- Autor: Dąbrowska Krystyna
- Tytuł: Zdrada Jana
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Biblioteka Żołnierza
- Rok wydania: 1951
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
Matematyka spożycia, czyli uważaj z kim wychylasz głębszego
Zanim wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej wypuściło serię książkową, którą określamy jako Przedlabiryntową (tu m.in. trylogia Andrzeja Piwowarczyka o kapitanie Glebie) – następnie przekształconą w Labirynt – wydało kilkadziesiąt tomów w serii Biblioteka Przygód Żołnierskich i Wojskowych. Opiewała ona głównie walkę ze szpiegami, a zamiast milicjantów często pojawiali się żołnierze KBW.
Natomiast istnieje jeszcze wcześniejsza seria MONu – Biblioteka Żołnierza. Tu oczywiście króluje socrealistyczna propaganda, ale można już spotkać teksty z wątkiem kryminalno-sensacyjno-szpiegowskim. Tak właśnie jest w przypadku „Zdrady Jana” Krystyny Dąbrowskiej. Książka ta to sześciu urokliwych opowiadań o tematyce antyalkoholowej, a w tle wielkie budowy, walka z kułakami oraz…szpiedzy, którzy usiłują pozyskać prostego robotnika, podsuwając mu alkohol w dowolnych ilościach. Tak własnej dzieje się w opowiadniu tytułowym, a zatem – jak można uznać – najważniejszym w zbiorze. Jan pracuje w hucie i wykazuje się talentem racjonalizatorskim, mianowicie usprawnia tokarkę i otrzymuje z tego tytułu premię oraz pochwały od Organizacji Partyjnej, Przewodniczącego Rady Zakładowej oraz Dyrekcji (wszystko dużą literą, zapewne dla podkreślenia ważności tych wszystkich organów).
Jan pracuje na stanowisku tokarza w remotowni. Z okazji nagłego przypływu gotówki kolega z pracy – piecowy Kozioł, sugeruje oblanie sukcesu. Wtórują mu Lisicki, Grabowski i Grzelak. Nic dziwnego, że farajna ląduje po fajrancie u „Grubasa”. Oczywiście po pierwszej butelce poleciały kolejne. I w tym momencie do naszej grupki dosiadł się ktoś obcy (jak do swojego się dosiadł), przedstawił jako Zieliński i postawił butelkę gatunkowej wódki (marka nieznana). Zieliński nie przestając polewać Janowi, ale tak niby od niechcenia, zaczął pytać: a to o wielkie piece, a to o produkcję, a to o normy pracy. Jan nie widział w tym nic dziwnego, chętnie opowiadał o hucie, która wszak była wielką wielką miłością, podobnie zresztą jak żona Hanka. Następnego dnia Zieliński wprosił się do mieszkania Jana i wyciągnął go na klina. Takie zachowanie stało się regułą. Jan wciągał się nałóg, przestał wyrabiać normę, a był był ciągle indagowany przez Zielińskiego . Tym razem już o tak poważne kwestie, jak pojemność wielkiego pieca, położenie magazynów i elektrowni. W ten sposób niepostrzeżenie Jan został szpiegiem. Z pracy go wyrzucono jako pijaka. Wkrótce organa ścigania aresztowały zarówno Jana, jak i mężczyznę podającego się za Zielińskiego (nie było to prawdziwe nazwisko) i szykowano proces siatki szpiegowskiej. Tak to powstawały pierwociny powieści szpiegowskiej na bazie socrealizmu. Pozostałe opowiadania są już głębiej socrealistyczne (nic dziwnego, dzieło ukazało się w roku 1951) i budzą w czytelniku nieco mniej emocji, ale nie brakuje w nich ciekawych spostrzeżeń. Na przykład w „Imieninach” żona wznosi przy śniadaniu toast za zdrowie męża. W ten sposób wychylają jednego głębszego do jajecznicy. Nic dziwnego, że dalsza część dnia przebiega mężczyźnie zgodnie z porzekadłem „po szklanie i na rusztowanie”.
A w takiej sytuacji wypadek murowany, jak to w murarskim fachu. W „Jednym kubku” poruszany jest temat konsumpcji alkoholu przez szofera, który obsługuje akcje pomocy dla wsi. Tu podobnie, główny bohater nie chce pić alkoholu sam z siebie, tylko zostaje sprowokowany – a zatem szpieg, żona i kolega – to mogą być wszystko nasi wrogowie, stojący niejako w jednej linii forpoczty alkoholowego nałogu. W opowiadaniu „Zagościńscy króle” z kolei, spółdzielcę usiłują rozpijać miejscowi kułacy i prywaciarze. Natomiast w „Przyjaciołach” Roman i Franek są wystawieni na pokusy nie tylko alkoholu, ale i podsuwanych im kobiet. Nie wiadomo do gorsze, no i kto ma w tym swój cel. Romanowi udaje się zawrócić z drogi na moralne dno, dzięki opiece i czujności organizacji ZMP. Gorzej jest z Frankiem, który dezerteruje ze Służby Polsce i szczytnym udziale w budowie drogi.Urząd Bezpieczeństwa zatrzymuje do dopiero w Szczecinie. No i jeszcze ostatnia nowelka – „Zwycięstwo”. Zapewne układ tekstów w zbiorze nieprzypadkowy. Wszytko wszak musi kończyć się zwycięstwem właściwych sił. Dyrektor Burczak działa na Ziemiach Odzyskanych, ale w pamięci dźwięczą mu ciągle partyzanckie noce. Co wstępuje na chwilę refleksji do „Europejskiej”, to zaraz dosiada się ktoś znajomy i proponuje jednego. A potem to już wiadomo: „Osobliwa jest matematyka miejsc, w których pije się wódkę. Mówi się o jednym, zamawia się dziesięć, a płaci za dwadzieścia kieliszków. I nawet nie można powiedzieć, że kelnerzy na rachunku oszukują”. Coraz więcej kolegów napływało do zakładu Burczaka, z Podlasia, i każdy chciał tego samego, napić się. Ale wiemy, że Burczak jakoś wybrnie. W końcu ma być zwycięstwo.
Opowiadania Krystyny Dąbrowskiej (niestety brak bliższych informacji o autorce) ukazują całą paletę socrealistycznych motywów. Są jednocześnie bardzo i naiwne i schematyczne. Natomiast warto po nie sięgnąć, by zobaczyć w jaki sposób lokowano wątki sensacyjno-szpiegowsko-kryminalne w pisarstwie socrealistycznym. Lekturę bardzo uatrakcyjniają ilustracje Krzysztofa Henisza. Tak, to ten rysownik, który później ilustrował m.in. dzieła Stefana Żeromskiego. Natomiast konkluzja najważniejsza, jaką wynosimy z lektury brzmi: Uważaj, z kim pijesz wódkę.