- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Maigret i żona kasiarza
- Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
- Seria: Maigret (tom 38)
- Rok wydania: 2005
- Przekład: Daria Demidowicz-Domanasiewicz
- Recenzent: Mariusz Młyński
Są wakacje – ponad połowa inspektorów wyjechała na urlopy, upał jest taki, że „asfalt ugina się pod stopami, a cały Paryż przesycony jest zapachem smoły”, inspektor Lucas chodzi w kapeluszu typu panama, który na jego głowie wygląda jak abażur, a komisarz Maigret, niczym Philip Marlowe w „Siostrzyczce” wodzi wzrokiem za osą, która krąży pod sufitem.
I w takich okolicznościach pojawia się u komisarza Długa Tyka, była prostytutka, a teraz żona Smętnego Alfreda, kasiarza, który znany jest policji z tego, że na skoki jedzie rowerem i „potrafi zakraść się bezszelestnie do domu, w którym są ludzie i pracować tak cicho, że nie obudzi nawet kota”. Alfred, kiedy włamywał się do sejfu zauważył w kącie pokoju zakrwawione zwłoki kobiety ze słuchawką w dłoni i przestraszony uciekł z okradanego domu, wrzucił rower do Sekwany i wyjechał prawdopodobnie do Belgii. Maigret szybko lokalizuje dom i przesłuchuje mieszkającego w nim stomatologa i jego matkę, ale jest bezradny, gdyż opiera swoje podejrzenia tylko na zeznaniach Długiej Tyki, a tłumaczenia matki dentysty są o wiele bardziej przekonujące. Komisarz jest gotów zamknąć sprawę, gdyż uważa, że prostytutka go okłamała, ale drobny szczegół powoduje, że zmienia zdanie i w efekcie przesłuchuje dentystę.
Przesłuchanie dentysty to „w jakimś sensie pojedynek dwóch zawodników wagi ciężkiej”, nie tylko ze względu na to, że Maigret nie ma żadnych dowodów przeciw niemu ale też, a może głównie dlatego, że jest on od komisarza silniejszy zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Wydaje się, że Maigret świadomy swojej bezradności, ale też bojący się porażki dąży do konfrontacji i sprawa staje się osobistym pojedynkiem. I powiem wprost: komisarz przez to, że nie ma pewności do swojej racji prowadzi przesłuchanie niczym stalinowski sędzia śledczy, którego nie interesuje prawda, tylko zmuszenie podejrzanego do przyznania się – a to mi się w tej książce nie podoba. Maigret w tym momencie przypomina komisarza Rybę mówiącego do Jerzego Kilera: „Przyznajcie się, Kiler” – a przecież chodzi o to, żeby przedstawić podejrzanemu takie dowody, żeby sam się przyznał i jeszcze wyraził szacunek dla komisarza. A może chodziło właśnie o to, żeby pokazać właśnie tę bezradność i frustrację Maigreta?
Mamy więc kolejnego „Maigreta”, który pozostawia czytelnika z wielkim znakiem zapytania, nie jest on ani lepszy, ani gorszy od innych; ma też odrobinę humoru – gdy komisarz zabiera do pracy swoją żonę mówi jej: „proszę cię tylko o jedno: nie zaczynaj znowu gderać, że wszędzie jest kurz i że trzeba porządnie posprzątać!”. Na kilka godzin w pociągu jest to więc książka w sam raz. A na ekranie można ją obejrzeć aż siedem razy: trzy razy po francusku, dwa po angielsku, raz po holendersku i raz po japońsku.