu stracić posadę, opinię w środowisku, a nawet życie.

Jego pracy przyglądali się też oficerowie „Deuxieme Bureau”, czyli francuskiego kontrwywiadu, podejrzewając, że jest on czechosłowackim agentem. Jednak stwierdzili, że to niemożliwe. „To taki Szwejk, gdzie mu do wywiadowcy! (…) Jest to typowy intelektualista, fizycznie raczej mało sprawny. Wystarczy powiedzieć, że zupełnie nie umie pływać. Nigdy nie skakał ze spadochronem. Słowo konspiracja znaczy dla niego chyba tyle samo, co dla nas definicja reaktora jądrowego. On nie potrafi nawet należycie posługiwać się telefonem. Kiedy znajdzie się na ulicy, w miejscu publicznym (…) natychmiast przyciąga uwagę otoczenia. Nie bardzo umie nawiązywać kontakty z ludźmi. Jest cichy, skromny, zamknięty w sobie (…) Nie widziano go w żadnej restauracji ani też w damskim towarzystwie.

I faktycznie, Karesz nie był wywiadowcą, nie był wysportowany i nie był towarzyski. Był tylko niezwykle inteligentny, pomysłowy, szybki i bardzo odważny. Po szkołach wojskowych tj. podchorążówce w Morawskiej Trzebowej i Wojskowej Akademii w Brnie, nie mógł być takim leszczem, za jakiego go uważano. I choć w sprawach szpiegowskich był amatorem postanowił zagrać na nosie wszystkim tym zawodowcom. I zrobił to w niezwykle efektywny i efektowny sposób.

Muszę przyznać się, że nie wszystko z tej książki przeczytałem. Pominąłem część fragmentów z wywodami naukowymi, czy też pseudonaukowymi, bo i tak nic z tego nie rozumiałem. Natomiast z akcji nic nie opuściłem. I jeśli w trakcie czytania miałem ambiwalentne odczucia odnośnie tej powieści, to gdy już ją skończyłem odczułem ogromną satysfakcję, ale nie z tego, że dobrnąłem do końca, ale z tego, że dane było mi przeczytać tak fenomenalną książkę. Poczułem też ogromną sympatię do głównego bohatera. Karesz mimo swoich wad jest chłopem na schwał. Umie postawić na swoim i swego dopiąć. Mózg pracuje mu niczym na tranzystorach, a jego pomysły są pierwszorzędne. A do tego wysoka kultura i elegancja zachowania w relacjach do kobiet. To naprawdę lubię!

Z ciekawostek: autor chyba bardzo lubił motoryzację, bo wymienił kilka konkretnych aut – Peugeot 205 GT z roku 1983, Renault 5 GTL (1983), Talbot Matra (1982) oraz Fiat Uno (1983), lubił też chyba proste jedzenie, bo jest mowach o takich daniach jak: harula, czyli tort ziemniaczany, oraz krumplowica, czyli zwykła kartoflanka. W jednym miejscu wspomniał też komisarza Maigreta, ale nie wiem, czy z grzeczności lub obowiązku (akcja toczy się przecież w Paryżu), czy przez analogię (do swojego bohatera), czy też z sympatii lub podziwu dla Simenona.