Georges Simenon – Fajka komisarza Maigret 2 184/2023

  • Autor: Georges Simenon
  • Tytuł: Licytacja przy świecach w: „Fajka komisarza Maigret 2”
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Tłumacz: Hanna Olędzka
  • Rok wydania: 1980
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

Komisarz Maigret przedkłada piwo beczkowe nad flaszkowe

Myliłby się ten, kto uznaje, że Georgesowi Simenonowi trzeba 120-140 stron, by dać ciekawą opowieść kryminalną, a do tego szepnąć jakieś słówko o kondycji ludzkiej w ogóle, psychice jednostki w sytuacji granicznej i takich tam sprawach. A wszak są to zawsze opowieści o zwykłych śmiertelnikach.

„Licytacja przy świecach” to opowiadanie, którego akcja rozgrywa się w czasach, gdy komisarz Maigret by szefem lotnej brygady. Zostaje wezwany do oberży na prowincji, gdzie miała się odbyć tytułowa licytacja domu oraz z obejściem. Denatem okazał się jeden z licytantów. Sprawca użył młota do rozbijania węgla (cóż, dziś byłby to zapewne kolec do lodu). Zginął portfel gotówką przeznaczoną na zakup. Nikt z uczestników licytacji, jak i obsługi oberży nie oddalił się z miejsca zbrodni. A zatem sprawą mordu musiał być ktoś z wąskiego kręgu osób, które teraz znalazły się po lupą inspektora. Maigret chce odtworzyć możliwie wiernie wszelkie szczegóły feralnego wieczoru, udając ze bystrą obserwacją, połączoną oczywiście z przemożnym policyjnym doświadczeniem oraz policyjną intuicją, pozwolą wyłonić sprawcę. Wstępnym podejrzanym jest już zresztą sam oberżysta, gdyż okazuje się on gagatkiem znanym Maigretowi przed laty pod innym nazwiskiem, a w zasadzie ksywą – Fred Bokser – znany z bójek, pokątnych zakładów i okradania automatów. Fred dzieli życie z Julią, tez znaną wcześniej Maigretowi – z placu Ternezs. Wnosimy z tego zdania, że kobieta zarobkowała na ulicy i została stamtąd podjęta przez Ferda. Maigret stwierdził, że Julia spasła się, ma obrzękłą twarz i chodzi w rozdeptanych pantoflach, zamiast zapewne w szpilkach, ale za to świetnie gotuje. Dla inspektora to niewątpliwie dużo lepiej. Całe szczęście w oberży jest także calvados. Za to niestety gorzej z piwem: „Co by dał za szklankę świeżego, pieniącego się piwa prosto z beczki. A tu, w tej knajpie, tylko nędznie, tak zwane familijne piwsko z flaszki”. Cóż, myślę że na odcinku piwa uczyniliśmy od czasu Maigreta duży krok naprzód. Mamy dziesiątki, jeśli nie setki gatunków piwa, jeżeli nie butelkowego, to także z beczek, w tym piwa rzemieślnicze, zwane kraftowymi. Na pewno Maigret znalazłby jakieś właściwe dla siebie. Nie wiem, czy we Francji, w Polsce na pewno.

Wróćmy do morderstwa. Otóż tu trzeba wspomnieć, że sprawca po dokonaniu zbrodni podpalił siennik, na którym leżało ciało licytanta. Chodziło o wprowadzenie chaosu i zamętu, by móc dogodnie ukryć pieniądze.

„Licytację przy świecach” czyta się jak wprawkę do powieści, ale nie stoi ona na gorszym poziomie, niż najcelniejsze dzieła o komisarzu Maigret. Tłumaczka Hanna Olędzka objaśnia, że licytacja przy świecach, to znany zwyczaj we Francji, kiedy to świece były obowiązkowe podczas licytacji i zapalano trzy świece, ale nie jednocześnie, tylko po kolei. Licytacja kończyła przed wygaśnięciem trzeciego światła.